piątek, 25 lipca 2014

II. Rozdział dwudziesty drugi.

Powoli otworzyłem drzwi, oczekując, że zastanę za nimi policjanta, moją, albo Soleil matkę, Alf, Sky, kogokolwiek, ale nie Alexa. Przyjechał z pieprzonego LA, aby zobaczyć się z moją dziewczyną. Mimo tego, że to mój kuzyn i tak byłem wściekły. Nie lubiłem, gdy w życiu So pojawiał się inny mężczyzna. Nie mogłem tego zaakceptować. Chłopak zbił ze mną piątkę i przeszedł w głąb domu. Bez żadnego skrępowania podszedł do blondynki i ją przytulił. Co najdziwniejsze, odwzajemniła ten gest. Czy tylko, kurwa, ja przypominałem jej Patricka? Byłem niemalże wkurwiony.
- Zostawię was samych. - warknąłem, ruszając na górę, aby się czymś zająć. Byłem wystarczająco zraniony w ostatnim czasie, ale to i tak było za mało. Powinienem dostać jeszcze bardziej po tyłku. Nic nie układało się tak, jakbym chciał. Soleil uciekła, wróciła, została zgwałcona, a teraz Alex. - Ja pierdole.
Jęknąłem w duchu, uderzając pięścią w ścianę. Potrzebowałem zrobić coś, co pomoże mi się rozluźnić. Tak więc, wybrałem numer Thomasa. A przy okazji, ja też musiałem wszystko z siebie wyrzucić. Wychodząc z domu, poinformowałem Soleil, że wrócę za kilka godzin, ona tylko kiwnęła głową i w najlepsze rozmawiała z Alexandrem. Thomas czekał na mnie przed budynkiem, w którym mieszkałem obecnie. Zszedłem tylko na parking po motor i byłem gotowy. Dotarliśmy do knajpy, w której kiedyś bywaliśmy non stop. Po odejściu Soleil, sprzedałem wszystkie swoje kluby.
- Czemu jesteś taki przygnębiony, stary? Co jest? - zapytał mój najlepszy przyjaciel i klepnął mnie lekko w plecy. Westchnąłem, rozmasowując skronie.
- Przyjechał Alex, mój kuzyn. Soleil i on byli kiedyś w sobie zakochani. Mnie nie pozwala się dotknąć, a co dopiero przytulić. Jego zaakceptowała od razu. Jestem wkurwiony i zazdrosny. - fuknąłem, upijając łyk piwa.
- Myślałem, że każdego faceta będzie traktowała z dystansem. Próbowałeś z nią o tym gadać?
- Nie, od razu wyszedłem, bo nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Jestem o nią cholernie zazdrosny.
- Może chcą nadrobić dawne czasy. Poczekaj trochę i nie wyciągaj pochopnych wniosków, bo to bezsens.

*

Gdy wróciłem do domu, nie zastałem nikogo. Na lodówce wisiała kartka z napisem 'wrócę za jakiś czas, jestem w kinie'. 
- Zajebiście. - chciało mi się wyć. I to dosłownie. Jak mogłem nie wyciągać pochopnych wniosków, skoro ona robiła coś takiego? Wszystko się psuło. Z dnia na dzień było coraz gorzej, choć nie wiedziałem, że tak może być. Byłem w totalnym dołku, a co najlepsze, nie wiedziałem, co robić. Wybrałem numer swojej dziewczyny, ale nie raczyła odebrać telefonu. Po chuj on tu przyjeżdżał? Westchnąłem boleśnie, wspinając się po schodach na górę. Alkohol szumiał mi w głowie. Dlaczego to ja miałem odpowiadać za wszystko? Dlaczego ja miałem unosić cały ciężar? Dlaczego to mnie właśnie unikała? Może to była najlepsza wymówka? Może po prostu przestała mnie kochać? Nigdy bym tego nie przeżył. Soleil była miłością mojego życia. I żadna inna kobieta nie mogłaby jej zastąpić. Nie czekając na nią, poszedłem spać. Nie brałem nawet prysznica. Byłem zbyt zmęczony. I przez ilość wypitego alkoholu, a także przez wszystkie dotychczasowe sytuacje.

