niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział czwarty.

Obudziłam się wcześniej, niż mam w zwyczaju. Od 5 nad ranem, moja matka intensywnie buszowała po kuchni, co sprowadzało moją cierpliwość na granicę. W zasadzie dawno ją przekroczyła. Nie dawała mi spać. To, że ona była wypoczęta, nie oznaczało, że ja też jestem. Przycisnęłam poduszkę do swojej twarzy, chcąc tym samym zagłuszyć hałas dochodzący z dołu. To było na nic. Podniosłam swojego iPhone'a, sprawdzając, czy mam jakieś nowe sms'y. Był jeden od Vic. Tak wyglądała nasza rozmowa:

Nie mogąc zasnąć, wstałam z łóżka i zaświeciłam światło w pokoju. Włączyłam muzykę, zamierzając odrobinę skupić się na tańcu. Chciałam dołączyć na jakieś zajęcia w tym mieście, aby mieć trochę rozrywki i zajęcia. Lekcje odrabiałam w błyskawicznym tempie, nigdy nie miałam zaległości, za to czasu wolnego, było aż nadto. Umiałam każdy rodzaj tańca. Teraz ćwiczyłam dancehall. Z tego, co wiem, w szkole też ktoś to tańczy. Odszukam tą osobę i dołączę do jej zespołu. Godzinę później, brałam prysznic. Wysuszyłam włosy, które spięłam w niechlujnego koka, a następnie udałam się do garderoby. Dziś nadal lało. Ale to nic. Zdecydowałam się na szary sweter i rozkloszowaną spódnicę z niebieskimi, brązowymi i białymi pasami. Fantastycznie. Dobrałam do tego szarą torbę i zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Później umyłam zęby i umalowałam się. 
- Mamo, dlaczego rano tak hałasowałaś? - zapytałam ciekawa tego, co wyprawiała moja matka. Ona uśmiechnęła się, kładąc przede mną małe, granatowe pudełeczko. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- No, otwórz - pośpieszała mnie. Zrobiłam, jak kazała. W środku były kluczyki do auta. Pisnęłam radośnie, zarzucając jej ręce na szyję.
- Kocham cię - wybiegłam przed dom na boso. Moje cudo stało na podjeździe. Był to ciemnoszary Porsche Boxster S. Wiedziałam to, bo zawsze o takim marzyłam. Jeszcze raz uścisnęłam mamę i wsiadłam do środka. Uwielbiałam zapach nowości. Tym bardziej, mojego samochodu. Wróciłam do domu, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Czy może spotkać mnie coś lepszego? Chyba nie. Już nic nie zepsuje tego dnia. 
- Wiedziałam, że jest ci bardzo potrzebny, dlatego powiedziałam wczoraj, że idę do pracy, a tak naprawdę, szukałam tego samochodu. Kupiłam ostatni. Praktycznie nigdzie nie mieli. Rano ktoś go przywiózł, więc był straszny hałas. 
- Jest idealny i tylko mój. Dziękuję, mamo - rzuciłam na odchodne. W swojej łazience obmyłam stopy, po czym wykonałam wszystko, co mi zostało. O 7:30 wyruszyłam z domu. W szkole byłam na czas. Z szafki zabrałam odpowiednie książki, a gdy usłyszałam ciche westchnięcie, obróciłam się tyłem do mojej własności. Victoria maszerowała wyraźnie zadowolona przez korytarz. Za rękę. Z Malikiem. Nie wiedziałam, że tak szybko się to rozwinie. Jedyne, co sprawiło mi przykrość to to, że nawet na mnie nie spojrzała. Kto będzie ją potem pocieszał, gdy będzie przez niego płakać? Na pewno nie ja. Ja nigdy bym jej nie olała tak, jak ona mnie. Na wszystkich lekcjach siedziała z Zaynem. Lunch