W samolocie nasze matki siedziały razem, a ja oczywiście z Zaynem. Bo jakby inaczej. Mulat siedział z książką, którą zawzięcie wertował. On i książka. Pierwszy raz widzę coś takiego na oczy.
- Dlaczego się tak przyglądasz? - spytał, nie odwracając wzroku od lektury. Byłam zdziwiona. Przecież na mnie nie patrzył, to skąd wie, że się na niego gapię?
- Niecodziennie można zobaczyć cię z książką - wzruszyłam beznamiętnie ramionami. Brunet zaśmiał się gardłowo, przez co wzrok wszystkich skupił się na nas, ale jakoś szczególnie mu to nie przeszkadzało.
- Czytam, gdy mam czas. Powinnaś się przespać. Wcześnie wstaliśmy dziś - mruknął opiekuńczo. Wow, Zayn Malik interesował się moim samopoczuciem. Skinęłam głową, wsuwając słuchawki od swojego iPhone'a do uszu. Oparłam głowę o szybę, lecz nim zdążyłam się spostrzec, leżałam na kolanach mojego przystojnego towarzysza. Rozłożył nasze fotele, a następnie pozbył się oparcia, które dzieliło nasze siedzenia. Zwinęłam się w kłębek, przymykając jednocześnie powieki. Zayn ostrożnie gładził moje plecy, przez co jeszcze szybciej zasnęłam. (...) Na miejscu byliśmy 4 godziny później. Nadal leżałam na kolanach Malika, a on nadal gładził moje plecy. Boże, nie chcę, aby znowu udawał kogoś, kim nie jest, bo są tu nasze matki. Wolę jego, prawdziwego Zayna. Przed hotelem, wyciągałam ledwo-ledwo swoje walizki, przy czym znowu pomógł mi mulat. Najpierw zaniósł moje bagaże, a potem wrócił po swoje.
- Dlaczego jesteś dla mnie miły? - zapytałam, unosząc pytająco brew. Wzruszył obojętnie ramionami, a na jego twarzy igrał ten pewny siebie uśmieszek. Dobra, nienawidzę tego. Ten uśmiech, działa mi na nerwy. Jesteś strasznie niezdecydowana, So - skarciłam się w myślach. Torby wciągnęłam do swojego pokoju już sama. Pierwsze, co zrobiłam, to przebrałam się w strój kąpielowy, ubrałam na siebie zwykłą sukienkę. Zabrałam także olejek do opalania i telefon. Chwilę później byłam przy basenie. Zajęłam jeden z leżaków, który był wolny. Odłożyłam telefon na niewielką półeczkę, stojącą przy nim. Niewiarygodnie szybko, pojawił się przy mnie Zayn. Usiadł tuż obok, uśmiechając się zawadiacko. Znowu miał ze sobą książkę. Tym razem tylko miał na sobie spodenki. Jego ramiona, plecy i klatka piersiowa, były cholernie wyrzeźbione. Dotknąć go. Mogłam o tym tylko pomarzyć.
- Chodźmy do wody - wymamrotał, ciągnąc mnie za dłoń.
- Przyszłam się opalać, nie chcę pływać - zaprzeczyłam, próbując wyrwać swoją rękę. Zayn zacisnął nerwowo szczękę, pochylając się nade mną.
- Najpierw pójdziemy do wody, a później grzecznie wrócę z tobą na leżak, w porządku? - kiwnęłam zdezorientowana głową. W basenie wcale nie było tak źle. Przez cały czas wygłupiałam się z Zaynem. Był zupełnie inny, niż w Londynie. W ogóle wydawał się być niesamowicie radosny i zadowolony z tego, że spędza czas ze mną. Byłam trochę zdziwiona jego zachowaniem, gdy przyparł mnie do jednej ze ścian basenu i ułożył swoje duże, męskie dłonie na mojej talii - Tamten typ, gapi się na ciebie, więc cię pocałuję, aby dał ci spokój.
Nie pyta mnie nawet o zdanie i już mnie całuje. Ale to było wspaniałe. Czułam jego wargi na swoich. I o dziwo, nie był to taki zwykły pocałunek. Malik ułożył jedną z dłoni na moim policzku i z każdą chwilą pogłębiał pocałunek, czym byłam zdziwiona. Okej, ostatnio jestem ciągle zdziwiona. Objęłam rękoma jego szyję, poddając mu się całkowicie.
- Co będziemy jeść? - spytałam, stojąc z mulatem przy szwedzkim stole. Był czas na obiad, a ja wręcz umierałam z głodu. Gdybym miała zaczekać jeszcze chwilę, pewnie bym skonała.
- Weźmy spaghetti - burknął w moją stronę, nakładając mi i sobie praktycznie tyle samo.
- Hej, przecież ja tego nie zjem. To stanowczo za dużo.
- Patrząc na ciebie, to ty chyba nic nie jesz - zacisnął usta w prostą linijkę i ruszył w kierunku wolnego stolika. Obiad skonsumowaliśmy w absolutnej ciszy. Kiedy opuszczałam restaurację, zatrzymał mnie ten sam chłopak, którego widzieliśmy przy basenie.
- Chciałem do ciebie zagadać, ale byłaś z jakimś typem. A on nie wygląda za ciekawie - zaśmiałam się melodyjnie, odrzucając włosy na plecy - W każdym bądź razie, jestem Calum. I skoro już go tu nie ma, zapraszam cię dziś na dyskotekę.
- Nadal tu jestem i chętnie do was dołączę - usłyszałam za sobą głos Zayna, a później jego dłonie obejmowały moje ciało. Był spięty i zły. Czyli już zmiana nastroju?
- Wyluzuj, Zayn - mruknęłam, gdy wracaliśmy do pokoju.
- On patrzy na ciebie, jak na mięso, Soleil - zachichotałam pod nosem. Malik przewrócił oczami - To nie jest typ dla ciebie. Jest taki sam, jak Jeremy. Nie chcę, aby coś ci się stało.
- Od kiedy się tak o mnie troszczysz? - zapytałam, zakładając ręce na klatce piersiowej. Byliśmy pod moim pokojem.
- Od teraz. Przestańmy się kłócić - mruknął, opierając się o drzwi do mojego pomieszczenia, czym utrudniał mi wejście do środka.
- Dlaczego?
- Słuchaj, to twoje miasto, ja nie znam nikogo. Chcę spędzić w spokoju te 4 tygodnie i odpocząć od wszystkiego, co dzieje się w Londynie. Ja mam ciebie, ty masz mnie. Dlatego czuję się odpowiedzialny za twoje dobro. Tym bardziej, że jesteś taka niezrównoważona i zbyt łatwo ufasz ludziom.
Ja jestem niezrównoważona? A on to niby co? Ale nie zamierzam się o to kłócić. Ma rację. Wspólny miesiąc i setki kłótni, to nie pasuje. Święty by zwariował. Kiwnęłam głową, przystając tym samym na jego propozycję.
- Co będziemy dziś robić? - spytał, nie zmieniając swojej pozycji. Wiercił mnie wzrokiem, przez co czułam się odrobinę niepewnie.
- Myślałam, że pójdziemy do klubu. Mogę poznać cię ze swoimi znajomymi.
- Dobra. O której? - zadał kolejne pytanie, na co przewróciłam teatralnie oczami.
- O 19, a teraz jeśli możesz, wpuść mnie do pokoju - Malik zaśmiał się cicho i poszedł do siebie. Była już 16, więc postanowiłam zacząć się szykować. Wzięłam długi prysznic. Chciałam dobrze wykorzystać uroki hotelu. Wychodząc z łazienki, nie zauważyłam, że Zayn leży na moim łóżku, dlatego też, słysząc jego głos, podskoczyłam ze strachu.
- Znowu paradujesz przede mną w ręczniku. A to może się źle skończyć, uwierz - powiedział, pewny siebie, jak zwykle. Założył ręce za głowę i obserwował każdy mój ruch.
- Czuję się niekomfortowo, gdy mi się tak przyglądasz - wymamrotałam trochę niewyraźnie, siadając na brzegu łóżka - Nie musimy spędzać każdej chwili razem.
- Niby nie, ale nudziłem się, więc pomyślałem, że coś porobimy. Nie wiedziałem, że zamierzasz się kąpać. Mogłaś powiedzieć, dołączyłbym do ciebie - zaczął się ze mną drażnić. Ekstra. Tylko tego brakowało - Idź się ubierz, Soleil.
Wyjęłam z szafy sukienkę, którą niedawno dostałam od mamy. Nie miała ona ramiączek. Góra była czarna w złote, różnie ułożone, pasy. Natomiast spódnica była minimalnie rozszerzona i falbaniasta. Oczywiście również czarna. Założyłam ją na siebie w łazience, a następnie zabrałam stamtąd prostownicę i wróciłam do Malika.
- Powiedz mi coś o sobie - zaproponowałam, rozczesując włosy szczotką.
- Co byś chciała wiedzieć?
- Najlepiej wszystko. Zawsze wiesz, co powiedzieć. Więc teraz wykorzystaj ten talent - mulat zaśmiał się rozbawiony, jakby miał ku temu powód. Nie uważałam, że to, co powiedziałam, było zabawne. Pokręciłam skonsternowana głową, wzdychając cicho.
- Okej. Nie wiem, gdzie podziewa się mój ojciec, ale podobno pochodził z Indii. Od zawsze mieszkam w Londynie i szczerze go nienawidzę. Mam kilka własnych klubów.
- Masz własny klub? - wyrwało mi się niepotrzebnie. Ale byłam zdziwiona. Zayn i jakiekolwiek interesy? Jezu, to do niego niepodobne. Jednak często nie było go w weekendy w domu.
- Tak. Dlaczego jesteś tym tak zdziwiona? - zapytał, przeczesując palcami mokre włosy. Więc też brał prysznic. Urocze.
- Nie wiem. Myślę, że to do ciebie nie pasuje.
- A co do mnie pasuje, twoim zdaniem, Soleil? - posłał mi ironiczny uśmiech.
- Znam cię trochę od strony, którą zaprezentowałeś mi w Londynie i od tej, którą widzę teraz, na moim łóżku. Śmiem twierdzić, że jesteś taki, jak tutaj. W Londynie po prostu zgrywasz zupełnie innego człowieka. Więc jeśli już sobie kogoś znajdziesz, to chyba będziesz szczęśliwy z tą osobą. Potrafisz być troskliwy i opiekuńczy. Wydaje mi się, że gdybyś dobrał sobie inne towarzystwo, byłbyś całkiem miły.
- Powiedzmy, że taki właśnie jestem - chłopak ucałował moje czoło i poszedł do siebie, aby się przygotować. On nie musiał tego robić. Przecież zawsze wyglądał, niczym bóg. Szczerze mówiąc, to nie chcę, aby którakolwiek z moich koleżanek, przystawiała się do niego. Umyłam dokładnie zęby, a później zrobiłam sobie subtelny, pasujący do sukienki, makijaż. Wsunęłam na stopy złote szpilki, na nadgarstku zapięłam złotą bransoletkę, a na szyi złoty, drobny łańcuch. W uszach miałam złote kolczyki. Chyba nie przesadziłam. Tak mi się wydaje. Napisałam sms'a do kilku moich znajomych. Umówiliśmy się w klubie Downtown. Pamiętam, że gdy jeszcze tu mieszkałam, byliśmy tam stałymi klientami.
Na miejscu byliśmy z Zaynem o 20. Mój nowy przyjaciel wyglądał irytująco seksownie. Miał na sobie luźną koszulkę na ramiączka z czarnym napisem 'Mojo!', ciemne jeansy i czarne vansy. Na głowie miał czarnego full capa z tym samym napisem, który miał na koszulce. Widziałam jego wszystkie mięśnie, jego tatuaże. Każdy to widział. Przedstawiłam Malikowi swoje przyjaciółki, które były wyraźnie zachwycone jego wyglądałem. Każda chciała zrobić na nim, jak najlepsze wrażenie. Odciągnęłam swoją najlepszą i najbardziej zaufaną przyjaciółkę na bok.
- Zayn to twój chłopak? - spytała podekscytowana, co skomentowałam ckliwym uśmiechem.
- Nie, to po prostu kolega.
- Soleil - usłyszałam za sobą ciężki głos Malika. A jemu co odbiło? Odwróciłam się przodem do chłopaka, wzdychając cicho. Nadal był piękny, jednak nastąpiła mała zmiana charakteru.
- Co? - odwarknęłam, zakładając ręce na klatce piersiowej. Sienna rozpłynęła się. Super. Chyba ją zaskoczyło zachowanie mulata. Chłopak chwycił mnie za łokieć i popchnął na ścianę. Syknęłam z bólu.
- Nie tym tonem - nachylił się nade mną i mocno wpił się w moje usta - Jesteś tylko moja.
Później akcja potoczyła się dosyć szybko. Praktycznie cały wieczór, Zayn trzymał mnie przy sobie, jakbym naprawdę należała do niego. Dowiedziałam się, że Malik jest kuzynem mojego najlepszego przyjaciela, Alexa, czym byłam wyraźnie zaaferowana.