/Z perspektywy Soleil/

W penthousie byłam około godziny 2 w nocy. Alex odprowadził mnie pod same drzwi. Był bardzo troskliwy i słodki, jak za dawnych czasów. W drodze powrotnej zastanawiałam się, czy Zayn jest już w domu. Dziś po raz pierwszy poczułam się zupełnie inaczej. Kochałam Malika najbardziej na świecie, ale dzisiejszy dzień pokazał mi, że to, co robiliśmy, stawało się już rutyną. Oczywiście nie zamierzałam odchodzić od mulata. Tylko on się dla mnie liczył. Ale potrzebowałam więcej przestrzeni. Chciałam spotykać się ze znajomymi. Ani razu nie pomyślałam o Patricku. Dlaczego, gdy Zayn mnie dotyka, widzę tylko jego? Boję się go, choć nie powinnam. Może to on ściąga te wszystkie problemy na nas? Nie, nie, to niemożliwe. Zayn jest idealny. Przed pójściem do łóżka, wypiłam szklankę wody. Postanowiłam, że powiem chociaż dobranoc brunetowi. Szukałam go w każdej z sypialni, co było udręką, bo było ich, aż 7. Zastałam go śpiącego w ostatniej. Powoli wdrapałam się na wielkie łóżko i nachyliłam się nad nim. Opuszkami palców odgarnęłam włosy opadające na jego czoło, a następnie delikatnie potarłam jego zarost. Tak strasznie mi na nim zależy. Ucałowałam jego skroń. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy położyć się obok niego, chociaż na chwilę. Objęłam jego ciało jednym ramieniem i wtuliłam się w jego umięśnione plecy.
- Kocham cię, So. - usłyszałam jego szept. Nie miałam pojęcia, że nie śpi, ale szczerze mówiąc, bardzo mnie to ucieszyło. Zayn odwrócił się do mnie przodem i pomimo mroku panującego w pokoju, widziałam, jak się uśmiechnął.
- Ja też cię kocham. - odszepnęłam.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi. - powiedział i uniósł się na łokciu. Odniosłam wrażenie, że chce mnie pocałować, więc przysunęłam swoje usta do jego ust. Przed oczyma znowu stanął mi Patrick, chciałam się cofnąć, ale Zayn przytrzymał mnie mocno przy sobie. - Dlaczego tylko we mnie widzisz Patricka?
- Nie wiem, Zayn. Nie mam pojęcia. Boję się, że zrobisz to samo. Chociaż wiem, że nigdy mnie nie skrzywdzisz. To jest nienormalne.
- Nie mógłbym tego zrobić. Jesteś moją miłością i nigdy nie chciałbym cię skrzywdzić. Chcę cię chronić przed każdym, kto mógłby to zrobić. Jestem zazdrosny o Alexa.
- Co? Dlaczego? Bo spędziłam z nim jeden dzień?
- Kto przylatuje z drugiego końca, żeby z kimś pobyć? Soleil, spędziłaś z nim cały dzień, nie zwracając na mnie uwagi.
- Przestań, Zayn. Jesteś jedyną osobą, którą kocham i chcę, aby było wszystko między nami dobrze.
- Sam nie wiem, So. Może między nami już nie będzie tak, jak wcześniej.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytałam, nerwowo pocierając ramiona.
- Jest ci zimno? - spojrzał na mnie, a następnie okrył moje ciało kołdrą. Przewróciłam teatralnie oczyma. - Chodzi mi o to, że teraz jest inaczej. Nadal cię kocham, ale widzę, że coś się zmienia. Nie chcesz mnie dotykać, ale możesz przytulać się do innego faceta. Tęsknię za tobą, Soleil. Bardzo za tobą tęsknię.
- Zayn, nic nie jest inaczej. Muszę przezwyciężyć swoje lęki. Wtedy wszystko wróci do normy.

***
Rozdział mega krótki, wiem. Ale nie mam pomysłu na to opowiadanie. Historia Soleil i Zayna mocno mnie nudzi i nie chcę jej już prowadzić. Może za jakiś czas do niej wrócę, ale niczego nie obiecuję. Nie mam ochoty nawet pisać tego opowiadanie dalej. Było, minęło i tyle.
TERAZ JESTEM NA:

BOYFRIEND
CONFIDENT

niedziela, 20 lipca 2014

II. Rozdział dwudziesty pierwszy.

Tydzień minął błyskawicznie. O 9 miałem zabrać Soleil ze szpitala. Nasz dom był gotowy. Wszedłem powoli do sali, a ona była już w pełni ubrana. Miała rozpuszczone włosy, które kaskadami spływały po jej plecach. Potarła nerwowo skronie, gdy chciałem wziąć ją za rękę.
- Rozumiem. - szepnąłem cicho, a ona przymknęła oczy. - Nie martw się, chodźmy.
Powoli podniosła się ze szpitalnego łóżka i wyszła przede mną z pomieszczenia. Włożyłem jej bagaż podręczny do bagażnika i wsiadłem do auta. Soleil siedziała w ciszy, mając dłonie na kolanach.
- Wszystko w porządku? - spytałem, zerkając na nią.
- Nic nie jest w porządku, Zayn. - powiedziała, głośno przełykając ślinę.
- Poradzimy sobie. Dziś przyjedzie twoja terapeutka. Uznałem, że możesz bać się mężczyzn. - oznajmiłem, przeczesując palcami włosy. Pokiwała głową, a ja ruszyłem w kierunku naszego nowego domu. Jazda zajęła nam jedynie 15 minut, co było dziwne, bo o tej porze często zdarzały się spore korki, a my mieszkaliśmy w centrum. Ta cisza, która panowała między nami, zaczynała mnie dobijać. Jestem pewien, że Soleil zawali ten rok. Niedawno wróciła do miasta, nie zdążyła nic zrobić, a wiem, że w poniedziałek nie pójdzie do szkoły, bo to będzie dla niej za trudne. Powinienem porozmawiać z nią o nauczaniu domowym. Miała ponad miesiąc nieobecności. To nienormalne. Wszedłem do sypialni, którą obecnie dokładnie lustrowała blondynka. Miałem ochotę objąć ją, przytulić, cokolwiek. Brakowało mi jej cholernie mocno.
- I jak, podoba ci się? Powiesiłem kilka naszych zdjęć i zmieniłem łóżko.
- Podoba mi się to duże zdjęcie. - uśmiechnęła się lekko i wskazała dłonią na obraz, który zajmował całą ścianę. Było to zdjęcie moje i Soleil z Los Angeles.
- Mi również się ono podoba. Dasz radę wrócić do szkoły? - spytałem, siadając na brzegu łóżka.
- Chyba nie, Zayn. Nie wiem. Boję się. - powiedziała cicho, a ja tylko pokiwałem głową.
- Poproszę o nauczanie domowe. - mruknąłem, przeczesując palcami włosy. Słysząc dzwonek do drzwi, westchnąłem. - Przygotuj się, to psycholog. Gdzie chcesz z nią rozmawiać?
- W salonie, zaraz zejdę. - kiedy chwytałem za klamkę, ona wymruczała jeszcze słowo dziękuję. Uśmiechnąłem się, a następnie czym prędzej wyszedłem. Tęskniłem za nią. Otworzyłem drzwi i przywitałem się z lekarką. Poprosiłem ją do salonu, a tam zostawiłem obie kobiety same sobie.

