niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział pierwszy.

- Pieprzony Londyn - mruknęłam, siedząc w zatłoczonym autobusie. Oparłam głowę o szybę, z trudem łapiąc każdy oddech. Od 15 minut powinnam być w szkole, ale cóż, jak na złość, utknęliśmy w korku. Mój pierwszy dzień w nowej szkole, a ja zamiast robić dobre wrażenie, wszystko psuję. Chętnie opuściłabym środek lokomocji, z którym muszę żyć przez kilka najbliższych tygodni, ale tak naprawdę, nie miałam pojęcia, gdzie jest moja szkoła. Wiem, że ostatni przystanek był przed moją szkołą. To tyle, jeśli chodzi o moją wiedzę na temat Londynu. Nigdy nie myślałam, że przeprowadzimy się tak daleko. Do tak chłodnego i niezbyt przyjemnego miasta. Na dodatek, obok mnie siedziała puszysta kobieta, która wpychała w siebie kolejną kanapkę. Nie dość, że zajmowała swoje miejsce, siedziała również na połowie mojego. Nie wiem, czy może być coś gorszego, niż ten dzień. Spojrzałam na zegarek zapięty na moim nadgarstku. Na bank nie zdążę na pierwszą lekcję. Boże, moja matka zawsze wpakuje nas w coś, na czym ja wychodzę źle, fatalnie, okropnie. Wydaje mi się, że to słabe określenia. Wkrótce potem autobus ruszył i nie zatrzymywał się już. To znaczy, jeśli chodzi o korki. Zaliczał każdy przystanek po kolei. Nareszcie przyszła kolej na mnie. Ucieszona opuściłam tą kupę złomu i pomaszerowałam do wielkiej, nazbyt eleganckiej szkoły. Otwierając drzwi, zaciągnęłam się zapachem nowości. Uh, może nie będzie tak źle. Dotknęłam pozłacanej klamki i zamaszyście otworzyłam drzwi do sekretariatu. Obok znajdował się pokój dyrektora, przed którym czekał chłopak. Wyglądał strasznie. Pod względem charakteru. Z wyglądu był niczego sobie. Mogłabym powiedzieć, że nigdy nie widziałam przystojniejszego chłopaka. Aż do dziś. Podeszłam do biurka, przy którym siedziała seksowna brunetka. Nie, żeby pociągały mnie kobiety. Po prostu tu nie pasowała. Wyglądała ździrowato i tanio. Ciekawe, co jest nie tak z tą szkołą. Zabrałam harmonogram, który był mi niezwykle potrzebny na dziś, jutro i jeszcze inne dni. Udało mi się znaleźć szafkę, wpisałam kod i wepchnęłam do niej kilka książek. Pierwszą lekcją była biologia. Teraz matematyka. Moim wychowawcą jest facet od matmy?
- Bosko - rzuciłam do siebie. Gdy się odwróciłam, stał za mną ten sam chłopak, którego widziałam przed pokojem dyrektora. Oczywiście, olałam go i ruszyłam w stronę klasy. Szedł za mną krok w krok. Nie mam pojęcia, czego ten popapraniec chciał, ale zaczynało mnie to ostro denerwować. Spojrzałam na niego. Był blisko, stanowczo zbyt blisko - Czego ty chcesz?
- Niczego? - spojrzał na mnie wymownie, a na jego twarzy igrał uśmieszek. Nie podobało mi się to, nie tolerowałam takiego zachowania.
- To po co łazisz za mną? - syknęłam w jego stronę, na co on złapał mnie za łokieć i przyciągnął jeszcze bliżej.
- Nie tym tonem, dziecinko.
- Pieprz się, koleś - wyrwałam się z uścisku, rozmasowując bolący łokieć. Mulat zaśmiał się szyderczo i ruszył w swoim kierunku. Ja obrałam swój.