***
No i jest 5 rozdział. Pod poprzednim pojawiło się coś o tym, że gdyby ktoś miał bloga, nie wymagałby komentarzy. Okej. Ale ja nie piszę tego dla siebie. Wy to czytacie. Widzę, ile jest wejść, a komentarzy pojawia się maksymalnie 4-5. Jeżeli dalej tak będzie, kończę pisanie. Bo jak już mówiłam, nie robię tego dla siebie. Może dla siebie też, bo to lubię, ale nie muszę tego publikować. Jeśli coś Wam się nie spodoba, śmiało krytykujcie. Miłego wieczoru, kochane.
piątek, 28 lutego 2014
niedziela, 23 lutego 2014
Rozdział czwarty.
Obudziłam się wcześniej, niż mam w zwyczaju. Od 5 nad ranem, moja matka intensywnie buszowała po kuchni, co sprowadzało moją cierpliwość na granicę. W zasadzie dawno ją przekroczyła. Nie dawała mi spać. To, że ona była wypoczęta, nie oznaczało, że ja też jestem. Przycisnęłam poduszkę do swojej twarzy, chcąc tym samym zagłuszyć hałas dochodzący z dołu. To było na nic. Podniosłam swojego iPhone'a, sprawdzając, czy mam jakieś nowe sms'y. Był jeden od Vic. Tak wyglądała nasza rozmowa:
Nie mogąc zasnąć, wstałam z łóżka i zaświeciłam światło w pokoju. Włączyłam muzykę, zamierzając odrobinę skupić się na tańcu. Chciałam dołączyć na jakieś zajęcia w tym mieście, aby mieć trochę rozrywki i zajęcia. Lekcje odrabiałam w błyskawicznym tempie, nigdy nie miałam zaległości, za to czasu wolnego, było aż nadto. Umiałam każdy rodzaj tańca. Teraz ćwiczyłam dancehall. Z tego, co wiem, w szkole też ktoś to tańczy. Odszukam tą osobę i dołączę do jej zespołu. Godzinę później, brałam prysznic. Wysuszyłam włosy, które spięłam w niechlujnego koka, a następnie udałam się do garderoby. Dziś nadal lało. Ale to nic. Zdecydowałam się na szary sweter i rozkloszowaną spódnicę z niebieskimi, brązowymi i białymi pasami. Fantastycznie. Dobrałam do tego szarą torbę i zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Później umyłam zęby i umalowałam się.
- Mamo, dlaczego rano tak hałasowałaś? - zapytałam ciekawa tego, co wyprawiała moja matka. Ona uśmiechnęła się, kładąc przede mną małe, granatowe pudełeczko. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- No, otwórz - pośpieszała mnie. Zrobiłam, jak kazała. W środku były kluczyki do auta. Pisnęłam radośnie, zarzucając jej ręce na szyję.
- Kocham cię - wybiegłam przed dom na boso. Moje cudo stało na podjeździe. Był to ciemnoszary Porsche Boxster S. Wiedziałam to, bo zawsze o takim marzyłam. Jeszcze raz uścisnęłam mamę i wsiadłam do środka. Uwielbiałam zapach nowości. Tym bardziej, mojego samochodu. Wróciłam do domu, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Czy może spotkać mnie coś lepszego? Chyba nie. Już nic nie zepsuje tego dnia.
- Wiedziałam, że jest ci bardzo potrzebny, dlatego powiedziałam wczoraj, że idę do pracy, a tak naprawdę, szukałam tego samochodu. Kupiłam ostatni. Praktycznie nigdzie nie mieli. Rano ktoś go przywiózł, więc był straszny hałas.
- Jest idealny i tylko mój. Dziękuję, mamo - rzuciłam na odchodne. W swojej łazience obmyłam stopy, po czym wykonałam wszystko, co mi zostało. O 7:30 wyruszyłam z domu. W szkole byłam na czas. Z szafki zabrałam odpowiednie książki, a gdy usłyszałam ciche westchnięcie, obróciłam się tyłem do mojej własności. Victoria maszerowała wyraźnie zadowolona przez korytarz. Za rękę. Z Malikiem. Nie wiedziałam, że tak szybko się to rozwinie. Jedyne, co sprawiło mi przykrość to to, że nawet na mnie nie spojrzała. Kto będzie ją potem pocieszał, gdy będzie przez niego płakać? Na pewno nie ja. Ja nigdy bym jej nie olała tak, jak ona mnie. Na wszystkich lekcjach siedziała z Zaynem. Lunch również jadła z nim. Świetnie. Mam to gdzieś. Po skończonych lekcjach, poszłam na to głupie przesłuchanie, o ile tak to można nazwać. Wszyscy byli zadowoleni z tego, jak się poruszam. Z trybun doszedł mnie odgłos oklasków. Zayn? A co ten tu robi? I to bez Vic? Wzruszyłam ramionami, ściskając każdą osobę, która mi gratulowała. Umówiliśmy się na pizzę, dziś o 19. Wychodząc z sali gimnastycznej, poczułam czyjeś dłonie na swojej talii. Mulat przycisnął mnie do ściany, uśmiechając się opryskliwie.
- Ładnie tańczysz - wymamrotał.
- Nie powinieneś być z Victorią? - skrzywiłam się, wiercąc go wzrokiem.
- Myśli, że jestem na korepetycjach. Wolę zajmować się śledzeniem ciebie - odparł wyraźnie rozbawiony całą sytuacją. Prychnęłam pod nosem, idąc w kierunku drzwi. Wsiadłam do samochodu, a na siedzeniu pasażera, pojawił się Zayn.
- Posłuchaj, mam dziś najlepszy dzień, odkąd zamieszkałam w tym cholernym mieście. Miej odrobinę serca i zostaw mnie w spokoju. Proszę - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, a on tylko się zaśmiał.
- Po prostu podrzuć mnie do domu, okej? Mam tam spotkać się z Victorią. Nie chce mi się tłuc autobusami. A co do uczuć, nie mam ich - westchnął beznamiętnie - Fajne auto. Twoje?
- Tak, dostałam je dziś rano - mruknęłam zadowolona, włączając radio.
- Podoba mi się, ale jest za bardzo kobiece. Niedługo wakacje. Co będziesz robić?
- Myślę, że wrócę do Ameryki, aby spotkać się ze starymi znajomymi. A potem, popracuję. A ty? - spojrzałam na niego. Obserwował mnie. Zbyt intensywnie. Jedyne, co przykuło moją uwagę, to to, że Zayn nie miał dziś na sobie swojej kurtki. Po raz kolejny. Był ubrany w szarą bluzę i jasne jeansy. Na stopach miał białe air force.
- Po co będziesz pracować, skoro twoja matka zarabia kupę kasy?
- Bo dobrze wygląda w CV. Nieważne. Nie odpowiedziałeś mi, co będziesz robił.
- O ile wytrzymam z Victorią, w co niezbyt wierzę, zabiorę ją do Francji. A potem nie wiem. Poszlajam się z kumplami po mieście - odpowiedział znudzony. Wow, chce ją zabrać do Francji. Chociaż zaprzeczył, to nie da się nie zauważyć, że myśli o niej dosyć poważnie. Zresztą, nawet go nie znam, nie mogę tego ocenić. Kiedy zaparkowałam pod swoim domem, chłopak wyszedł z samochodu - Dzięki za podwózkę.
Machnął w moją stronę i poszedł. Powiedział to tak, jakby ćwiczył ten teks przez lata. Westchnęłam cicho, zabierając swoje rzeczy z tylnego siedzenia. Miałam jakieś dwie godziny. Potem musiałam być gotowa na pizzę z nowymi znajomymi. Postanowiłam się tylko odświeżyć i zmienić zestaw ubrań. Poza tym, rozpuściłam włosy i je wyprostowałam. Ubrałam na siebie lateksowe spodnie, a do tego krótką, czarną bluzkę na grubych ramiączkach. Dokładnie taką, jaką nosiła Miley Cyrus. Zawiesiłam na szyi srebrny łańcuch. Dobrałam też wiele innych dodatków. Na stopach miałam srebrne trampki na platformie, które wpasowywały się w mój strój. Wzięłam od mamy pieniądze i pojechałam na umówione spotkanie.
- Victoria dziś cię olała w szkole - mruknęła zniesmaczona Margaret - To przez Zayna. On ma taki wpływ na dziewczyny. Wiem, co mówię. Też byłam pod jego cholernym urokiem.
- Co ta miłość nie robi z człowiekiem - wtrąciła cicho Julie, obdarzając nas wszystkich uśmiechem.
- Co prawda, to prawda. Ale nie zajmujmy się nią. Jeszcze do ciebie wróci. A jeśli nie, to masz nas. Jesteśmy, jak rodzina - zaśmiała się Alfie. Nie znałam jej pełnego imienia, ale wszyscy się tak do niej zwracali. Była strasznie pokręconą dziewczyną. Miała platynowe włosy z masą różowych pasemek. Wyglądała bardzo kolorowo. Pomijając jej wygląd, wydawała się być miła, ale wiele osób jej unikało w szkole. Nie wiem dlaczego. Po opuszczeniu restauracji, każdy poszedł w swoją stronę. Kiedy kierowałam się na parking, ktoś stanął przede mną.
- Zayn cię zostawił dla twojej przyjaciółki? - poznałam go. To ten sam typ, który dobierał się do mnie na imprezie.
- Ale tak się składa, że nie byłam dziewczyną Malika. To było po prostu jakieś idiotyczne przedstawienie - odparłam, chcąc go wyminąć. Nie pozwolił mi na to. Przyciągnął mnie do siebie. Wsuwał swoje zimne, skostniałe i szorstkie dłonie pod moją bluzkę. Zaczynałam panikować. Przysięgam, że nigdy tak się nie bałam. Nie chciałam być ofiarą gwałtu. Nie chciałam, żeby wysiadła mi psychika. Lodowaty głos przywrócił mnie do życia.
- Odpierdol się od niej. Mówiłem, że to sprawa między nami, Jeremy. Ona nie jest niczemu winna.
Malik. Oh, Zayn, mój wybawco, mój bohaterze. Jestem kretynką, skoro tak uważam. Wkurzało mnie tylko to, że mulat pojawia się dokładnie w każdym miejscu, w którym jestem ja. Bez przesady. Okej, uratował moje dziewictwo, jestem mu dozgonnie wdzięczna. Nic poza tym. Nim zdążyłam się spostrzec, brunet siedział na tamtym i okładał go pięściami. To chyba ulubione zajęcie Zayna. Wkrótce potem, Malik odciągnął mnie stamtąd. Trzymał kurczowo moją dłoń. Ale nie sprawiał mi tym bólu. Chyba nie chciał, abym się wyrwała - Wszystko w porządku? Nic ci nie zrobił?
- Dlaczego się tak o mnie martwisz? - uniosłam pytająco brew - I dlaczego mnie śledzisz?
- Nie chciałaś mnie słuchać, gdy przyszedłem do ciebie, więc postanowiłem łazić za tobą. Nie jesteś bezpieczna, Soleil.
- Przestań używać mojego pełnego imienia - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Dobra. Może nie prosto w twarz, bo jestem milion razy niższa od niego, ale jednak wykrzyczałam.
- Jest piękne. Nie wiem, czego od niego chcesz - bąknął. Był czymś niezwykle zaaferowany. Może moim zachowaniem? Inna dziewczyna leżałaby u jego stóp i wychwalała ten czyn. Cóż, ja mogę mu podziękować.
- Jeszcze niedawno je wyśmiewałeś, ale to nie jest ważne. Co z Vic?
- Śpi w moim domu. Musisz wybić mnie jej z głowy. Nie jestem odpowiednim towarzystwem dla niej, Soleil.
- A niby czemu mam to robić? Przespałeś się z nią, nie zamierzam za to odpowiadać.
- Jedziesz do domu? - zadał mi pytanie. W odpowiedzi skinęłam głową. Znowu muszę znosić jego towarzystwo? Boże, za co? Co ja takiego zrobiłam?
- Gdzie zgubiłeś swój motor? - spytałam ciekawska, czego zaraz pożałowałam. Nie interesowało mnie jego życie. W żadnym stopniu. No dobra, interesowało, bo nadal bardzo mi się podobał. Byliśmy w moim samochodzie.
- Jest w naprawie. Ostatnio tak jakby, mieliśmy mały wypadek - zaśmiał się gardłowo. Właściwie, uwielbiałam ten śmiech. Teraz się na tym przyłapałam.
- Cieszysz się tym, że jesteś z Victorią?
- Ja i Victoria nie jesteśmy razem. Właściwie to ja, uhm, nigdy nie miałem dziewczyny - Że coooooooooooo? Zayn Malik nigdy nie miał dziewczyny? Największy przystojniak w Londynie, nigdy nie miał nikogo? Nie wierzę w to - Nie patrz się tak na mnie. Naprawdę nigdy z nikim nie byłem. Nie wiem, dlaczego ci to mówię. Będziesz usatysfakcjonowana tym. Po drugie, jako, że jesteśmy wrogami, możesz o tym wszystkim powiedzieć.
- Nie, nie zrobię tego. Chcę być fair w stosunku do ciebie - chłopak uśmiechnął się pod nosem, ale zaraz to zniknęło z jego pięknej twarzy - Ja też nigdy z nikim nie byłam.