/Z perspektywy Soleil/


- Nazywam się doktor Eveline Joele. Ale mów mi Eve. - przedstawiła się brunetka siedząca obok mnie. Była piękna i młoda. Miała krótko ścięte włosy. Była ubrana w sweter i czarne spodnie. W żaden sposób nie przypominała lekarza.
- Jestem Soleil Kellan. - powiedziałam cicho, pocierając lekko ramię.
- Zapamiętam. - uśmiechnęła się szeroko i zapisała to w jakimś zeszyciku. - Twój partner powiedział, że potrzebujesz pomocy. Ktoś cię zgwałcił, prawda?
Zacisnęłam nerwowo powieki, biorąc głęboki oddech. Przed oczami stanęła mi twarz Patricka i to, jak był skupiony, aby we mnie wejść. Wszystko zaczęło się we mnie trząść.
- Spokojnie. Spróbujmy o tym porozmawiać, dobrze? - zapytała delikatnie. Nie byłam pewna, czy dam radę mówić.
- Najbardziej martwię się o to, że nie potrafię już żyć w normalnych relacjach z Zaynem. Boję się o nas. - szepnęłam.
- To nic nadzwyczajnego. Każda kobieta boi się mężczyzny po takim przeżyciu.
- Ale to jest chore. - potrząsnęłam głową. - Zayn mnie kocha i wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Źle mi z tym, że go tak odtrącam.
Kobieta delikatnie potarła moje ramię i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- A co Zayn o tym myśli? Próbowałaś z nim rozmawiać?
- Nie, boję się jego reakcji. Boję się o to, że mógłby mnie zostawić. Nie wiem, czy kiedykolwiek dam mu się dotknąć. Nie wyobrażam sobie spać z nim w jednym łóżku.
- W takim razie, to twoje zadanie na dziś. Rozmowa z Zaynem. Musisz powiedzieć mu o swoich odczuciach, on na pewno zrozumie. To dobry, młody mężczyzna. - powiedziała, wzdychając.

*

Gdy moja terapeutka wyszła, Zayn wrócił. Uśmiechnął się do mnie i postawił na stole w salonie dwa pudełka z chińszczyzną. Uwielbiałam to i teraz naprawdę miałam na nią ochotę. Od bardzo dawna jej nie jadłam.
- Kupiłem nam chińszczyznę na kolację. Może być? - spytał, zerkając na mnie.
- Tak, wprost umieram z głodu. - rzuciłam, splatając włosy w koński ogon.
- Jak poszła rozmowa? - zadał mi kolejne pytanie, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Dobrze. - westchnęłam cicho, przypominając sobie, że muszę porozmawiać z mężczyzną. Nie chciałam go zranić. Przecież Zayn nie był niczemu winien. On nie musiał cierpieć. - Zayn, chciałabym ci o czymś powiedzieć.
Malik popchnął w moją stronę jedno pudełko z jedzeniem i wręczył mi pałeczki, a następnie wziął się za swoje. Usiadł na drugim końcu kanapy. To mnie zabolało, ale wiem, że gdyby się zbliżył, ponownie bym go odepchnęła. Otworzyłam kartonik i wsunęłam w niego pałeczki.
- Przepraszam, że cię t-tak odpycham. - mruknęłam, wlepiając wzrok w jedzenie. Zayn milczał, co oznaczało, że mam kontynuować. - Gdy próbujesz się do mnie zbliżyć, widzę Patricka. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak jest. Chcę byś blisko ciebie i jednocześnie nie chcę. Boję się, Zayn. Boję się o n-nas.
- To jest tak zajebiście trudne dla nas obojga, Soleil. - szepnął, chowając twarz w dłoniach. Nie mogłam patrzeć na to, jak cierpi. Pomiędzy nami była ogromna przepaść, której nie mogliśmy teraz zapełnić. - Nie wiem, co powinienem powiedzieć. Jestem zmęczony, So. Sam nawet nie wiem czym. To wszystko jest takie przytłaczające. Nie było cię przez miesiąc, wróciłaś, a i tak czuję, że cię tracę. Nic nie mogę z tym zrobić, skarbie. Tęsknię za tobą.
Słuchałam go uważnie, a moje serce pękało na drobne kawałeczki. To był mój Zayn. Człowiek, którego kochałam nad życie. Odstawiłam jedzenie i zaczęłam się powoli do niego zbliżaj. Kilkakrotnie się zatrzymałam, wątpiąc w to, co chcę zrobić. W końcu mulat przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno. Starałam się teraz nie przypominać sobie Patricka, ale to było ciężkie. Drżałam na samą myśl o nim. Zayn kołysał naszymi ciałami.

*

Następnego dnia wstałam dosyć późno. Słyszałam, jak rano Zayn wychodzi do szkoły. Nie spaliśmy razem. Chociaż bardzo chciałam, to nic nie mogłam z tym zrobić. Dwukrotnie miałam koszmary. Lekarz powiedział, że przez pewien okres, będzie to całkowicie normalne. Dopiero, gdy wzięłam leki nasenne, wszystko ustąpiło. Spałam w sypialni mojej i Zayna, a on w jakimś pokoju gościnnym. To było straszne. Jeśli Zaynowi się uda, od przyszłego tygodnia, powinnam mieć zajęcia w domu. Moja mama musi również porozmawiać z nauczycielami. Siedziałam przez około 3 godziny w wannie, dolewając sobie, co jakiś czas ciepłej wody. Rozkoszowałam się tą niezmiernie długą chwilą. Wiedziałam, że Malik kończy dziś późno lekcje, więc postanowiłam zrobić mu obiad. Ubrałam czystą bieliznę oraz zwiewną sukienkę. Pomimo ponurej pogody, w naszym nowym mieszkaniu było ciepło i przyjaźnie. Przygotowałam dla Zayna kurczaka w miodzie oraz pieczone ziemniaki. Pamiętam, że gdy byliśmy na jednej z naszych randek, mulatowi bardzo smakowało to danie. 
- Dzień dobry. - usłyszałam jakiś czas później. Uśmiechnęłam się delikatnie. - Jeśli będziesz mnie tak witać, mogę wychodzić częściej.
Przygryzłam dolną wargę, gdy wręczał mi bukiecik czerwonych róż. To było niesamowicie słodkie. Chciałam go pocałować, przytulić, ale jedyne, co zdołałam, to wypowiedzenie zwykłego 'dziękuję'. Słysząc dzwonek do drzwi, nie miałam pojęcia, że nasze kłopoty dopiero się zaczną.