- Soleil - zaczął mój nowy wychowawca, a ja zmarszczyłam nos. Nie lubiłam, gdy ktoś tak do mnie mówił. Zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu So i Leil - Tak masz na imię, prawda?
- Tak, proszę pana - odparłam, zaciskając palce na książkach.
- Dlaczego nie pojawiłaś się na pierwszej lekcji? Dopiero dołączyłaś do naszej szkoły. Masz niesamowite stopnie, ale twoje zachowanie, uhm, obawiam się, że będą z tobą same problemy.
Że co? Ja i problemy? Nigdy nie sprawiam kłopotów. Nie moja wina, że ten zasrany autobus jechał, jakby chciał, a nie mógł.
- Soleil? - usłyszałam kpiący ton gdzieś z tyłu klasy - Co za żałosne imię.
- Masz jakiś problem? - warknęłam. Zbyt szybko przypomniałam sobie to, co mówił matematyk i powróciłam do swojej poprzedniej postawy - Przepraszam, proszę pana. To się więcej nie powtórzy.
- Mam nadzieję. Zajmij któreś z wolnych miejsc.
Tak się złożyło, że wolne miejsce było tylko obok blondynki, która starannie pielęgnowała swoje paznokcie. Postanowiłam je zająć.
- Olej tego typa z końca. W zasadzie jest przerażający i każdy się go boi. Ale nie warto przejmować się jego komentarzami. Zazwyczaj tak reaguje - uśmiechnęła się miło, wyciągając dłoń w moją stronę - Jestem Victoria. Miło, że dołączyłaś do naszej klasy. Po twoim wyglądzie sądzę, że świetnie się dogadamy.
- Powiedzmy, że miałam dziś z nim małe starcie. Może to dlatego - wzruszyłam beznamiętnie ramionami, ściskając subtelnie dłoń Victorii - Moje imię już znasz, jednak wolę, abyś mówiła na mnie So. Leil też jest okej.
I w takim tempie przebiegła mi ta lekcja i kilka innych. W połowie dnia, Victoria zabrała mnie do stołówki. Powiedziała mi, że do tej pory zajmowała stolik z grupą najpiękniejszych dziewczyn w szkole, ale dla mnie zrobi wyjątek. Usiadłyśmy w kącie sali. Jadłyśmy i gadałyśmy, tak płynęła minuta za minutą. Dopóki nie przysiadł się do nas ten sam chłopak, który wyśmiewał mnie w klasie.
- Czego chcesz, Zayn? - jęknęła niezadowolona Victoria, opierając twarz na dłoniach.
- Chcę sobie coś wyjaśnić z tym straszydłem, więc jeśli możesz, zostaw nas samych.
Straszydłem? A to nowość. Wzięłam do ręki ciastko z kremem i idealnie rozsmarowałam je na twarzy i szyi chłopaka. Słyszałam, jak część stołówki zamiera w bezruchu, a inna część, chichotała pod nosem.
- Doigrałaś się - ciemnowłosy starł dwoma palcami śmietanę zmieszaną z czekoladą ze swojego policzka, splunął na nią, a następnie wepchnął mi na siłę to do buzi. Pomyślałam, że zaraz będę rzygać przed wszystkimi. Wyplułam wszystko obok nogi chłopaka, na co on zaśmiał się szyderczo. Tak bardzo go nienawidzę.
- Soleil, Zayn, zapraszam do mojego gabinetu - oznajmił wrogo dyrektor. Nawet się nie zastanawiając, zabrałam serwetkę ze stołu, wytarłam nią usta i podreptałam za dyrektorem. Już teraz wiedziałam, że nie będzie to zbyt miłe spotkanie. Tuż za mną szedł Malik - Usiądźcie.
Nie chcąc wszczynać kolejnej awantury, zrobiłam to, o co prosił mężczyzna. Zayn rozsiadł się na fotelu, jakby był u siebie.
- Co wasza dwójka sobie wyobrażała, hm? Ty Malik, już dawno powinieneś być usunięty ze szkoły. Nie robisz nic, tylko problemy. Gdyby nie twoi rodzice...
- To co? Co byś zrobił? - warknął na niego mulat - Kto by opłacał szkołę? Ty i twoja dziwka z sekretariatu?
- Odrobinę szacunku - krzyknęłam, szarpiąc go lekko za ramię. On strącił moją dłoń i tylko prychnął.
- Soleil, przyszłaś do naszej szkoły z wysokimi stopniami. Nie pozwól się omotać Zaynowi. To nie jest typ, który będzie mógł ci pomóc. Zaciągnie cię na dno. Tak, jak robił z resztą dziewcząt. Podziękuj swojej mamie za to, że zechciała zostać kolejnym darczyńcą. Możesz wrócić na lekcje.
Zrobiłam to, co kazał. Wróciłam na dwie kolejne lekcje, na których Malik się już nie pojawił. Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z tego, że przysparza, aż tylu kłopotów. Do domu znowu wracałam autobusem. O dziwo, teraz poszło gładko. Autobus jechał, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Szkoda, że nie może być tak rano. W willi, którą obecnie zajmowałyśmy z mamą, zaczęłam szukać swojego telefonu. Nie było go. Albo został w szafce, albo co gorsza, zgubiłam go. To niemożliwe. Przecież zawsze pilnowałam go, jak oka w głowie. Zanim poszłam do dyrektora, miałam go w tylnej kieszeni spodni. Więc bardzo możliwym jest to, że wypadł. Och, tylko nie to. Zbiegłam po schodach, szukając mamy. Kręciła się zawzięcie po kuchni.
- Skarbie, mam do ciebie małą prośbę - zaczęła. Zawsze, gdy czegoś chciała, była nadzwyczaj miła. Właściwie to trochę mnie to wkurzało, ale nigdy jej o tym nie powiedziałam.
- Tak, mamo? - zwróciłam się do niej, umieszczając dłonie w kieszeniach swetra na guziki.
- Na przeciwko nas, mieszka moja koleżanka z pracy. Proszę, pójdź do niej i powiedz, że zapraszam ją dziś na zakupy. Muszę dokończyć obiad i nie mogę tego zrobić, a niestety nie wzięłam jej numeru telefonu.
- Okej - mruknęłam, przewracając teatralnie oczyma. Wiedziałam, że matka nie pochwala tego zachowania, ale cóż, był to mój nawyk wrodzony. Wsunęłam na stopy białe conversy i nie rozglądając się na boki, przebiegłam przez ulicę. Zgrabnie otworzyłam bramkę i weszłam na posesję. Uniosłam pięść i zapukałam dwukrotnie w drzwi. Dopiero teraz zauważyłam, że jest tutaj dzwonek.
- Idiotka - burknęłam do siebie, w tym samym czasie, gdy otwierały się drzwi. Malik. Znowu on? Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?
- Czego chcesz? - wymamrotał, opierając się o framugę drzwi. Miał na sobie tylko koszulkę na ramiączka i krótkie spodenki. Uh, tak mi gorąco. Nim zdążyłam wydać jakiś dźwięk, on uniósł do góry mój telefon i pomachał mi nim przed nosem.
- Skąd go masz? - krzyknęłam, próbując wyrwać mu moją własność. On cofnął dłoń, śmiejąc mi się prosto w twarz - Oddaj.
- Skąd go mam? Trzeba pilnować swoich rzeczy. Przejrzałem i nie ma nic interesującego. Wziąłem twój numer, gdyby był mi potrzebny - fuknął, wciskając mi iPhone'a w różowej obudowie. Przygryzłam nerwowo wargę, wsuwając telefon do swoich jeansów.
- Nie powinieneś się tak zachowywać. To chamskie. Gdybym chciała, sama bym ci go podała. Czy mógłbyś przekazać coś swojej mamie? - chłopak uniósł brew, więc kontynuowałam - Powiedz jej, że moja mama zaprasza ją dziś na zakupy i...
Nim zdążyłam skończyć, Malik zatrzasnął mi drzwi przed nosem. O nie. Miarka się przebrała. Odpowiesz za to, Zayn.