- Jasne. Jesteś najładniejszą dziewczyną, jaką dotychczas spotkałem. Niemożliwe, że nikt się wokół ciebie nie kręci.
O matko, matko, matko. Zayn powiedział, że jestem najładniejszą dziewczyną, jaką spotkał.
- Dziękuję, Zayn.
Dzień zakończenia roku szkolnego przyszedł naprawdę szybko. Miałam na sobie czarną, rozkloszowaną sukienkę bez ramiączek, a do tego jasne szpilki. Oraz inne jasne dodatki. Rano wyprostowałam idealnie włosy. Po raz pierwszy tak starałam się przy swoim wyglądzie. Na hali, byliśmy ustawieni klasami. Chcąc, nie chcąc, musiałam stać koło Malika. Miał dziś na sobie czarne rurki, czarną koszulę z wywiniętymi rękawami, a do tego szare szelki. Gdyby zamienił trampki, na inne buty, wyglądałby całkiem, całkiem. Jak na niego, taki wygląd, to i tak był cud. Obok niego Victoria, jacyś chłopcy i milion innych dziewczyn. Nawet, jeśli nie były z naszej klasy, to cóż, i tak musiały być koło niego. Choć Zayn już od dawna 'nie jest' z Vic, ona nadal się przy nim kręci. Gdy usłyszałam, że zostało wyczytane moje nazwisko, westchnęłam bezgłośnie, podając Alfie swoją torebkę. Przez ostatni okres, strasznie się zaprzyjaźniłyśmy. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco, a następnie wypchnęła lekko przed szereg. Z całą gracją, jaką zdołałam z siebie wykrzesać, przemaszerowałam do dyrektora i innych nauczycieli. Miałam najwyższą średnią w całej szkole, co równie dobrze mogło znaczyć, że nie masz większego kujona, niż ja. Ale i tak byłam z tego dumna. Po skończonej uroczystości, wraz z Alfie udałyśmy się na zakupy. Dosyć niedawno moja mama i mama Zayna, oznajmiły nam, że wpadły na genialny pomysł. Jako, że ja i Malik jesteśmy w jednej klasie, na pewno się przyjaźnimy, pojedziemy w czwórkę do Ameryki. Nikt nie zapytał nas, jakie mamy zdanie w tym temacie. Uh, pewnie i tak niewiele byśmy zdziałali. Od naszej ostatniej rozmowy, chłopak trochę mnie unikał. Z jednej strony nawet się cieszyłam, ale z drugiej, nawet lubiłam spędzać z nim czas, więc w jakimś stopniu, podobał mi się pomysł naszych rodzicielek. W galerii kupiłam nowy strój kąpielowy, podręczne rzeczy, typu szampon, olejek i tym podobne. Nową bieliznę i jakieś letnie ciuchy. Z racji tego, że w LA jest bardzo gorąco, nie mogłam paradować w ubraniach, które noszę tutaj. To inny klimat, wiadomo.
- Zazdroszczę ci tego wyjazdu, So - mruknęła Alfie, wybierając sobie jakąś kurtkę. Dziewczyna wyjeżdżała do swojego ojca, do Norwegii. Nie dość, że w Londynie jest dosyć chłodno, spędzała wakacje w Norwegii. Koszmar - Ale też współczuję. Cztery tygodnie z Malikiem, to jakaś katorga.
- Może nie będzie tak źle. Poznam go z chłopakami z mojej dawnej szkoły, więc mam nadzieję, że się tam odnajdzie.
***
Okej, będę stratna. Obiecałam rozdział za 5 komentarzy, więc oto i jest. W tym wszystkim było trochę mojej winy, bo jednak to ja nie odblokowałam anonimowych komentarzy, a nie każdy jest tu zarejestrowany. No nic. Tylko w ten weekend pozwalam na takie coś. Teraz poproszę o 10 komentarzy. 5 rozdział pojawi się w ciągu najbliższego tygodnia. Przynajmniej mam taką nadzieję. Wszystko zależy od mojej szkoły. A mam sporo zaległości. Nie spodziewajcie się jakichś rewelacji. Relacje między Zaynem i Soleil ulegną diametralnej zmianie, o czym dowiecie się nieco później. Jednak będzie to czymś spowodowane. Tylko tyle mogę ujawnić. Mam napisane rozdziały, aż do 12. Ale zastanawiam się, czy je zmienić. Napiszcie pod tą notką, jakiego chcecie Malika, a ja pomyślę nad tym.
Dzień zakończenia roku szkolnego przyszedł naprawdę szybko. Miałam na sobie czarną, rozkloszowaną sukienkę bez ramiączek, a do tego jasne szpilki. Oraz inne jasne dodatki. Rano wyprostowałam idealnie włosy. Po raz pierwszy tak starałam się przy swoim wyglądzie. Na hali, byliśmy ustawieni klasami. Chcąc, nie chcąc, musiałam stać koło Malika. Miał dziś na sobie czarne rurki, czarną koszulę z wywiniętymi rękawami, a do tego szare szelki. Gdyby zamienił trampki, na inne buty, wyglądałby całkiem, całkiem. Jak na niego, taki wygląd, to i tak był cud. Obok niego Victoria, jacyś chłopcy i milion innych dziewczyn. Nawet, jeśli nie były z naszej klasy, to cóż, i tak musiały być koło niego. Choć Zayn już od dawna 'nie jest' z Vic, ona nadal się przy nim kręci. Gdy usłyszałam, że zostało wyczytane moje nazwisko, westchnęłam bezgłośnie, podając Alfie swoją torebkę. Przez ostatni okres, strasznie się zaprzyjaźniłyśmy. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco, a następnie wypchnęła lekko przed szereg. Z całą gracją, jaką zdołałam z siebie wykrzesać, przemaszerowałam do dyrektora i innych nauczycieli. Miałam najwyższą średnią w całej szkole, co równie dobrze mogło znaczyć, że nie masz większego kujona, niż ja. Ale i tak byłam z tego dumna. Po skończonej uroczystości, wraz z Alfie udałyśmy się na zakupy. Dosyć niedawno moja mama i mama Zayna, oznajmiły nam, że wpadły na genialny pomysł. Jako, że ja i Malik jesteśmy w jednej klasie, na pewno się przyjaźnimy, pojedziemy w czwórkę do Ameryki. Nikt nie zapytał nas, jakie mamy zdanie w tym temacie. Uh, pewnie i tak niewiele byśmy zdziałali. Od naszej ostatniej rozmowy, chłopak trochę mnie unikał. Z jednej strony nawet się cieszyłam, ale z drugiej, nawet lubiłam spędzać z nim czas, więc w jakimś stopniu, podobał mi się pomysł naszych rodzicielek. W galerii kupiłam nowy strój kąpielowy, podręczne rzeczy, typu szampon, olejek i tym podobne. Nową bieliznę i jakieś letnie ciuchy. Z racji tego, że w LA jest bardzo gorąco, nie mogłam paradować w ubraniach, które noszę tutaj. To inny klimat, wiadomo.
- Zazdroszczę ci tego wyjazdu, So - mruknęła Alfie, wybierając sobie jakąś kurtkę. Dziewczyna wyjeżdżała do swojego ojca, do Norwegii. Nie dość, że w Londynie jest dosyć chłodno, spędzała wakacje w Norwegii. Koszmar - Ale też współczuję. Cztery tygodnie z Malikiem, to jakaś katorga.
- Może nie będzie tak źle. Poznam go z chłopakami z mojej dawnej szkoły, więc mam nadzieję, że się tam odnajdzie.
***
Okej, będę stratna. Obiecałam rozdział za 5 komentarzy, więc oto i jest. W tym wszystkim było trochę mojej winy, bo jednak to ja nie odblokowałam anonimowych komentarzy, a nie każdy jest tu zarejestrowany. No nic. Tylko w ten weekend pozwalam na takie coś. Teraz poproszę o 10 komentarzy. 5 rozdział pojawi się w ciągu najbliższego tygodnia. Przynajmniej mam taką nadzieję. Wszystko zależy od mojej szkoły. A mam sporo zaległości. Nie spodziewajcie się jakichś rewelacji. Relacje między Zaynem i Soleil ulegną diametralnej zmianie, o czym dowiecie się nieco później. Jednak będzie to czymś spowodowane. Tylko tyle mogę ujawnić. Mam napisane rozdziały, aż do 12. Ale zastanawiam się, czy je zmienić. Napiszcie pod tą notką, jakiego chcecie Malika, a ja pomyślę nad tym.
CZUJĘ MIŁOŚĆ.
sobota, 22 lutego 2014
Rozdział trzeci.
W sobotę wstałam dopiero po 12. Impreza była na 20, więc na przygotowanie miałam masę czasu. Powoli i leniwie jadłam śniadanie przed telewizorem, później wzięłam prysznic i zadzwoniłam do Victorii, prosząc, aby przyszła do mnie. Zaznaczyłam, że nikogo nie ma, więc może przynieść nam trochę alkoholu, żeby łatwiej było nam się dostosować do panującego klimatu. Zgodziła się momentalnie. Vic pojawiła się w moim domu chwilę po 13. Miała ze sobą dwie butelki piwa, oraz swoje ubrania, kosmetyki i inne rzeczy, których mogłybyśmy potrzebować.
- Usiądź, So, pokręcę ci włosy - powiedziała zachwycona. Wydawało mi się, że Victoria jest w swoim żywiole, że imprezy to coś, co kocha. Usiadłam na krześle, przerzucając swoje długie włosy przez oparcie. Dziewczyna od razu zabrała się za przygotowywanie mnie do party. Zrobiła mi włosy, makijaż, a potem kazała się ubrać. W końcu zajęła się sobą. Wcisnęłam się w złote cudo, które kupiłam dzień wcześniej, wsunęłam stopy w szpilki i wróciłam do pokoju.
- Wyglądasz wspaniale, Leil - oznajmiła mi moja przyjaciółka. Po wszelkich przygotowaniach, wypiłyśmy to, co przyniosła Vic. W końcu przyszedł czas na to, abyśmy zamówiły taksówkę. Na miejscu byłyśmy po około 20 minutach. W domu i przed nim, panował tłok. Od początku, do Vic podbijała masa chłopców. Przy mnie pojawił się jeden, uroczy blondyn. Był naprawdę miły i dosyć przystojny. Tańczyłam z nim praktycznie cały wieczór. Potem, gdy towarzystwo było już bardziej nagrzane, poprosił mnie do tańca jakiś chłopak. Cholernie podobny do Zayna. Na początku było okej, tańczyliśmy spokojnie, dopóki jego łapy nie wylądowały na moich pośladkach.
- No weź, wiem, że tego chcesz - mruknął, gdy próbowałam wydostać się z jego uścisku.
- Puść mnie - wrzasnęłam na całe gardło i nagle wzrok wszystkich skupił się na nas. Jednak ten nie odpuszczał. Jego ręce wędrowały już do moich majtek.
- Nie słyszałeś, co powiedziała? - usłyszałam za nami głos należący do Malika. Ciarki przeszły mi po plecach. Jego silne dłonie oplotły mnie w talii. Przyciągnął mnie do siebie, jakbym była nic nieważącą lalką - Ile razy mam ci jeszcze powtórzyć, Jeremy, że zaczynasz z niewłaściwymi osobami?
- A co, to twoja nowa dupa? Claire już ci się znudziła, to przyszedł czas na nową dziwkę - pięść Zayna wylądowała na policzku bruneta.
- To, że Claire puszcza się na prawo i lewo, nie oznacza, że masz obrażać Soleil - wszystko świetnie, ale nie musiał wymawiać mojego pełnego imienia. Przecież go nienawidzę.
- Zacząłeś wojnę, Malik - usłyszałam tylko, gdy Victoria odciągała mnie od reszty ludzi. Usiadłyśmy w jednym z wolnych pokoi, które znalazłyśmy na górze.
- Zayn zachował się bardzo ładnie, wobec ciebie - powiedziała dziewczyna, siadając obok mnie. Chwilę później, dobiegło nas pukanie do drzwi. Vic otworzyła je i uśmiechnęła się, gdy ujrzała go w progu. Mrugnęła do mnie i opuściła pomieszczenie.
- Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko okej - burknął, siadając przy mnie.
- Tak, wszystko jest w porządku. Dziękuję - mruknęłam nieśmiało, zaczesując palcami włosy za ucho.
- Cieszę się. Cała przyjemność po mojej stronie - odparł, uśmiechając się do mnie. Chłopcze, kim jesteś i co zrobiłeś z Zaynem Malikiem? - Czy masz ochotę wrócić na dół i zatańczyć ze mną?
- Jasne, że tak - odwzajemniłam uśmiech mulata i ujęłam jego dłoń, gdy wychodziliśmy z pokoju. Wiele osób przyglądało nam się intensywnie, gdy pojawiliśmy się na parkiecie, wśród wielu innych par. Objęłam delikatnie rękoma szyję Zayna, co przyszło mi z trudem. On nadal był wyższy ode mnie. Uh, każdy jest wyższy ode mnie. Oparłam głowę o klatkę piersiową Zayna, bujając się z nim, w rytm piosenki. Jednej, drugiej, trzeciej. Dobra, co to w ogóle jest? Najpierw mnie wyzywa, zaczepia i gnębi, a teraz zgrywa takiego spoko kolesia? Gdy wrócimy w poniedziałek do szkoły, znowu wszystko będzie tak, jak było.