***
 TO BARDZO WAŻNE, WIĘC PROSZĘ PRZECZYTAĆ.

1. Pod ostatnim rozdziałem pojawiło się wiele komentarzy na temat tego, że nie powinnam wymagać. Ale przypominam, że to MÓJ blog i ja decyduję o tym, czy powinnam, czy też nie. Denerwuje mnie takie marudzenie. Ponieważ ja jestem dla Was, a Wy dla mnie? Chcę poznawać Wasze opinie, a bez stawiania Wam wymagań, rzadko kiedy dostaję jakieś komentarze. Więc jeśli się komuś coś nie podoba, to niech po prostu tu nie wchodzi. 20 komentarzy - nowy.

2. I teraz o nowym rozdziale. Każdy chciałby przeczytać coś innego, a nie sposób zadowolić wszystkich, więc ogłaszam konkurs. Możecie napisać rozdział o dowolnej tematyce, ale tak, aby pasował do treści bloga. Wasze propozycje możecie nadsyłać na catfish1806@gmail.com

wtorek, 15 lipca 2014

II. Rozdział dwudziesty.

Soleil obudziła się następnego dnia, jakoś w godzinach południowych. Cieszyło mnie chociaż to. Lekarz nie wiedział, jak głębokie mogą być urazy psychiczne. Wiedziałem, że nie chce jeść. Była po prostu załamana. Spędziłem tu całą noc i byłem bardzo zmęczony, ale świadomość, że się wybudziła, podnosiła mnie na duchu. Gdy lekarz opuścił salę, poderwałem się z niewygodnego krzesła.
- Co z nią? - spytałem, pocierając palcami udo.
- Nie jest źle. Rana na głowie nie wygląda tak strasznie. Dziewczyna nie chce jeść, ale to normalne. Będziemy podawali jej leki uspokajające.
- Mogę do niej wejść? - zadałem mu kolejne pytanie, a on spojrzał na mnie, jak na kretyna. Chciałem tylko zobaczyć Soleil.
- To kiepski pomysł. Ona na razie odrzuca każdego. Nie chce rozmawiać.
Nie zwracając uwagi na faceta w białym kitlu, wszedłem powoli do sali, aby nie przestraszyć blondynki. Miała zamglony wzrok i wpatrywała się w okno, które do połowy było przysłonięte tanią żaluzją.
- Maleńka. - szepnąłem, stojąc przy drzwiach. Nie wiedziałem, jak zareaguje. Zerknęła na mnie. Przez chwilę nawet miałem wrażenie, że się uśmiecha.
- Zayn. - powiedziała tak cicho, że ledwo zdołałem ją usłyszeć. Potrząsnęła nagle głową i zacisnęła powieki. - Wyjdź, proszę.
- Soleil, nie odtrącaj mnie. Poradzimy sobie, zobaczysz.
- Zayn, wyjdź. Zostaw mnie samą. - fuknęła. Dopiero teraz zauważyłem, że ma zachrypnięty głos.
- So, błagam cię. Wiem, że to trudne, nawet bardzo, ale to ja, Zayn. Wiesz, że cię nie skrzywdzę. Aniołku... - wolnym krokiem podszedłem do niej. Próbowałem ująć jej dłonie, ale zabierała je. Nie wiem nawet, kiedy zaczęła krzyczeć. Do sali wparowali lekarze, wraz z dwoma ochroniarzami, którzy siłą wyciągnęli mnie na korytarz. Usiadłem obok swojej matki, oparłem głowę na dłoniach i zacząłem płakać. Miałem dosyć tego wszystkiego, co się działo. Narażałem Soleil na cholerne niebezpieczeństwo. To ja byłem winny wszystkiemu. To przeze mnie ona wiecznie cierpiała. A ja nie miałem już siły. Chciałem się uwolnić od wszystkiego, co się teraz działo.
- Nie płacz, Zayn. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Musisz uwierzyć w was.
- Nie dam rady, mamo. Mam już dość. To wszystko jest chore. Nie mogę patrzeć na to, jak ona ciągle przeze mnie cierpi. Musi uciekać, jest poniżana.
- Nie mów tak. Soleil cię kocha i akceptuje z tymi wszystkimi bonusami. Wyjdzie z tego. Daj jej czas. - szepnęła, gładząc moje plecy.
- Jestem cholernym egoistą. Mam ją i czerpię korzyści tylko dla siebie. Mogłem jej nie zatrzymywać teraz przy sobie.
- Zayn, Soleil jest w tobie zakochana po uszy. To, co się dzieje, nie jest twoją winą. Nie jest niczyją winą. - rzuciła matka blondynki i wręczyła mi kawę z maszyny. - Wróć do domu i odpocznij.
- Nie dam rady spać, gdy wiem, że ona tu jest i się męczy.
- Spróbuj, synku. - wtrąciła się moja rodzicielka. - To ci dobrze zrobi. W następnych dniach będziesz jej bardziej potrzebny. Lekarz powiedział, że pierwszy dzień jest najtrudniejszy. Później będzie chciała z tobą rozmawiać, ale może nie pozwalać się dotykać.
- Mogę zostać jeszcze u ciebie? Nie chcę zaczynać czegoś nowego bez niej.
- Tak, Zayn. To nadal twój dom, pamiętaj o tym.