4 komentarze:

  1. Połknęłam prolog i pierwszy rozdział wciągu paru minut. Naprawdę rewelacyjnie piszesz i nie wiem dlaczego nikt tu nie zagląda :( Przynajmniej masz mnie - wierną czytelniczkę :) Poinformuj mnie o nowym rozdziale, koniecznie!
    Tym samym zapraszam na 1 rozdział, do mnie: http://dictator-fanfiction.blogspot.com/ :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym zaprosić cię na moją szabloniarnię, która powstała bardzo niedawno. Szukam osób, które byłyby w stanie oceniać moje prace, a jeśli zechcesz będziesz mogła złożyć zamówienie na własny szablon :) Zapraszam serdecznie www.place-of-szablony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaynie w roli bad boya, mrrrrh! Aż chce się więcej :D Postanowiłam wpaść i przeczytać co tu masz. Przepraszam, że wczoraj zostawiłam jedynie głupi komentarz ze spamem ale było już późno, a zależało mi na drobnej reklami. Po drugie bardzo się cieszę że zainteresował cię szablon z Zenem, i bardzo dziękuję za pobranie :) Jesteś pierwszą osobą która cokolwiek pobrała z mojego bloga :D Ale przechodząc do opowiadania, jest po prostu GE-NIALL-NE :D Oczywiście jest to tylko rozdział, ale mam nadzieję, że pozostałe będą równie świetne :D Będę ci wdzięczna, jeśli będziesz informować mnie o nowych rozdziałach na moim blogu lub twitterze - @_houis

    I przy okazji chciałabym zaprosić się na swoje opowiadanie, które piszę o Lou. Może cię zainteresuje i również zostawisz komentarz?
    Serdecznie pozdrawiam i życzę weny!

    [ forgiveness-fanfiction.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, gdzie rozdział 2? :) Czekam i czekam i nie mogę się doczekać :(((
    http://dictator-fanfiction.blogspot.com/ - Chciałabym zaprosić na rozdział 2 mojego ff. :)
    Pozdrawiam,
    Humant.

    OdpowiedzUsuń