No i cóż, niewiele się pomyliłam. Zayn od samego ranka działał mi na nerwy. Najpierw zmienił kod do mojej szafki, potem oblał moją nową bluzkę jakąś cuchnącą zupą. Naprawdę miałam go dość. Ileż można znosić tego typu zachowania? Strasznie zastanawiało mnie to, czemu Malik był dla mnie miły na tej całej imprezie. Może przechodzi drastyczną zmianę, gdy wypije zbyt dużo. Cóż, nie w moim interesie to leży. Po skończonych lekcjach, zamierzałam czym prędzej dostać się na przystanek, bo jak na złość, znowu lało. Gdy dobiegłam na miejsce, autobus odjechał sobie, jak gdyby nigdy nic.
- Cholera - zaklęłam pod nosem, zaciskając jednocześnie powieki. Tylko nie to. Moja matka jest w pracy, a nie zdążyła zakupić mi samochodu. Byłam ubrana naprawdę cienko. Idąc w stronę domu, zatrzymało się przy mnie czarne auto.
- Podwiozę cię, Soleil, chodź - wymamrotał Malik. Ja z nim w samochodzie? Z moim największych wrogiem?
- Po moim trupie - odwarknęłam, naciągając bardziej na głowę kaptur kurtki, którą na wszelki wypadek trzymałam w szafce szkolnej.
- Nie zachowuj się, jak dziecko.
- Ja zachowuję się, jak dziecko? Ja? - krzyknęłam, opierając dłonie na otwartym oknie samochodu - Jesteś frajerem, Zayn. Nie potrafisz szanować kobiet. Umiesz tylko obrażać i wyżywać się na niewinnych osobach. Nie zrobiłam ci nic, a ty od początku się do mnie przypieprzasz. Po prostu daj mi spokój, okej?
Po tym, jak skończyłam mówić, Zayn zacisnął usta w prostą linijkę, zasunął szybę w samochodzie i odjechał. Ulżyło mi. Wyrzuciłam z siebie wszystko, co chciałam mu powiedzieć. Och, no może nie wszystko, ale przynajmniej większą część. W domu byłam jakieś 40 minut później. Woda kapała ze mnie niesamowicie. W zasadzie mogłabym być żywym wodospadem, o ile coś takiego istnieje. Pokręciłam głową, gdy zauważyłam, że mama dziś nie zrobiła obiadu. Jestem wściekła, zmarznięta, a przede wszystkim głodna. Wszystkie moje dni, od kiedy jestem w Londynie, przypominają jakiś horror. Nie dość, że użeram się z jakimś idiotą, muszę znosić także roztargnienie mojej mamy. Napisałam Vic sms'a, aby wpadła dziś do mnie na noc, na co ona ochoczo przystanęła. Wzięłam kąpiel, która bardzo mi pomogła. Będąc w pokoju, w ręczniku, usłyszałam dzwonek do drzwi. Naprawdę szczerze wierzyłam, że to Victoria. Nie miałam innych koleżanek w tym mieście. Zbiegłam po schodach, otwierając szeroko drzwi. Nie da się opisać mojego zdziwienia, gdy w progu ujrzałam rozbawionego Malika.
- Teraz tak będziesz mnie witała? - zakpił, unosząc jedną brew. Zanim zdążyłam się odezwać, on wszedł do środka i zamknął za sobą mahoniowe drzwi - Moja matka mnie tu przysłała. Mam coś przekazać twojej.
- Mojej mamy nie ma, jest w pracy. Przyjdź jutro, jeśli to takie ważne. A teraz wróć do siebie.
- A co, jeśli chcę spędzić trochę czasu w twoim towarzystwie? - spytał, mierząc wzrokiem moje ciało. Jeszcze bardziej ścisnęłam ręcznik, który miałam na sobie. Przerażał mnie w tej chwili, bo nawet, gdybym chciała, to nie mogłabym się obronić. Nerwowo przygryzłam dolną wargę - Tak serio, przyszedłem, aby z tobą pogadać.
- Pozwolisz, że najpierw się ubiorę, a dopiero wtedy pogadamy?
- To dobry pomysł. Rozpraszasz mnie taka - zaśmiał się gardłowo, siadając na barowym krześle w kuchni. Przewróciłam teatralnie oczyma, a następnie pognałam do swojego pokoju. W moim domu jest Zayn. Malik. Cholerny Malik, który przyprawia mnie o mdłości, ale jednocześnie sprawia, że coś jest nie tak ze mną. Gdy go widzę, jest mi strasznie ciepło. Zauważyłam, że ja sama proszę się o jego towarzystwo. Jaki by nie był, chcę, żeby ciągle gdzieś się kręcił. Przy mnie, rzecz jasna. W garderobie ubrałam bieliznę, a później czarne, bardzo obcisłe spodnie z wysokim stanem i biały t-shirt, który również nie należał do najluźniejszych, z napisem 'Last clean t-shirt'. Wróciłam do mulata.
- Już jestem. Napijesz się czegoś? - zapytałam, zbierając włosy w koński ogon. Zayn rytmicznie uderzał palcami w blat stołu. Pokręcił głową, a później zaczął ględzić, nie dopuszczając mnie do słowa. Właściwie to choć mi zależało, nie słuchałam go.Wybudziłam się z transu dopiero wtedy, gdy jego dłoń uderzyła o stół.
- Nie zamierzam się drugi raz powtarzać, Soleil. Chciałem cię ostrzec, ale jak widzę, masz to w dupie. Jak wszystko inne, co do ciebie mówię. Od teraz będziesz radziła sobie sama - warknął i wyszedł. Niby przed czym chciał mnie ostrzec? Nie znam tu nikogo, więc kto mógłby mi cokolwiek zrobić? I mam radzić sobie sama? A co robię od dłuższego czasu? Czy ktoś mi pomaga w pozbywaniu się Malika? Jasne, że nie. Pokręciłam głową, próbując odepchnąć od siebie każdą myśl, która starała się wbić do mojej głowy. 15 minut później usłyszałam dzwonek do drzwi. Victoria. Przytuliłam ją mocno.
- Nigdy się tak nie cieszyłaś na mój widok - powiedziała zdziwiona, odwzajemniając uścisk.
- Zayn tu był. Już się obawiałam, że to znowu on - bąknęłam, zamykając drzwi.
- A ten, czego chciał? Już nie wystarcza mu męczenie cię w szkole? - zapytała rozbawiona, stawiając na stole swoją torbę z rzeczami i jakąś reklamówkę z jedzeniem.
- Przyszedł mnie przed czymś ostrzec, ale byłam zbyt zainteresowana jego oczami, żeby go słuchać - dopiero teraz dotarło do mnie, co powiedziałam. Vic wytrzeszczyła oczy i zaczęła krzyczeć, że Zayn wcale nie jest mi obojętny. Zamknęłam jej usta dłonią - Bądź cicho.
- Gdyby nie jego charakter, oh, jest całkiem niezły. To największe ciacho w naszej szkole.
- Powinnaś zacząć się z nim umawiać - oznajmiłam, siadając na krześle. Dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami, uśmiechając się złowieszczo - Co ty kombinujesz?
- Pójdę do niego. Dobrze wyglądam? - właściwie to byłam zadowolona z jej planu. Victoria była wpływowa, mogłaby zmienić Malika. Już sobie wyobrażam ich razem, zakochani w sobie po uszy. To byłoby coś cudownego. Kiwnęłam głową, machając nogami w przód i w tył - Wychodzę. Życz mi powodzenia.
- Oczami Zayna.
Usłyszałem pukanie do drzwi. To znowu ta kretynka Soleil, która nie wie, co to dzwonek. Idąc w stronę, z której dochodził dźwięk, uśmiechałem się, sam nie wiem czemu. Może byłem zbyt srogi dla Kellan, ale to tylko dlatego, by ukryć, że mi się podoba. Nigdy żadna dziewczyna nie zrobiła na mnie tak dobrego wrażenia. Była słodka, a zarazem wredna. I jako jedna z nielicznych, nie bała się mnie. Chciałem mieć ją tylko dla siebie. Poza tym, musiałem ją śledzić. Groziło jej niebezpieczeństwo ze strony Jeremy'ego i jego bandy. To były sprawy między nim, a mną, więc nie wiem, po co mieszał w to So. Otworzyłem drzwi z rozmachem, zastanawiając się, kto stoi na schodach. Na pewno nie była to Soleil. Ta postać była o wiele wyższa, niż moja ulubiona sąsiadka. To chyba Victoria, przyjaciółka blondyneczki. Może przyszła dać mi kazanie.
- Cześć, Malik - oparła się o białą framugę drzwi. W tej krótkiej spódniczce, którą miała na sobie, wyglądała nadzwyczaj interesująco. Lubiłem długonogie blondyny. Kręciły mnie niemiłosiernie. Ale w tej chwili, jedyną osobą, którą byłem zafascynowany, była Soleil.
- Czego chcesz? - zapytałem, zakładając ręce na klatce piersiowej. Ona nie odpowiedziała. Zarzuciła mi ręce na szyję i wpiła się w moje usta. Pachniała zmysłowo. I choć nie chciałem tego pocałunku, nie odtrąciłem jej. Skończy się darmowym seksem, więc czemu nie? Zaciągnąłem ją do swojej sypialni, a tam skończyło się tak, jak wcześniej zapowiadałem.
- Oczami Soleil.
Victoria nie wracała już od dłuższego czasu, co właściwie mnie nie dziwiło. Weszłam do swojego pokoju, chcąc zmienić ubiór. Moją uwagę przykuło okno, na przeciwko mojego. To naga Vic i... Zayn. Szczęka mi opadła tak nisko, że praktycznie byłam zmuszona zbierać ją z podłogi. Czym prędzej, zasłoniłam roletę, głośno oddychając. Nie wierzę, że Victoria dała mu się tak szybko. Czy ona ma poczucie własnej wartości? Okej, nie zamierzam się nad tym zastanawiać. Jest moją przyjaciółką, więc nie powinnam źle o niej myśleć. Z racji tego, że prysznic brałam wcześniej, teraz po prostu wciągnęłam na swoje ciało dresy i jakiś t-shirt, który znalazłam jeszcze w moim poprzednim domu.
***
Okej, kochane. Publikuję rozdział, praktycznie tydzień wcześniej. Zmieniam swoje plany, specjalnie dla Was. Kilka dziewczyn pisało mi na nk, że się w to wciągnęło, etc. Okej. Czytacie moje opowiadanie, ale dlaczego nie pojawiają się komentarze? Od teraz to ja zacznę wymagać.
- Usiądź, So, pokręcę ci włosy - powiedziała zachwycona. Wydawało mi się, że Victoria jest w swoim żywiole, że imprezy to coś, co kocha. Usiadłam na krześle, przerzucając swoje długie włosy przez oparcie. Dziewczyna od razu zabrała się za przygotowywanie mnie do party. Zrobiła mi włosy, makijaż, a potem kazała się ubrać. W końcu zajęła się sobą. Wcisnęłam się w złote cudo, które kupiłam dzień wcześniej, wsunęłam stopy w szpilki i wróciłam do pokoju.
- Wyglądasz wspaniale, Leil - oznajmiła mi moja przyjaciółka. Po wszelkich przygotowaniach, wypiłyśmy to, co przyniosła Vic. W końcu przyszedł czas na to, abyśmy zamówiły taksówkę. Na miejscu byłyśmy po około 20 minutach. W domu i przed nim, panował tłok. Od początku, do Vic podbijała masa chłopców. Przy mnie pojawił się jeden, uroczy blondyn. Był naprawdę miły i dosyć przystojny. Tańczyłam z nim praktycznie cały wieczór. Potem, gdy towarzystwo było już bardziej nagrzane, poprosił mnie do tańca jakiś chłopak. Cholernie podobny do Zayna. Na początku było okej, tańczyliśmy spokojnie, dopóki jego łapy nie wylądowały na moich pośladkach.
- No weź, wiem, że tego chcesz - mruknął, gdy próbowałam wydostać się z jego uścisku.
- Puść mnie - wrzasnęłam na całe gardło i nagle wzrok wszystkich skupił się na nas. Jednak ten nie odpuszczał. Jego ręce wędrowały już do moich majtek.
- Nie słyszałeś, co powiedziała? - usłyszałam za nami głos należący do Malika. Ciarki przeszły mi po plecach. Jego silne dłonie oplotły mnie w talii. Przyciągnął mnie do siebie, jakbym była nic nieważącą lalką - Ile razy mam ci jeszcze powtórzyć, Jeremy, że zaczynasz z niewłaściwymi osobami?
- A co, to twoja nowa dupa? Claire już ci się znudziła, to przyszedł czas na nową dziwkę - pięść Zayna wylądowała na policzku bruneta.
- To, że Claire puszcza się na prawo i lewo, nie oznacza, że masz obrażać Soleil - wszystko świetnie, ale nie musiał wymawiać mojego pełnego imienia. Przecież go nienawidzę.