*

Kolejny dzień przyszedł cholernie szybko. Przyniosłem Soleil kwiaty i poprosiłem lekarza, aby jej je wręczył. To były ulubione kwiaty mojej dziewczyny. Ona nadal nie chciała jechać, a pielęgniarki co rusz podpinały jej nowe kroplówki. Cieszyłem się, że chce brać chociaż leki.
- Panna Kellan chce pana widzieć. - zwróciła się do mnie jedna z pracownic. - Jest zamroczona przez leki, to może dlatego. Proszę być spokojnym, może być niespokojna.
Kiwnąłem głową i ostrożnie wszedłem do środka. Soleil nadal leżała na łóżku i miała na sobie białą, za dużą koszulę. Spojrzałem na nią z troską, a ona się uśmiechnęła. Wiedziałem, że to sztuczny uśmiech, cóż. Usiadłem na krześle obok jej szpitalnego łóżka.
- Przepraszam z-za wczor-raj, Zayn. - szepnęła, szukając mojej dłoni. Westchnąłem cicho, przypominając sobie poprzednią sytuację. Koszmar.
- Nic się nie stało, aniele. Nie zadręczaj się tym. Jak się czujesz?
- Fizycznie nawet dobrze, ciało mnie trochę boli, a psychicznie... Sama nie wiem. Lekarze powiedzieli, że jestem naćpana tymi lekami, dlatego cię do siebie dopuszczam. - zachichotała. Ona naprawdę się zaśmiała. Moje serce urosło za radości. 
- Nie przeniosłem się jeszcze do naszego domu. Czekam na ciebie.
- Jeżeli chcesz, możesz już tam zamieszkać. Nie będzie mi to przeszkadzało. - powiedziała cicho, patrząc na mnie. - Lekarze mówią, że za tydzień będę mogła wyjść. Ale potem będę potrzebowała kontroli psychologa.
- Poszukam kogoś, kto pomoże ci najlepiej, jak będzie umiał.
- Kocham cię, Zayn.
- Ja ciebie też, maleńka.
Po chwili ciszy, Soleil mnie znowu odepchnęła. Zaczęła płakać i prosiła, bym wyszedł. Byłem rozbity na drobne kawałeczki. To istny koszmar. To jest takie trudne.

*

- Jak to, kurwa? Nie obchodzi mnie, że Patrick ma dobrego adwokata. Zgwałcił Soleil i ma iść za to do więzienia. - warknąłem w stronę policjanta, który obecnie siedział w domu moim i blondynki. Byliśmy sami. Chciał ze mną porozmawiać, a to podobno nie mogło czekać, więc postanowiłem go tu zabrać. Choć to nie był zbyt dobry pomysł. Westchnąłem głośno, pocierając palcami nos. Oparłem łokcie o wyspę kuchenną i dokładnie go obserwowałem. Pieprzony policjant siedział w mojej kuchni i jak gdyby nigdy nic, popijał herbatę.
- Staramy się robić, co w naszej mocy. - powiedział niski, pulchny facecik. Jak oni mnie wkurwiają. Jęknąłem na samą myśl, że ten skurwiel może nie ponieść kary.
- Najwyraźniej robicie za mało, skoro ten fiut może wyjść bez niczego. Co, jeśli dopuści się kolejnych przestępstw?
- Wtedy sąd podejmie inną decyzję. To tylko wstępne przypuszczenia. Powinien pan dowiedzieć się więcej o przeszłości tego chłopaka. 
- Zgłoszę to mojemu adwokatowi. I to, kurwa, jest wasze zajęcie. To wy musicie wiedzieć, co on wyrabiał kiedyś. Doprowadzę do tego, żeby poszedł za kratki.
- Rozumiem twoje oburzenie, Zayn. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś stało się Claire. - ach tak, chyba zapomniałem wspomnieć, że ten gbur, to ojciec mojej byłej.
- Właśnie, gdzie ona się podziewa? - zerknąłem na niego, uśmiechając się kpiąco przy tym.
- Dostała kuratora. Chodzi do szkoły specjalnej w Nowym Jorku, tam mieszka jej matka. Zerwała kontakty z Victorią i Jeremym. Ma się całkiem dobrze. - oznajmił, a chwilę później dodał. - Była z tobą taka szczęśliwa. Powinniście znowu być razem. Ona wtedy była całkiem innym dzieckiem.
- Gówno mnie to obchodzi. Niech się cieszy, że nie wniosłem o umieszczenie jej w zakładzie poprawczym, bo tam powinna być w tej chwili. Kocham Soleil i tylko ona mnie interesuje. - warknąłem, uderzając dłonią o blat.
- Ja już pójdę.
To najlepszy pomysł, na jaki do tej pory wpadł. Przewróciłem oczyma i odprowadziłem policjanta do drzwi.
- Do widzenia, Malik. Miej się na baczności.
Skinąłem głową i czym prędzej zamknąłem za nim drzwi.