- Zacząłeś wojnę, Malik - usłyszałam tylko, gdy Victoria odciągała mnie od reszty ludzi. Usiadłyśmy w jednym z wolnych pokoi, które znalazłyśmy na górze.
- Zayn zachował się bardzo ładnie, wobec ciebie - powiedziała dziewczyna, siadając obok mnie. Chwilę później, dobiegło nas pukanie do drzwi. Vic otworzyła je i uśmiechnęła się, gdy ujrzała go w progu. Mrugnęła do mnie i opuściła pomieszczenie.
- Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko okej - burknął, siadając przy mnie.
- Tak, wszystko jest w porządku. Dziękuję - mruknęłam nieśmiało, zaczesując palcami włosy za ucho.
- Cieszę się. Cała przyjemność po mojej stronie - odparł, uśmiechając się do mnie. Chłopcze, kim jesteś i co zrobiłeś z Zaynem Malikiem? - Czy masz ochotę wrócić na dół i zatańczyć ze mną?
- Jasne, że tak - odwzajemniłam uśmiech mulata i ujęłam jego dłoń, gdy wychodziliśmy z pokoju. Wiele osób przyglądało nam się intensywnie, gdy pojawiliśmy się na parkiecie, wśród wielu innych par. Objęłam delikatnie rękoma szyję Zayna, co przyszło mi z trudem. On nadal był wyższy ode mnie. Uh, każdy jest wyższy ode mnie. Oparłam głowę o klatkę piersiową Zayna, bujając się z nim, w rytm piosenki. Jednej, drugiej, trzeciej. Dobra, co to w ogóle jest? Najpierw mnie wyzywa, zaczepia i gnębi, a teraz zgrywa takiego spoko kolesia? Gdy wrócimy w poniedziałek do szkoły, znowu wszystko będzie tak, jak było.
No i cóż, niewiele się pomyliłam. Zayn od samego ranka działał mi na nerwy. Najpierw zmienił kod do mojej szafki, potem oblał moją nową bluzkę jakąś cuchnącą zupą. Naprawdę miałam go dość. Ileż można znosić tego typu zachowania? Strasznie zastanawiało mnie to, czemu Malik był dla mnie miły na tej całej imprezie. Może przechodzi drastyczną zmianę, gdy wypije zbyt dużo. Cóż, nie w moim interesie to leży. Po skończonych lekcjach, zamierzałam czym prędzej dostać się na przystanek, bo jak na złość, znowu lało. Gdy dobiegłam na miejsce, autobus odjechał sobie, jak gdyby nigdy nic.
- Cholera - zaklęłam pod nosem, zaciskając jednocześnie powieki. Tylko nie to. Moja matka jest w pracy, a nie zdążyła zakupić mi samochodu. Byłam ubrana naprawdę cienko. Idąc w stronę domu, zatrzymało się przy mnie czarne auto.
- Podwiozę cię, Soleil, chodź - wymamrotał Malik. Ja z nim w samochodzie? Z moim największych wrogiem?
- Po moim trupie - odwarknęłam, naciągając bardziej na głowę kaptur kurtki, którą na wszelki wypadek trzymałam w szafce szkolnej.
- Nie zachowuj się, jak dziecko.
- Ja zachowuję się, jak dziecko? Ja? - krzyknęłam, opierając dłonie na otwartym oknie samochodu - Jesteś frajerem, Zayn. Nie potrafisz szanować kobiet. Umiesz tylko obrażać i wyżywać się na niewinnych osobach. Nie zrobiłam ci nic, a ty od początku się do mnie przypieprzasz. Po prostu daj mi spokój, okej?
Po tym, jak skończyłam mówić, Zayn zacisnął usta w prostą linijkę, zasunął szybę w samochodzie i odjechał. Ulżyło mi. Wyrzuciłam z siebie wszystko, co chciałam mu powiedzieć. Och, no może nie wszystko, ale przynajmniej większą część. W domu byłam jakieś 40 minut później. Woda kapała ze mnie niesamowicie. W zasadzie mogłabym być żywym wodospadem, o ile coś takiego istnieje. Pokręciłam głową, gdy zauważyłam, że mama dziś nie zrobiła obiadu. Jestem wściekła, zmarznięta, a przede wszystkim głodna. Wszystkie moje dni, od kiedy jestem w Londynie, przypominają jakiś horror. Nie dość, że użeram się z jakimś idiotą, muszę znosić także roztargnienie mojej mamy. Napisałam Vic sms'a, aby wpadła dziś do mnie na noc, na co ona ochoczo przystanęła. Wzięłam kąpiel, która bardzo mi pomogła. Będąc w pokoju, w ręczniku, usłyszałam dzwonek do drzwi. Naprawdę szczerze wierzyłam, że to Victoria. Nie miałam innych koleżanek w tym mieście. Zbiegłam po schodach, otwierając szeroko drzwi. Nie da się opisać mojego zdziwienia, gdy w progu ujrzałam rozbawionego Malika.
- Teraz tak będziesz mnie witała? - zakpił, unosząc jedną brew. Zanim zdążyłam się odezwać, on wszedł do środka i zamknął za sobą mahoniowe drzwi - Moja matka mnie tu przysłała. Mam coś przekazać twojej.
- Mojej mamy nie ma, jest w pracy. Przyjdź jutro, jeśli to takie ważne. A teraz wróć do siebie.
- A co, jeśli chcę spędzić trochę czasu w twoim towarzystwie? - spytał, mierząc wzrokiem moje ciało. Jeszcze bardziej ścisnęłam ręcznik, który miałam na sobie. Przerażał mnie w tej chwili, bo nawet, gdybym chciała, to nie mogłabym się obronić. Nerwowo przygryzłam dolną wargę - Tak serio, przyszedłem, aby z tobą pogadać.
- Pozwolisz, że najpierw się ubiorę, a dopiero wtedy pogadamy?
- To dobry pomysł. Rozpraszasz mnie taka - zaśmiał się gardłowo, siadając na barowym krześle w kuchni. Przewróciłam teatralnie oczyma, a następnie pognałam do swojego pokoju. W moim domu jest Zayn. Malik. Cholerny Malik, który przyprawia mnie o mdłości, ale jednocześnie sprawia, że coś jest nie tak ze mną. Gdy go widzę, jest mi strasznie ciepło. Zauważyłam, że ja sama proszę się o jego towarzystwo. Jaki by nie był, chcę, żeby ciągle gdzieś się kręcił. Przy mnie, rzecz jasna. W garderobie ubrałam bieliznę, a później czarne, bardzo obcisłe spodnie z wysokim stanem i biały t-shirt, który również nie należał do najluźniejszych, z napisem 'Last clean t-shirt'. Wróciłam do mulata.
- Już jestem. Napijesz się czegoś? - zapytałam, zbierając włosy w koński ogon. Zayn rytmicznie uderzał palcami w blat stołu. Pokręcił głową, a później zaczął ględzić, nie dopuszczając mnie do słowa. Właściwie to choć mi zależało, nie słuchałam go.Wybudziłam się z transu dopiero wtedy, gdy jego dłoń uderzyła o stół.
- Nie zamierzam się drugi raz powtarzać, Soleil. Chciałem cię ostrzec, ale jak widzę, masz to w dupie. Jak wszystko inne, co do ciebie mówię. Od teraz będziesz radziła sobie sama - warknął i wyszedł. Niby przed czym chciał mnie ostrzec? Nie znam tu nikogo, więc kto mógłby mi cokolwiek zrobić? I mam radzić sobie sama? A co robię od dłuższego czasu? Czy ktoś mi pomaga w pozbywaniu się Malika? Jasne, że nie. Pokręciłam głową, próbując odepchnąć od siebie każdą myśl, która starała się wbić do mojej głowy. 15 minut później usłyszałam dzwonek do drzwi. Victoria. Przytuliłam ją mocno.
- Nigdy się tak nie cieszyłaś na mój widok - powiedziała zdziwiona, odwzajemniając uścisk.
- Zayn tu był. Już się obawiałam, że to znowu on - bąknęłam, zamykając drzwi.
- A ten, czego chciał? Już nie wystarcza mu męczenie cię w szkole? - zapytała rozbawiona, stawiając na stole swoją torbę z rzeczami i jakąś reklamówkę z jedzeniem.
- Przyszedł mnie przed czymś ostrzec, ale byłam zbyt zainteresowana jego oczami, żeby go słuchać - dopiero teraz dotarło do mnie, co powiedziałam. Vic wytrzeszczyła oczy i zaczęła krzyczeć, że Zayn wcale nie jest mi obojętny. Zamknęłam jej usta dłonią - Bądź cicho.
- Gdyby nie jego charakter, oh, jest całkiem niezły. To największe ciacho w naszej szkole.
- Powinnaś zacząć się z nim umawiać - oznajmiłam, siadając na krześle. Dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami, uśmiechając się złowieszczo - Co ty kombinujesz?
- Pójdę do niego. Dobrze wyglądam? - właściwie to byłam zadowolona z jej planu. Victoria była wpływowa, mogłaby zmienić Malika. Już sobie wyobrażam ich razem, zakochani w sobie po uszy. To byłoby coś cudownego. Kiwnęłam głową, machając nogami w przód i w tył - Wychodzę. Życz mi powodzenia.
- Oczami Zayna.
Usłyszałem pukanie do drzwi. To znowu ta kretynka Soleil, która nie wie, co to dzwonek. Idąc w stronę, z której dochodził dźwięk, uśmiechałem się, sam nie wiem czemu. Może byłem zbyt srogi dla Kellan, ale to tylko dlatego, by ukryć, że mi się podoba. Nigdy żadna dziewczyna nie zrobiła na mnie tak dobrego wrażenia. Była słodka, a zarazem wredna. I jako jedna z nielicznych, nie bała się mnie. Chciałem mieć ją tylko dla siebie. Poza tym, musiałem ją śledzić. Groziło jej niebezpieczeństwo ze strony Jeremy'ego i jego bandy. To były sprawy między nim, a mną, więc nie wiem, po co mieszał w to So. Otworzyłem drzwi z rozmachem, zastanawiając się, kto stoi na schodach. Na pewno nie była to Soleil. Ta postać była o wiele wyższa, niż moja ulubiona sąsiadka. To chyba Victoria, przyjaciółka blondyneczki. Może przyszła dać mi kazanie.
- Cześć, Malik - oparła się o białą framugę drzwi. W tej krótkiej spódniczce, którą miała na sobie, wyglądała nadzwyczaj interesująco. Lubiłem długonogie blondyny. Kręciły mnie niemiłosiernie. Ale w tej chwili, jedyną osobą, którą byłem zafascynowany, była Soleil.
- Czego chcesz? - zapytałem, zakładając ręce na klatce piersiowej. Ona nie odpowiedziała. Zarzuciła mi ręce na szyję i wpiła się w moje usta. Pachniała zmysłowo. I choć nie chciałem tego pocałunku, nie odtrąciłem jej. Skończy się darmowym seksem, więc czemu nie? Zaciągnąłem ją do swojej sypialni, a tam skończyło się tak, jak wcześniej zapowiadałem.
- Oczami Soleil.
Victoria nie wracała już od dłuższego czasu, co właściwie mnie nie dziwiło. Weszłam do swojego pokoju, chcąc zmienić ubiór. Moją uwagę przykuło okno, na przeciwko mojego. To naga Vic i... Zayn. Szczęka mi opadła tak nisko, że praktycznie byłam zmuszona zbierać ją z podłogi. Czym prędzej, zasłoniłam roletę, głośno oddychając. Nie wierzę, że Victoria dała mu się tak szybko. Czy ona ma poczucie własnej wartości? Okej, nie zamierzam się nad tym zastanawiać. Jest moją przyjaciółką, więc nie powinnam źle o niej myśleć. Z racji tego, że prysznic brałam wcześniej, teraz po prostu wciągnęłam na swoje ciało dresy i jakiś t-shirt, który znalazłam jeszcze w moim poprzednim domu.
***
Okej, kochane. Publikuję rozdział, praktycznie tydzień wcześniej. Zmieniam swoje plany, specjalnie dla Was. Kilka dziewczyn pisało mi na nk, że się w to wciągnęło, etc. Okej. Czytacie moje opowiadanie, ale dlaczego nie pojawiają się komentarze? Od teraz to ja zacznę wymagać.
5 komentarzy = Nowy rozdział.
Możecie zostawiać swoje twittery, aski, itp., abym mogła Was informować. Do następnego.
piątek, 14 lutego 2014
Rozdział drugi.
Wściekła wróciłam do domu. Ruszyłam do swojego pokoju, trzaskając głośno drzwiami. Czy moja matka choć przez chwilę zainteresowała się tym, co się stało? Jasne, że nie. Zapaliłam światło w swoim pokoju i usiadłam przed biurkiem. Starałam się skupić teraz myśli na lekcjach, ale kiepsko mi to wychodziło. Krew we mnie wrzała. Jak on może być takim dupkiem? Mój telefon zaczął wibrować. Sms. Świetnie. Otworzyłam skrzynkę. Nieznany. Okej, Zayn. Czego chcesz?
Ach, czy to nie odpowiedź w jego stylu? Jasne, że tak. Odłożyłam ostrożnie telefon na biurko, zastanawiając się, czego ten palant chce ode mnie? W mgnieniu oka przebrnęłam przez wszystkie zadane dziś lekcje i poszłam pod prysznic. Gdybym wiedziała, że tak dobrze się po nim poczuję, wzięłabym go już wcześniej. Czułam się wypoczęta i zrelaksowana, a na dodatek, wszystkie moje myśli, uciekły gdzieś w bok. Słyszałam, jak mama krzyczy z dołu, że wychodzi, że bierze klucze. Powiedziała też coś, że może wrócić późną nocą. Zakupy o 19? Och, a może to jakiś klub ze striptizem? Przyznaj się mamo. Po raz kolejny tego dnia, wywróciłam oczami, naciągając na siebie kołdrę. Przez jakiś czas, zastanawiałam się nad swoim życiem. Byłam strasznie zwykła. I nudna. Miałam wielu znajomych, z którymi uwielbiałam spędzać czas, ale to nie było niczym wyjątkowym. Większość nastolatków ma takich ludzi. Nie znam taty. Mama powiedziała, że odszedł od nas bardzo, bardzo dawno temu. Być może był w moim życiu, gdy skończyłam rok, dwa lata, trzy, cztery. Przecież czegoś takiego się nie pamięta. Moje wspomnienia zaczynają się gdzieś dopiero od podstawówki. To późno, wiem. Przejdźmy dalej. Nigdy nie miałam chłopaka. Nie wiem nawet czemu. Może nie byłam na to gotowa? W zasadzie, zawsze byłam ja, mama i szkoła. Wokół tego kręcił się mój cały świat. Moja matka nie była zaborcza, nic takiego. Czasem mi się wydawało, że jest bardziej wyluzowana ode mnie. Pozwalała mi na wszystko. Pewnie dlatego, że byłam jedynaczką. Ona od zawsze żyła w luksusie. Odkąd pamiętam, nigdy nie brakowało nam pieniędzy. Nasze szafy były wypchane ubraniami, a lodówki wypełnione po brzegi jedzeniem. Czy może być coś lepszego? Nim się spostrzegłam, spałam, jak suseł.
Dokładnie o 7 rozdzwonił się budzik w moim telefonie. Chociaż w piątek miałam na 8:55. A kończyłam również dosyć szybko, jakoś przed 13. Udałam się do łazienki, w której wykonałam wszystkie poranne czynności. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, a włosy rozpuściłam. Z natury były odrobinę pokręcone. Nie zamierzałam nic z nimi robić. W pokoju ubrałam na siebie morelową sukienkę na krótki rękaw, która była w przeróżne wzorki. W pasie przewiązałam ją brązowym paskiem. Dobrałam do tego brązową torebkę i sandałki. Jak na maj, było tu okropnie ciepło. W zasadzie, pogoda była popaprana bardziej, niż Zayn Malik. Wczoraj pół dnia lał deszcz, a dziś ledwo dało się wytrzymać. Zeszłam do kuchni, w której, jak zwykle, nikogo nie było. Zabrałam pieniądze, które mama zostawiła mi na zakupy, oraz kartę na wszelki wypadek. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę przystanku. Stało tam kilkoro uczniów i... Zayn. Kolejny wspaniały dzień w jego towarzystwie. Zdziwiło mnie tylko jedno. Nie miał na sobie skórzanej kurtki i nie jechał motorem. Może byłam tu nowa, ale wczoraj, Victoria powiedziała mi, że to nierozłączne elementy Malika. Co dziwne, stała obok niego śliczna rudowłosa dziewczyna. Mulat obejmował ją jednym ramieniem. Nawet się śmiał. Halo, Zayn Malik się śmieje. Wyglądał tak cudownie z tym uśmiechem.
- Zamknij się - mruknęłam cichutko, wsiadając do tak uwielbianego przeze mnie środka lokomocji. Od razu ujrzałam Victorię. Siedziała sama. Chyba, że wliczymy w to jej pilniczek do paznokci. Victoria i pilniczek do paznokci. Już nie jest taka samotna. Dosiadłam się do niej. Przywitałyśmy się buziakiem w policzek, jak prawdziwe przyjaciółki.
- Cieszę się na nasze dzisiejsze zakupy - wyrzuciła z siebie podekscytowana Vic.
- Ja też. Mam nadzieję, że ten dzień będzie lepsze od poprzedniego - powiedziałam, a po chwili ściszyłam ton swojego głosu - Skoro Malik znalazł sobie dziewczynę, może mi odpuści.
- Wydaje mi się, że to chodzi o coś więcej, So. Uh, chyba mu się podobasz. Gapi się na ciebie - szepnęła mi na ucho. Wyjęłam z torby telefon, włączyłam skrzynkę i podałam dziewczynie urządzenie. Z zaciekawieniem czytała sms'y, które wczoraj wymieniłam z chłopakiem - To trochę obrzydliwe. Ale powiedział, że jesteś śliczna. Urocze.
- No nie wiem. Chciałabym, aby po prostu się odwalił, to wszystko.
- Nie przejmuj się nim, Leil. Swoją drogą. Jutro jest domówka. Ponad połowa szkoły jest na nią zaproszona. Pójdziesz ze mną?
Skinęłam głową. Nasz przystanek. Przede mną wysiadał Malik ze swoją dziewczyną. Przypadkowo się potknęłam. I tak samo przypadkowo znalazłam się w jego ramionach. Gdyby nie on, leżałabym zmasakrowana na chodniku.
- Uważaj, kochanie - wyszeptał i postawił mnie do pionu. Uśmiechnął się szyderczo i wrócił do swojej wybranki. Victoria ułożyła współczująco dłoń na moim ramieniu. Do szkoły doszłyśmy w ciszy. Pierwszy miałam angielski. Vic miała jakieś zajęcia związane z teatrem. Cóż, nuda. Zupełnie nie mój klimat. W klasie, zajęłam miejsce na samym końcu, przy oknie. Przyjemnie wyglądało się przez nie.
- To moje miejsce - usłyszałam jakiś głos nad sobą. Ktoś był zły. A ten ktoś, to nikt inny, jak Zayn - Moje i Claire.
- Szczerze mówiąc, mam to gdzieś. Teraz jest to moje miejsce - odparłam, nie odwracając wzroku od szyby. W tej chwili, była nadzwyczaj interesująca.
- Spieprzaj, albo cię stąd wyniosę - byłam wręcz pewna, że robi sobie żarty. Wiem, że to do niego nie pasuje, ale jakaś część mnie, chciała, aby po prostu udawał głupka. Zanim się odezwałam, chłopak przerzucił mnie przez swoje ramię i wymaszerował z klasy.
- Puść mnie, kretynie - nie zrobił tego - Pomocy.
Wrzasnęłam na całe gardło, a on znowu kpiąco się zaśmiał. Dyrektor wybiegł z pomieszczenia, które zajmował i spojrzał na zdezorientowanego Malika, który już, już, stawiał mnie na podłodze.
- Malik - dyrektor zacisnął usta w prostą linijkę - Zapraszam do mojego gabinetu.
Nim wykonał polecenie mężczyzny, posłał mi wściekłe spojrzenie. O nie, czego on jeszcze chce ode mnie? Bardzo chciałabym schodzić mu z drogi, ale nie potrafię. Z jednej strony cholernie mi imponuje, jest przystojny i uroczy, a z drugiej, moja zawziętość nie pozwala na to, abym odpuszczała. Dzień minął mi zaskakująco szybko. Do końca dnia nie widziałam się już z mulatem, co właściwie, było mi na rękę. Chciałam spędzić ten piątek miło i przyjaźnie. W towarzystwie Victorii. We dwie opuściłyśmy szkołę i udałyśmy się w kierunku galerii. Była OGROMNA. To nawet mało powiedziane.
- Co się dziś działo, jak poszłaś na angielski? Podobno Malik znowu wylądował o dyrka - rzuciła wesoło Vic, ujmując mnie pod ramię. Różnił nas wzrost. Gdyby ktoś przyjrzał się nam od tyłu, wyglądałyśmy, jak bliźniaczki. Tylko moja wysokość, och. Miałam 158 cm. A ona jakieś 170.
- Wyniósł mnie z sali.
- Jak to wyniósł? - moja przyjaciółka radośnie się roześmiała, odgarniając włosy, które opadły jej na twarz.
- Normalnie. Nie chciałam wyjść z miejsca, które zajmował, więc przerzucił mnie przez ramię i wyniósł z klasy. Zaczęłam prosić o pomoc, pojawił się dyrektor i poprosił go do siebie.
- Jesteś strasznie zadziorna, Leil - mruknęła dziewczyna, co ja skomentowałam obojętnym ruchem ramion - Kiedyś doprowadzisz go do furii. Nie wiesz, co on robi z ludźmi. Dla ciebie jest jeszcze wyjątkowo miły.
- Pewnie tak. Chcę go doprowadzić do furii, ale jeszcze nie mam na to pomysłu.
Przez następne 4 godziny buszowałyśmy po sklepach, jak szalone. Kupiłam wiele sukienek. Uwielbiałam tego rodzaju ubrania. Na dodatek wybrałam przy pomocy Vic, strój na jutrzejszą imprezę. Zdecydowałam się na złotą sukienkę, która przykrywała mi pośladki i jeszcze jakąś 1/4 ud. Miała niewielkie wycięcie na plecach i była po prostu śliczna. Do tego dokupiłam czarne szpilki, czarną torebkę i jeszcze milion innych dodatków. Soboto, czekam na ciebie z niecierpliwością.
Jest ohydny. W szkole na mnie najeżdża, a teraz pisze mi, że jestem śliczna? Ale mimo wszystko, musiałam odpisać. Nie mogłam się przed tym powstrzymać. A to wszystko przez tą jego śliczną buźkę. Nie mógł być brzydki? Łatwiej by mi szło wyzywanie go i te inne sprawy.
Może nie powinnam była tak agresywnie reagować, ale uhm, taka już jestem. Trochę arogancka i robię, a dopiero potem myślę. Zanim przyszła odpowiedź, zaczęłam się zastanawiać, jakby wyglądała moja przyjaźń z Zaynem. Och, do cholery, o czym ja w ogóle myślę? Ja i on? Przyjaźń? Nie ma opcji. Ale spójrzmy na to z innej strony - mówił jakiś głos w mojej głowie.
- Nie będę patrzeć na to z innej strony - wrzasnęłam, a gdy doszło do mnie, co robię, uderzyłam się ręką w czoło.
Dokładnie o 7 rozdzwonił się budzik w moim telefonie. Chociaż w piątek miałam na 8:55. A kończyłam również dosyć szybko, jakoś przed 13. Udałam się do łazienki, w której wykonałam wszystkie poranne czynności. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, a włosy rozpuściłam. Z natury były odrobinę pokręcone. Nie zamierzałam nic z nimi robić. W pokoju ubrałam na siebie morelową sukienkę na krótki rękaw, która była w przeróżne wzorki. W pasie przewiązałam ją brązowym paskiem. Dobrałam do tego brązową torebkę i sandałki. Jak na maj, było tu okropnie ciepło. W zasadzie, pogoda była popaprana bardziej, niż Zayn Malik. Wczoraj pół dnia lał deszcz, a dziś ledwo dało się wytrzymać. Zeszłam do kuchni, w której, jak zwykle, nikogo nie było. Zabrałam pieniądze, które mama zostawiła mi na zakupy, oraz kartę na wszelki wypadek. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę przystanku. Stało tam kilkoro uczniów i... Zayn. Kolejny wspaniały dzień w jego towarzystwie. Zdziwiło mnie tylko jedno. Nie miał na sobie skórzanej kurtki i nie jechał motorem. Może byłam tu nowa, ale wczoraj, Victoria powiedziała mi, że to nierozłączne elementy Malika. Co dziwne, stała obok niego śliczna rudowłosa dziewczyna. Mulat obejmował ją jednym ramieniem. Nawet się śmiał. Halo, Zayn Malik się śmieje. Wyglądał tak cudownie z tym uśmiechem.
- Zamknij się - mruknęłam cichutko, wsiadając do tak uwielbianego przeze mnie środka lokomocji. Od razu ujrzałam Victorię. Siedziała sama. Chyba, że wliczymy w to jej pilniczek do paznokci. Victoria i pilniczek do paznokci. Już nie jest taka samotna. Dosiadłam się do niej. Przywitałyśmy się buziakiem w policzek, jak prawdziwe przyjaciółki.
- Cieszę się na nasze dzisiejsze zakupy - wyrzuciła z siebie podekscytowana Vic.
- Ja też. Mam nadzieję, że ten dzień będzie lepsze od poprzedniego - powiedziałam, a po chwili ściszyłam ton swojego głosu - Skoro Malik znalazł sobie dziewczynę, może mi odpuści.
- Wydaje mi się, że to chodzi o coś więcej, So. Uh, chyba mu się podobasz. Gapi się na ciebie - szepnęła mi na ucho. Wyjęłam z torby telefon, włączyłam skrzynkę i podałam dziewczynie urządzenie. Z zaciekawieniem czytała sms'y, które wczoraj wymieniłam z chłopakiem - To trochę obrzydliwe. Ale powiedział, że jesteś śliczna. Urocze.