***
15 KOMENTARZY - NOWY.

piątek, 11 lipca 2014

II. Rozdział dziewiętnasty.

Zayn zasnął u mnie. I Zayn siłą ściągnął mnie z łóżka o godzinie 8. Był wyraźnie zaaferowany tym, że idziemy oglądać to mieszkanie. Po krótkiej kąpieli, związałam włosy w luźnego koka i umyłam zęby. Zrobiłam sobie makijaż, a w garderobie zmieniłam bieliznę i ubrałam na siebie granatową sukienkę, a do tego białe szpilki. Zabrałam białą torebkę i byłam gotowa.
- Tęskniłem za tą twoją idealnością. - wyszeptał Malik i poprowadził mnie do swojego samochodu. - Gdzie chcesz zjeść śniadanie?
- W zasadzie nie jestem głodna. Mam ochotę tylko i wyłącznie na kawę.
- Nie ma mowy. Musisz coś jeść, bardzo schudłaś. - mężczyzna zacisnął usta w prostą linijkę, a następnie potrząsnął głową.
- Dobrze, Zayn. Nie zadręczaj się tym. - wiedziałam, o czym myśli. Obwiniał się, że to przez niego wyniknęła sytuacja z Jeremym. Ja byłam po prostu pionkiem w grze tego psychola. Delikatnie potarłam palcami kolano mulata i uśmiechnęłam się pokrzepiająco, co odwzajemnił. Po zjedzonym śniadaniu, wybraliśmy się na oglądanie mieszkania. To był dla nas duży krok. Nawet ogromny.
- Dzień dobry, panie Malik, panno Kellan. - usłyszałam z ust przedstawiciela nieruchomości. Penthouse od samego początku zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jednak to cena grała tu główną rolę. Było za drogie. Zayn zdawał się tym nie przejmować. Może to i lepiej. Oglądał mieszkanie z ogromnym zaciekawieniem.
- Bierzemy. - oznajmił Zayn i zerknął na mnie.
- Co?
- Nie podoba ci się? - spytał mój chłopak, po czym objął mnie w pasie. - Jest dla nas stworzone. Zaczniemy tu od nowa. Weźmy je. Wiem, że ci pasuje.
- Zayn, jest za drogie. - mruknęłam cicho, bawiąc się jego krawatem.
- Pieniądze to najmniejszy problem.
- Mam inne zdanie na ten temat. - westchnęłam, a on spojrzał na mnie błagalnie. - Dobrze, bierzemy je.
Chłopak przywarł swoimi ustami do moich. Nie rozumiałam, dlaczego to wszystko sprawiało mu tak ogromną radość. Ale jeśli on był szczęśliwy, to ja również.

*

- Jak to kupiliście mieszkanie? - wykrzyknęła rodzicielka Zayna. Moja, jak zwykle siedziała w ciszy. Ona zawsze taka była. Cierpliwie znosiła wszystko to, co robię. Wiedziała, że jestem dorosła i w końcu przyjdzie czas na to, bym zajęła się własnym życiem. 
- Daj im spokój, Trish. To dobre dla ich związku. - wymamrotała moja matka, przeglądając katalog z ubraniami, które były uszyte przez ich firmę.
- Jak ja mam im odpuścić? Zayn, o czym ty myślisz? Soleil dopiero wróciła. Skąd wiesz, że będzie tak samo, jak wcześniej? Wydałeś pieprzony milion na waszą zachciankę.
- To ja chciałem to mieszkanie, Soleil twierdziła, że jest za drogie. Ona jest jedyną osobą, którą mogę kochać, mamo. Musisz to w końcu zrozumieć. My jesteśmy nierozłączni. - mruknął brunet i cmoknął czubek mojej głowy.
- Chociaż ona racjonalnie myśli w tym związku. Zastanów się jeszcze nad tym.
- Nie będę się nad niczym zastanawiał. Soleil to kobieta mojego życia i będę robił, jak chcę.
- Skończ, Trish. - fuknęła moja matka, za co podziękowałam jej wzrokiem. - Dziś wieczorem jest bal na cześć naszej firmy. Macie się stawić, oboje.
- Będziemy. - odpowiedzieliśmy zgodnie, po czym wesoło się zaśmialiśmy. Oznajmiłam Zaynowi, że wracam do domu, aby się przygotować, a on skinął głową. Miał się w tym czasie spakować, abyśmy tę noc mogli spędzić już w naszym nowym domu. To będzie niesamowite doświadczenie. Postanowiłam, że ubiorę na siebie dziś czerwoną suknię, która idealnie przylegała do mojego ciała, a w połowie łydek, zaczynała się delikatnie rozkloszowywać. Zrobiłam sobie loki, a następnie pomalowałam od nowa. Umyłam zęby i byłam gotowa. Już wcześniej spakowałam walizki. Teraz musiałam dorzucić kilka rzeczy, których wcześniej nie zdążyłam umieścić w torbie.
- Wyglądasz perfekcyjnie, jak zawsze zresztą. - przywitał mnie mój mężczyzna i mocno mnie pocałował. Zassałam delikatnie jego język, a on zamruczał. - Nie rób tak, bo nie zdążymy na bal, a tę noc spędzimy tu, a nie w naszym wspólnym łóżku.
- Kocham cię, Zayn. - szepnęłam i ucałowałam czubek jego nosa. 
- Ja ciebie też kocham, maleńka. - bardzo mi tego brakowało.

*

- Miło mi cię widzieć, Soleil. Wyrosłaś na piękną kobietę. - usłyszałam z ust przyjaciela mojej matki. Schlebiało mi to, ale i tak miałam ochotę przewrócić oczyma. Uśmiechnęłam się w podzięce i mocniej ścisnęłam dłoń Malika. - Kim jest ten młody mężczyzna?
- To mój chłopak, Zayn Malik. Zayn, to jest Edward Price. - przedstawiłam ich sobie. Z racji tego, że zaczęli rozmowę o ostatnim meczu, zostawiłam ich i podążyłam do baru. Poprosiłam o lampkę wina. To była zbyt elegancka impreza, abym zadowalała się drinkami.
- Cześć, Leil. - rzucił chłopak, który kiedyś się przyjaźnił z Zaynem. Pamiętałam go, bo Malik wiele mi o tym opowiadał. Westchnęłam cicho i z gracją upiłam łyk wina. 
- O ile dobrze pamiętam, nie znamy się. Jesteś wrogo nastawiony do Zayna, więc do mnie też.
- Do ciebie nic nie mam. Swoją drogą, zajebiście wyglądasz w tej sukience.
- Czego ty chcesz? - warknęłam, mocno odstawiając kieliszek na bar. Uniosłam sukienkę i planowałam opuścić to miejsce, ale Patrick mocno ścisnął mój nadgarstek. - Puść mnie.
GDZIE JEST ZAYN? 
- Chcę ciebie. I ciebie dostanę. - chłopak pociągnął mnie za sobą. Nie chciałam krzyczeć, nie zamierzałam robić wstydu. To byłoby chore. Czy nikt nie widział, że potrzebuję pomocy? Patrick wepchnął mnie do jednej z kabin toaletowych i rozdarł moją sukienkę. Łzy cisnęły mi się do oczu, wrzeszczałam. Nikt nie przyszedł. Materiał moich majtek również nie na długo był bezpieczny. Wszedł we mnie. Jednym, gwałtownym ruchem. Płakałam. Krzyczałam. Błagałam o jakąkolwiek pomoc.
- Soleil? Skarbie, gdzie jesteś? - słyszałam, jak zagląda do każdej z kabin. Pociągnął za drzwi tej, w której byłam z Patrickiem, ale one były zamknięte. Patrick nie przestawał. Pieprzył mnie mocno. Mój płacz zamienił się w cichy skowyt. - Ja pierdole.
To był ostatnie słowa, jakie usłyszałam. Przed oczami miałam ciemność. Zsunęłam się na kafelki i mocno uderzyłam głową o podłogę.

/Z perspektywy Zayna/

To był istny koszmar. Moją dziewczynę zabrała karetka. Druga przyjechała po zmasakrowanego Patricka. Myślałem, że zabiję tego skurwiela. Jak mógł zrobić coś takiego? So na to nie zasłużyła. Wiedział, że to mój najsłabszy punkt, dlatego postanowił w niego uderzyć. Wiedziałem też, że przysłał go Jeremy. Ten sukinsyn nigdy nie odpuszcza. Gdybym wiedział, że on tu jest, nigdzie nie puściłbym jej samej. Mama Soleil płakała, a moja żegnała gości. Chciała pocieszyć swoją przyjaciółkę, ale cóż. Wsiadłem do samochodu, który przyprowadził kamerdyner i ruszyłem do szpitala. Stanąłem przy recepcji, chciałem uzyskać jakieś informacje. Głupia pielęgniarka tylko wpatrywała się we mnie, jak w obrazek.
- Halo, pytałem o coś. Przed chwilą przywieziono tu moją dziewczynę, Soleil Kellan. Gdzie ona jest?
- Prze-przepraszam. Jest na drugim piętrze, w sali 101. Musi pan z-zaczekać w poczek-kalni... - nie dałem jej skończyć. Nie będę czekał w jakiejś cholernej poczekalni. Musiałem wiedzieć, co z nią.