- No nie wiem. Chciałabym, aby po prostu się odwalił, to wszystko.
- Nie przejmuj się nim, Leil. Swoją drogą. Jutro jest domówka. Ponad połowa szkoły jest na nią zaproszona. Pójdziesz ze mną?
Skinęłam głową. Nasz przystanek. Przede mną wysiadał Malik ze swoją dziewczyną. Przypadkowo się potknęłam. I tak samo przypadkowo znalazłam się w jego ramionach. Gdyby nie on, leżałabym zmasakrowana na chodniku.
- Uważaj, kochanie - wyszeptał i postawił mnie do pionu. Uśmiechnął się szyderczo i wrócił do swojej wybranki. Victoria ułożyła współczująco dłoń na moim ramieniu. Do szkoły doszłyśmy w ciszy. Pierwszy miałam angielski. Vic miała jakieś zajęcia związane z teatrem. Cóż, nuda. Zupełnie nie mój klimat. W klasie, zajęłam miejsce na samym końcu, przy oknie. Przyjemnie wyglądało się przez nie.
- To moje miejsce - usłyszałam jakiś głos nad sobą. Ktoś był zły. A ten ktoś, to nikt inny, jak Zayn - Moje i Claire.
- Szczerze mówiąc, mam to gdzieś. Teraz jest to moje miejsce - odparłam, nie odwracając wzroku od szyby. W tej chwili, była nadzwyczaj interesująca.
- Spieprzaj, albo cię stąd wyniosę - byłam wręcz pewna, że robi sobie żarty. Wiem, że to do niego nie pasuje, ale jakaś część mnie, chciała, aby po prostu udawał głupka. Zanim się odezwałam, chłopak przerzucił mnie przez swoje ramię i wymaszerował z klasy.
- Puść mnie, kretynie - nie zrobił tego - Pomocy.
Wrzasnęłam na całe gardło, a on znowu kpiąco się zaśmiał. Dyrektor wybiegł z pomieszczenia, które zajmował i spojrzał na zdezorientowanego Malika, który już, już, stawiał mnie na podłodze.
- Malik - dyrektor zacisnął usta w prostą linijkę - Zapraszam do mojego gabinetu.
Nim wykonał polecenie mężczyzny, posłał mi wściekłe spojrzenie. O nie, czego on jeszcze chce ode mnie? Bardzo chciałabym schodzić mu z drogi, ale nie potrafię. Z jednej strony cholernie mi imponuje, jest przystojny i uroczy, a z drugiej, moja zawziętość nie pozwala na to, abym odpuszczała. Dzień minął mi zaskakująco szybko. Do końca dnia nie widziałam się już z mulatem, co właściwie, było mi na rękę. Chciałam spędzić ten piątek miło i przyjaźnie. W towarzystwie Victorii. We dwie opuściłyśmy szkołę i udałyśmy się w kierunku galerii. Była OGROMNA. To nawet mało powiedziane.
- Co się dziś działo, jak poszłaś na angielski? Podobno Malik znowu wylądował o dyrka - rzuciła wesoło Vic, ujmując mnie pod ramię. Różnił nas wzrost. Gdyby ktoś przyjrzał się nam od tyłu, wyglądałyśmy, jak bliźniaczki. Tylko moja wysokość, och. Miałam 158 cm. A ona jakieś 170.
- Wyniósł mnie z sali.
- Jak to wyniósł? - moja przyjaciółka radośnie się roześmiała, odgarniając włosy, które opadły jej na twarz.
- Normalnie. Nie chciałam wyjść z miejsca, które zajmował, więc przerzucił mnie przez ramię i wyniósł z klasy. Zaczęłam prosić o pomoc, pojawił się dyrektor i poprosił go do siebie.
- Jesteś strasznie zadziorna, Leil - mruknęła dziewczyna, co ja skomentowałam obojętnym ruchem ramion - Kiedyś doprowadzisz go do furii. Nie wiesz, co on robi z ludźmi. Dla ciebie jest jeszcze wyjątkowo miły.
- Pewnie tak. Chcę go doprowadzić do furii, ale jeszcze nie mam na to pomysłu.
Przez następne 4 godziny buszowałyśmy po sklepach, jak szalone. Kupiłam wiele sukienek. Uwielbiałam tego rodzaju ubrania. Na dodatek wybrałam przy pomocy Vic, strój na jutrzejszą imprezę. Zdecydowałam się na złotą sukienkę, która przykrywała mi pośladki i jeszcze jakąś 1/4 ud. Miała niewielkie wycięcie na plecach i była po prostu śliczna. Do tego dokupiłam czarne szpilki, czarną torebkę i jeszcze milion innych dodatków. Soboto, czekam na ciebie z niecierpliwością.
niedziela, 2 lutego 2014
Rozdział pierwszy.
- Pieprzony Londyn - mruknęłam, siedząc w zatłoczonym autobusie. Oparłam głowę o szybę, z trudem łapiąc każdy oddech. Od 15 minut powinnam być w szkole, ale cóż, jak na złość, utknęliśmy w korku. Mój pierwszy dzień w nowej szkole, a ja zamiast robić dobre wrażenie, wszystko psuję. Chętnie opuściłabym środek lokomocji, z którym muszę żyć przez kilka najbliższych tygodni, ale tak naprawdę, nie miałam pojęcia, gdzie jest moja szkoła. Wiem, że ostatni przystanek był przed moją szkołą. To tyle, jeśli chodzi o moją wiedzę na temat Londynu. Nigdy nie myślałam, że przeprowadzimy się tak daleko. Do tak chłodnego i niezbyt przyjemnego miasta. Na dodatek, obok mnie siedziała puszysta kobieta, która wpychała w siebie kolejną kanapkę. Nie dość, że zajmowała swoje miejsce, siedziała również na połowie mojego. Nie wiem, czy może być coś gorszego, niż ten dzień. Spojrzałam na zegarek zapięty na moim nadgarstku. Na bank nie zdążę na pierwszą lekcję. Boże, moja matka zawsze wpakuje nas w coś, na czym ja wychodzę źle, fatalnie, okropnie. Wydaje mi się, że to słabe określenia. Wkrótce potem autobus ruszył i nie zatrzymywał się już. To znaczy, jeśli chodzi o korki. Zaliczał każdy przystanek po kolei. Nareszcie przyszła kolej na mnie. Ucieszona opuściłam tą kupę złomu i pomaszerowałam do wielkiej, nazbyt eleganckiej szkoły. Otwierając drzwi, zaciągnęłam się zapachem nowości. Uh, może nie będzie tak źle. Dotknęłam pozłacanej klamki i zamaszyście otworzyłam drzwi do sekretariatu. Obok znajdował się pokój dyrektora, przed którym czekał chłopak. Wyglądał strasznie. Pod względem charakteru. Z wyglądu był niczego sobie. Mogłabym powiedzieć, że nigdy nie widziałam przystojniejszego chłopaka. Aż do dziś. Podeszłam do biurka, przy którym siedziała seksowna brunetka. Nie, żeby pociągały mnie kobiety. Po prostu tu nie pasowała. Wyglądała ździrowato i tanio. Ciekawe, co jest nie tak z tą szkołą. Zabrałam harmonogram, który był mi niezwykle potrzebny na dziś, jutro i jeszcze inne dni. Udało mi się znaleźć szafkę, wpisałam kod i wepchnęłam do niej kilka książek. Pierwszą lekcją była biologia. Teraz matematyka. Moim wychowawcą jest facet od matmy?
- Bosko - rzuciłam do siebie. Gdy się odwróciłam, stał za mną ten sam chłopak, którego widziałam przed pokojem dyrektora. Oczywiście, olałam go i ruszyłam w stronę klasy. Szedł za mną krok w krok. Nie mam pojęcia, czego ten popapraniec chciał, ale zaczynało mnie to ostro denerwować. Spojrzałam na niego. Był blisko, stanowczo zbyt blisko - Czego ty chcesz?
- Niczego? - spojrzał na mnie wymownie, a na jego twarzy igrał uśmieszek. Nie podobało mi się to, nie tolerowałam takiego zachowania.
- To po co łazisz za mną? - syknęłam w jego stronę, na co on złapał mnie za łokieć i przyciągnął jeszcze bliżej.
- Nie tym tonem, dziecinko.
- Pieprz się, koleś - wyrwałam się z uścisku, rozmasowując bolący łokieć. Mulat zaśmiał się szyderczo i ruszył w swoim kierunku. Ja obrałam swój.
- Soleil - zaczął mój nowy wychowawca, a ja zmarszczyłam nos. Nie lubiłam, gdy ktoś tak do mnie mówił. Zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu So i Leil - Tak masz na imię, prawda?
- Tak, proszę pana - odparłam, zaciskając palce na książkach.
- Dlaczego nie pojawiłaś się na pierwszej lekcji? Dopiero dołączyłaś do naszej szkoły. Masz niesamowite stopnie, ale twoje zachowanie, uhm, obawiam się, że będą z tobą same problemy.
Że co? Ja i problemy? Nigdy nie sprawiam kłopotów. Nie moja wina, że ten zasrany autobus jechał, jakby chciał, a nie mógł.
- Soleil? - usłyszałam kpiący ton gdzieś z tyłu klasy - Co za żałosne imię.
- Masz jakiś problem? - warknęłam. Zbyt szybko przypomniałam sobie to, co mówił matematyk i powróciłam do swojej poprzedniej postawy - Przepraszam, proszę pana. To się więcej nie powtórzy.
- Mam nadzieję. Zajmij któreś z wolnych miejsc.
Tak się złożyło, że wolne miejsce było tylko obok blondynki, która starannie pielęgnowała swoje paznokcie. Postanowiłam je zająć.
- Olej tego typa z końca. W zasadzie jest przerażający i każdy się go boi. Ale nie warto przejmować się jego komentarzami. Zazwyczaj tak reaguje - uśmiechnęła się miło, wyciągając dłoń w moją stronę - Jestem Victoria. Miło, że dołączyłaś do naszej klasy. Po twoim wyglądzie sądzę, że świetnie się dogadamy.
- Powiedzmy, że miałam dziś z nim małe starcie. Może to dlatego - wzruszyłam beznamiętnie ramionami, ściskając subtelnie dłoń Victorii - Moje imię już znasz, jednak wolę, abyś mówiła na mnie So. Leil też jest okej.
I w takim tempie przebiegła mi ta lekcja i kilka innych. W połowie dnia, Victoria zabrała mnie do stołówki. Powiedziała mi, że do tej pory zajmowała stolik z grupą najpiękniejszych dziewczyn w szkole, ale dla mnie zrobi wyjątek. Usiadłyśmy w kącie sali. Jadłyśmy i gadałyśmy, tak płynęła minuta za minutą. Dopóki nie przysiadł się do nas ten sam chłopak, który wyśmiewał mnie w klasie.
- Czego chcesz, Zayn? - jęknęła niezadowolona Victoria, opierając twarz na dłoniach.
- Chcę sobie coś wyjaśnić z tym straszydłem, więc jeśli możesz, zostaw nas samych.
Straszydłem? A to nowość. Wzięłam do ręki ciastko z kremem i idealnie rozsmarowałam je na twarzy i szyi chłopaka. Słyszałam, jak część stołówki zamiera w bezruchu, a inna część, chichotała pod nosem.
- Doigrałaś się - ciemnowłosy starł dwoma palcami śmietanę zmieszaną z czekoladą ze swojego policzka, splunął na nią, a następnie wepchnął mi na siłę to do buzi. Pomyślałam, że zaraz będę rzygać przed wszystkimi. Wyplułam wszystko obok nogi chłopaka, na co on zaśmiał się szyderczo. Tak bardzo go nienawidzę.
- Soleil, Zayn, zapraszam do mojego gabinetu - oznajmił wrogo dyrektor. Nawet się nie zastanawiając, zabrałam serwetkę ze stołu, wytarłam nią usta i podreptałam za dyrektorem. Już teraz wiedziałam, że nie będzie to zbyt miłe spotkanie. Tuż za mną szedł Malik - Usiądźcie.
Nie chcąc wszczynać kolejnej awantury, zrobiłam to, o co prosił mężczyzna. Zayn rozsiadł się na fotelu, jakby był u siebie.
- Co wasza dwójka sobie wyobrażała, hm? Ty Malik, już dawno powinieneś być usunięty ze szkoły. Nie robisz nic, tylko problemy. Gdyby nie twoi rodzice...
- To co? Co byś zrobił? - warknął na niego mulat - Kto by opłacał szkołę? Ty i twoja dziwka z sekretariatu?
- Odrobinę szacunku - krzyknęłam, szarpiąc go lekko za ramię. On strącił moją dłoń i tylko prychnął.
- Soleil, przyszłaś do naszej szkoły z wysokimi stopniami. Nie pozwól się omotać Zaynowi. To nie jest typ, który będzie mógł ci pomóc. Zaciągnie cię na dno. Tak, jak robił z resztą dziewcząt. Podziękuj swojej mamie za to, że zechciała zostać kolejnym darczyńcą. Możesz wrócić na lekcje.