***
To się porobiło. 10 KOMENTARZY - KOLEJNY ROZDZIAŁ.

czwartek, 10 lipca 2014

II. Rozdział osiemnasty.

Wróciłam do Londynu jakiś miesiąc później. Rok szkolny niedawno się zaczął, a ja i tak miałam już nadto opuszczone. Moja mama bardzo się ucieszyła, gdy mnie zobaczyła. Jedyne, czego bałam się w tej chwili, to spotkanie z Zaynem. Nie miałam żadnych wiadomości o nim. Trish chciała być fair wobec jego i mnie. Więc nie mówiła mu nic o mnie, a także mnie nic o nim. Trochę byłam zawiedziona. Alf wspominała coś o tym, że spotyka się z niejaką Stellą, która dołączyła do naszej szkoły. Nie byłam zła. Sama wybrałam taką drogę, to ja go zostawiłam, więc miał prawo, aby ułożyć sobie życie na nowo. Wróciłam do swojego naturalnego koloru włosów. Weszłam do pokoju, w którym wszystko było poustawiane tak, jak wtedy, gdy byłam tu ostatni raz. Wzięłam długi prysznic, w swojej ukochanej wannie, po czym założyłam na siebie białą bluzkę, która odkrywała mój brzuch, a także czarne, materiałowe spodenki z wyższym stanem. Upięłam włosy w kucyk, a po chwili zrobiłam sobie lekki makijaż. Dziś był czwartek, więc powinnam zgłosić się już do szkoły po nowy plan i kod do szafki. Nie cierpię takich rzeczy. Przed wyjściem ubrałam białe trampki i cieniutką kurtkę.
- Tak się cieszę, że cię widzę. - zawołała radośnie Alfie, mocno mnie przytulając. Uwielbiałam tą dziewczynę za wszystko i za nic. Odwzajemniłam uścisk, chowając twarz w jej ramionach. Nie chciałam, aby ktokolwiek mnie poznał. Jednak to było idiotyczne, ponieważ i tak zaraz będę musiała wrócić do szkoły. Dodatkowo, jestem nadal w klasie z Zaynem. Cholera. - Ukryj się bardziej, Zayn idzie.
Zdrętwiałam. On tu jest, a ja nie mogę nawet na niego zerknąć? To koszmarne. Serce mocno mi się zacisnęło. Oddychałam nadzwyczaj cicho, do czasu, gdy moja przyjaciółka powiedziała, że już po wszystkim. Uniosłam głowę nad jej ramię i wtedy go ujrzałam. Odwrócił głowę i wpatrywał się we mnie. Czym prędzej odwróciłam się i zaczęłam uciekać. Dziewczyna, która towarzyszyła Zaynowi, patrzyła na niego ze zdziwieniem. Ale nie zawracałam sobie tym głowy. Musiałam wrócić, jak najszybciej do domu.
- Soleil, stój. - usłyszałam potężny, męski głos, niedaleko siebie. Mimo to, nadal przebierałam nogami tak szybko i zwinnie, jak tylko dawałam radę. Dobrze, że ubrałam dziś trampki. Ledwo przekroczyłam próg szkoły, byłam już w powietrzu. Zaklęłam pod nosem i spojrzałam w dół. Malik przyciskał mnie mocno do swojego ciała i uśmiechał się łobuzersko. Tak bardzo go kocham. - Wróciłaś.
Pokiwałam tylko głową, bo na nic innego nie miałam siły. On nadal był idealny. Linię jego szczęki pokrywały drobne włoski. Kochałam tę wersję Zayna.
- Zayni, kto to jest? - spytała dziewczyna, która pojawiła się obok nas. - Puść ją i chodźmy, kochanie.
- Spierdalaj, Stell. - fuknął i ostrożnie posadził mnie na ławce przy schodach. Zawsze był taki kochany tylko dla mnie. Do mnie miał największy szacunek. Nieśmiało wsunęłam swoje dłonie w jego. Mężczyzna niespodziewanie się pochylił i mocno wpił w moje usta. Jęknęłam z wrażenia. Miałam ochotę się uśmiechać i już nigdy nie przestawać. On jedyny mógł mi dawać radość w życiu. Nikt inny nigdy go nie zastąpi. - Kocham cię, So.
- Ja ciebie też kocham, skarbie. - szepnęłam, opierając czoło o jego czoło.
- Nie zostawiaj mnie nigdy więcej. - wymruczał, jeszcze raz muskając moje usta. Uśmiechnęłam się przepraszająco i objęłam jego szyję. Zayn klęknął, położył głowę na moim ramieniu i cicho załkał. - To był koszmar. Życie bez ciebie, jest niczym.
- Tak bardzo cię przepraszam. To była najgorsza decyzja, jaką mogłam podjąć. Już nigdy nie odejdę.
- Nie puszczę cię. Jeremy jest w więzieniu, Emily wróciła do ojca. Nikt nie wie, gdzie jest Victoria i Claire. Podobno wyjechały.
- Nawet, gdy wrócą, to nie ucieknę. Bardzo się wtedy bałam, Zayn. Nie o siebie, a o ciebie. Oni chcieli cię skrzywdzić.
- So, przestań. To ja powinienem lepiej o ciebie dbać i zapewnić ci wszystko, co najlepsze. Muszę wracać teraz na lekcje, bo mam poprawę. Ale przyjdę po ciebie wieczorem i wyjaśnimy to, co trzeba, okej?
Pokiwałam głową i pożegnałam się z Zaynem. Okej, muszę wyglądać dla niego, jak najlepiej. Szybko wróciłam do domu i wyprostowałam włosy. W garderobie wybrałam granatowe, materiałowe spodnie, które sięgały mi przed kostki, a do tego jasny, luźny t-shirt. Wyglądałam całkiem przyzwoicie. Ogarnęłam swoją sypialnię. Była już 15. Malik mógł pojawić się w każdej chwili. Kiedy usłyszałam nawoływania mamy z dołu, wiedziałam, że moja miłość już tu jest.

*

- Kocham twoje oczy, wiesz? - spytał mulat, przyciskając mnie do swojego ciała. Opuszkami palców gładził moje odkryte ramiona. Uśmiechnęłam się i ucałowałam jego wargi. Leżeliśmy już tak od kilku dobrych godzin i po prostu cieszyliśmy się sobą. To było wspaniałe. Był znów tak blisko. - Soleil, zamieszkajmy razem.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, unosząc się lekko na łokciach.
- Skąd ten nagły pomysł?
- Kocham cię. Jesteśmy dorośli, możemy zacząć się usamodzielniać. To dobrze na nas wpłynie.
- Nie wiem, czy spodoba się to naszym rodzicielkom.
- Mają świetne relacje. Mogłyby sprzedać jeden z domów i zamieszkać razem. - zaproponował, opiekuńczo całując mnie w czoło.
- Właściwie, nie mam nic przeciwko. Może poszukajmy czegoś, hm?
Brunet wstał z łóżka i zgarnął mojego laptopa z biurka. Mama kupiła go jakiś czas temu, a ja nie miałam czasu nawet do niego zajrzeć.
- To musi być jakaś bezpieczna okolica, musimy mieć blisko do szkoły i do znajomych, penthouse musi być zadbany. - zaczął wymieniać Malik, a ja wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem. Nie zwracałam nawet uwagi na to, jak szybko przerzuca strony. - Spójrz, ten jest idealny.
- Żartujesz? Mamy włożyć tyle kasy w mieszkanie, z którego będziemy korzystać do końca szkoły.
- Nie, aniele. Będziemy tu mieszkać o wiele dłużej.
- Idziesz na studia do Nowego Jorku. Co będę robiła sama w 9 pomieszczeniach? - spytałam, zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Przecież nie będę ciągle siedział tam. Będę do ciebie przyjeżdżał. W każdy weekend. Nie wyobrażam sobie innego wyjścia. A poza tym, może gdzieś blisko też jest uczelnia powiązana z koszykówką.
- Zayn, nie możesz rezygnować ze swoich marzeń dla mnie. Ja będę się spełniać, realizować, a ty będziesz robił coś, na co nie masz tak naprawdę ochoty. Nie zgadzam się na to.
- Cicho, So. Jutro możemy jechać obejrzeć to mieszkanie.
Chcę, by był szczęśliwy, więc jestem zdolna zgodzić się na wszystko. Muszę wynagrodzić Zaynowi jakoś moją nieobecność, a wiem, że to dobra opcja.

***
Przepraszam, że tak krótko, ale chciałam coś koniecznie dodać. Jak widzicie, wracam do tego opowiadania. Komentujcie. Chciałabym wiedzieć, ile czytelników zostało. Jak mijają wam wakacje?