Zrobiłam to, co kazał. Wróciłam na dwie kolejne lekcje, na których Malik się już nie pojawił. Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z tego, że przysparza, aż tylu kłopotów. Do domu znowu wracałam autobusem. O dziwo, teraz poszło gładko. Autobus jechał, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Szkoda, że nie może być tak rano. W willi, którą obecnie zajmowałyśmy z mamą, zaczęłam szukać swojego telefonu. Nie było go. Albo został w szafce, albo co gorsza, zgubiłam go. To niemożliwe. Przecież zawsze pilnowałam go, jak oka w głowie. Zanim poszłam do dyrektora, miałam go w tylnej kieszeni spodni. Więc bardzo możliwym jest to, że wypadł. Och, tylko nie to. Zbiegłam po schodach, szukając mamy. Kręciła się zawzięcie po kuchni.
- Skarbie, mam do ciebie małą prośbę - zaczęła. Zawsze, gdy czegoś chciała, była nadzwyczaj miła. Właściwie to trochę mnie to wkurzało, ale nigdy jej o tym nie powiedziałam.
- Tak, mamo? - zwróciłam się do niej, umieszczając dłonie w kieszeniach swetra na guziki.
- Na przeciwko nas, mieszka moja koleżanka z pracy. Proszę, pójdź do niej i powiedz, że zapraszam ją dziś na zakupy. Muszę dokończyć obiad i nie mogę tego zrobić, a niestety nie wzięłam jej numeru telefonu.
- Okej - mruknęłam, przewracając teatralnie oczyma. Wiedziałam, że matka nie pochwala tego zachowania, ale cóż, był to mój nawyk wrodzony. Wsunęłam na stopy białe conversy i nie rozglądając się na boki, przebiegłam przez ulicę. Zgrabnie otworzyłam bramkę i weszłam na posesję. Uniosłam pięść i zapukałam dwukrotnie w drzwi. Dopiero teraz zauważyłam, że jest tutaj dzwonek.
- Idiotka - burknęłam do siebie, w tym samym czasie, gdy otwierały się drzwi. Malik. Znowu on? Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?
- Czego chcesz? - wymamrotał, opierając się o framugę drzwi. Miał na sobie tylko koszulkę na ramiączka i krótkie spodenki. Uh, tak mi gorąco. Nim zdążyłam wydać jakiś dźwięk, on uniósł do góry mój telefon i pomachał mi nim przed nosem.
- Skąd go masz? - krzyknęłam, próbując wyrwać mu moją własność. On cofnął dłoń, śmiejąc mi się prosto w twarz - Oddaj.
- Skąd go mam? Trzeba pilnować swoich rzeczy. Przejrzałem i nie ma nic interesującego. Wziąłem twój numer, gdyby był mi potrzebny - fuknął, wciskając mi iPhone'a w różowej obudowie. Przygryzłam nerwowo wargę, wsuwając telefon do swoich jeansów.
- Nie powinieneś się tak zachowywać. To chamskie. Gdybym chciała, sama bym ci go podała. Czy mógłbyś przekazać coś swojej mamie? - chłopak uniósł brew, więc kontynuowałam - Powiedz jej, że moja mama zaprasza ją dziś na zakupy i...
Nim zdążyłam skończyć, Malik zatrzasnął mi drzwi przed nosem. O nie. Miarka się przebrała. Odpowiesz za to, Zayn.
- Bosko - rzuciłam do siebie. Gdy się odwróciłam, stał za mną ten sam chłopak, którego widziałam przed pokojem dyrektora. Oczywiście, olałam go i ruszyłam w stronę klasy. Szedł za mną krok w krok. Nie mam pojęcia, czego ten popapraniec chciał, ale zaczynało mnie to ostro denerwować. Spojrzałam na niego. Był blisko, stanowczo zbyt blisko - Czego ty chcesz?
- Niczego? - spojrzał na mnie wymownie, a na jego twarzy igrał uśmieszek. Nie podobało mi się to, nie tolerowałam takiego zachowania.
- To po co łazisz za mną? - syknęłam w jego stronę, na co on złapał mnie za łokieć i przyciągnął jeszcze bliżej.
- Nie tym tonem, dziecinko.
- Pieprz się, koleś - wyrwałam się z uścisku, rozmasowując bolący łokieć. Mulat zaśmiał się szyderczo i ruszył w swoim kierunku. Ja obrałam swój.
- Soleil - zaczął mój nowy wychowawca, a ja zmarszczyłam nos. Nie lubiłam, gdy ktoś tak do mnie mówił. Zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu So i Leil - Tak masz na imię, prawda?
- Tak, proszę pana - odparłam, zaciskając palce na książkach.
- Dlaczego nie pojawiłaś się na pierwszej lekcji? Dopiero dołączyłaś do naszej szkoły. Masz niesamowite stopnie, ale twoje zachowanie, uhm, obawiam się, że będą z tobą same problemy.
Że co? Ja i problemy? Nigdy nie sprawiam kłopotów. Nie moja wina, że ten zasrany autobus jechał, jakby chciał, a nie mógł.
- Soleil? - usłyszałam kpiący ton gdzieś z tyłu klasy - Co za żałosne imię.
- Masz jakiś problem? - warknęłam. Zbyt szybko przypomniałam sobie to, co mówił matematyk i powróciłam do swojej poprzedniej postawy - Przepraszam, proszę pana. To się więcej nie powtórzy.
- Mam nadzieję. Zajmij któreś z wolnych miejsc.
Tak się złożyło, że wolne miejsce było tylko obok blondynki, która starannie pielęgnowała swoje paznokcie. Postanowiłam je zająć.
- Olej tego typa z końca. W zasadzie jest przerażający i każdy się go boi. Ale nie warto przejmować się jego komentarzami. Zazwyczaj tak reaguje - uśmiechnęła się miło, wyciągając dłoń w moją stronę - Jestem Victoria. Miło, że dołączyłaś do naszej klasy. Po twoim wyglądzie sądzę, że świetnie się dogadamy.
- Powiedzmy, że miałam dziś z nim małe starcie. Może to dlatego - wzruszyłam beznamiętnie ramionami, ściskając subtelnie dłoń Victorii - Moje imię już znasz, jednak wolę, abyś mówiła na mnie So. Leil też jest okej.
I w takim tempie przebiegła mi ta lekcja i kilka innych. W połowie dnia, Victoria zabrała mnie do stołówki. Powiedziała mi, że do tej pory zajmowała stolik z grupą najpiękniejszych dziewczyn w szkole, ale dla mnie zrobi wyjątek. Usiadłyśmy w kącie sali. Jadłyśmy i gadałyśmy, tak płynęła minuta za minutą. Dopóki nie przysiadł się do nas ten sam chłopak, który wyśmiewał mnie w klasie.
- Czego chcesz, Zayn? - jęknęła niezadowolona Victoria, opierając twarz na dłoniach.
- Chcę sobie coś wyjaśnić z tym straszydłem, więc jeśli możesz, zostaw nas samych.
Straszydłem? A to nowość. Wzięłam do ręki ciastko z kremem i idealnie rozsmarowałam je na twarzy i szyi chłopaka. Słyszałam, jak część stołówki zamiera w bezruchu, a inna część, chichotała pod nosem.
- Doigrałaś się - ciemnowłosy starł dwoma palcami śmietanę zmieszaną z czekoladą ze swojego policzka, splunął na nią, a następnie wepchnął mi na siłę to do buzi. Pomyślałam, że zaraz będę rzygać przed wszystkimi. Wyplułam wszystko obok nogi chłopaka, na co on zaśmiał się szyderczo. Tak bardzo go nienawidzę.
- Soleil, Zayn, zapraszam do mojego gabinetu - oznajmił wrogo dyrektor. Nawet się nie zastanawiając, zabrałam serwetkę ze stołu, wytarłam nią usta i podreptałam za dyrektorem. Już teraz wiedziałam, że nie będzie to zbyt miłe spotkanie. Tuż za mną szedł Malik - Usiądźcie.
Nie chcąc wszczynać kolejnej awantury, zrobiłam to, o co prosił mężczyzna. Zayn rozsiadł się na fotelu, jakby był u siebie.
- Co wasza dwójka sobie wyobrażała, hm? Ty Malik, już dawno powinieneś być usunięty ze szkoły. Nie robisz nic, tylko problemy. Gdyby nie twoi rodzice...
- To co? Co byś zrobił? - warknął na niego mulat - Kto by opłacał szkołę? Ty i twoja dziwka z sekretariatu?
- Odrobinę szacunku - krzyknęłam, szarpiąc go lekko za ramię. On strącił moją dłoń i tylko prychnął.
- Soleil, przyszłaś do naszej szkoły z wysokimi stopniami. Nie pozwól się omotać Zaynowi. To nie jest typ, który będzie mógł ci pomóc. Zaciągnie cię na dno. Tak, jak robił z resztą dziewcząt. Podziękuj swojej mamie za to, że zechciała zostać kolejnym darczyńcą. Możesz wrócić na lekcje.
Zrobiłam to, co kazał. Wróciłam na dwie kolejne lekcje, na których Malik się już nie pojawił. Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z tego, że przysparza, aż tylu kłopotów. Do domu znowu wracałam autobusem. O dziwo, teraz poszło gładko. Autobus jechał, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Szkoda, że nie może być tak rano. W willi, którą obecnie zajmowałyśmy z mamą, zaczęłam szukać swojego telefonu. Nie było go. Albo został w szafce, albo co gorsza, zgubiłam go. To niemożliwe. Przecież zawsze pilnowałam go, jak oka w głowie. Zanim poszłam do dyrektora, miałam go w tylnej kieszeni spodni. Więc bardzo możliwym jest to, że wypadł. Och, tylko nie to. Zbiegłam po schodach, szukając mamy. Kręciła się zawzięcie po kuchni.
- Skarbie, mam do ciebie małą prośbę - zaczęła. Zawsze, gdy czegoś chciała, była nadzwyczaj miła. Właściwie to trochę mnie to wkurzało, ale nigdy jej o tym nie powiedziałam.
- Tak, mamo? - zwróciłam się do niej, umieszczając dłonie w kieszeniach swetra na guziki.
- Na przeciwko nas, mieszka moja koleżanka z pracy. Proszę, pójdź do niej i powiedz, że zapraszam ją dziś na zakupy. Muszę dokończyć obiad i nie mogę tego zrobić, a niestety nie wzięłam jej numeru telefonu.
- Okej - mruknęłam, przewracając teatralnie oczyma. Wiedziałam, że matka nie pochwala tego zachowania, ale cóż, był to mój nawyk wrodzony. Wsunęłam na stopy białe conversy i nie rozglądając się na boki, przebiegłam przez ulicę. Zgrabnie otworzyłam bramkę i weszłam na posesję. Uniosłam pięść i zapukałam dwukrotnie w drzwi. Dopiero teraz zauważyłam, że jest tutaj dzwonek.
- Idiotka - burknęłam do siebie, w tym samym czasie, gdy otwierały się drzwi. Malik. Znowu on? Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?
- Czego chcesz? - wymamrotał, opierając się o framugę drzwi. Miał na sobie tylko koszulkę na ramiączka i krótkie spodenki. Uh, tak mi gorąco. Nim zdążyłam wydać jakiś dźwięk, on uniósł do góry mój telefon i pomachał mi nim przed nosem.
- Skąd go masz? - krzyknęłam, próbując wyrwać mu moją własność. On cofnął dłoń, śmiejąc mi się prosto w twarz - Oddaj.
- Skąd go mam? Trzeba pilnować swoich rzeczy. Przejrzałem i nie ma nic interesującego. Wziąłem twój numer, gdyby był mi potrzebny - fuknął, wciskając mi iPhone'a w różowej obudowie. Przygryzłam nerwowo wargę, wsuwając telefon do swoich jeansów.
- Nie powinieneś się tak zachowywać. To chamskie. Gdybym chciała, sama bym ci go podała. Czy mógłbyś przekazać coś swojej mamie? - chłopak uniósł brew, więc kontynuowałam - Powiedz jej, że moja mama zaprasza ją dziś na zakupy i...
Nim zdążyłam skończyć, Malik zatrzasnął mi drzwi przed nosem. O nie. Miarka się przebrała. Odpowiesz za to, Zayn.
sobota, 1 lutego 2014
Prolog.
I będąc tu bez Ciebie,
to tak, jakbym budził się dla:
tylko połowy niebieskiego nieba,
trochę tam, ale nie całkiem.
Spaceruję tylko z jednym butem.
Jestem połową serca bez Ciebie.
W najlepszym wypadku, jestem połową człowieka,
z połową strzały w mojej klatce piersiowej.
Tęsknie za wszystkim, co robimy.
Jestem połową serca bez Ciebie. *
to tak, jakbym budził się dla:
tylko połowy niebieskiego nieba,
trochę tam, ale nie całkiem.
Spaceruję tylko z jednym butem.
Jestem połową serca bez Ciebie.
W najlepszym wypadku, jestem połową człowieka,
z połową strzały w mojej klatce piersiowej.
Tęsknie za wszystkim, co robimy.
Jestem połową serca bez Ciebie. *
______________________________
* Tekst piosenki One Direction - Half a heart.
Subskrybuj:
Posty (Atom)