również jadła z nim. Świetnie. Mam to gdzieś. Po skończonych lekcjach, poszłam na to głupie przesłuchanie, o ile tak to można nazwać. Wszyscy byli zadowoleni z tego, jak się poruszam. Z trybun doszedł mnie odgłos oklasków. Zayn? A co ten tu robi? I to bez Vic? Wzruszyłam ramionami, ściskając każdą osobę, która mi gratulowała. Umówiliśmy się na pizzę, dziś o 19. Wychodząc z sali gimnastycznej, poczułam czyjeś dłonie na swojej talii. Mulat przycisnął mnie do ściany, uśmiechając się opryskliwie.
- Ładnie tańczysz - wymamrotał.
- Nie powinieneś być z Victorią? - skrzywiłam się, wiercąc go wzrokiem. 
- Myśli, że jestem na korepetycjach. Wolę zajmować się śledzeniem ciebie - odparł wyraźnie rozbawiony całą sytuacją. Prychnęłam pod nosem, idąc w kierunku drzwi. Wsiadłam do samochodu, a na siedzeniu pasażera, pojawił się Zayn.
- Posłuchaj, mam dziś najlepszy dzień, odkąd zamieszkałam w tym cholernym mieście. Miej odrobinę serca i zostaw mnie w spokoju. Proszę - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, a on tylko się zaśmiał. 
- Po prostu podrzuć mnie do domu, okej? Mam tam spotkać się z Victorią. Nie chce mi się tłuc autobusami. A co do uczuć, nie mam ich - westchnął beznamiętnie - Fajne auto. Twoje?
- Tak, dostałam je dziś rano - mruknęłam zadowolona, włączając radio. 
- Podoba mi się, ale jest za bardzo kobiece. Niedługo wakacje. Co będziesz robić?
- Myślę, że wrócę do Ameryki, aby spotkać się ze starymi znajomymi. A potem, popracuję. A ty? - spojrzałam na niego. Obserwował mnie. Zbyt intensywnie. Jedyne, co przykuło moją uwagę, to to, że Zayn nie miał dziś na sobie swojej kurtki. Po raz kolejny. Był ubrany w szarą bluzę i jasne jeansy. Na stopach miał białe air force. 
- Po co będziesz pracować, skoro twoja matka zarabia kupę kasy? 
- Bo dobrze wygląda w CV. Nieważne. Nie odpowiedziałeś mi, co będziesz robił.
- O ile wytrzymam z Victorią, w co niezbyt wierzę, zabiorę ją do Francji. A potem nie wiem. Poszlajam się z kumplami po mieście - odpowiedział znudzony. Wow, chce ją zabrać do Francji. Chociaż zaprzeczył, to nie da się nie zauważyć, że myśli o niej dosyć poważnie. Zresztą, nawet go nie znam, nie mogę tego ocenić. Kiedy zaparkowałam pod swoim domem, chłopak wyszedł z samochodu - Dzięki za podwózkę.
Machnął w moją stronę i poszedł. Powiedział to tak, jakby ćwiczył ten teks przez lata. Westchnęłam cicho, zabierając swoje rzeczy z tylnego siedzenia. Miałam jakieś dwie godziny. Potem musiałam być gotowa na pizzę z nowymi znajomymi. Postanowiłam się tylko odświeżyć i zmienić zestaw ubrań. Poza tym, rozpuściłam włosy i je wyprostowałam. Ubrałam na siebie lateksowe spodnie, a do tego krótką, czarną bluzkę na grubych ramiączkach. Dokładnie taką, jaką nosiła Miley Cyrus. Zawiesiłam na szyi srebrny łańcuch. Dobrałam też wiele innych dodatków. Na stopach miałam srebrne trampki na platformie, które wpasowywały się w mój strój. Wzięłam od mamy pieniądze i pojechałam na umówione spotkanie. 

- Victoria dziś cię olała w szkole - mruknęła zniesmaczona Margaret - To przez Zayna. On ma taki wpływ na dziewczyny. Wiem, co mówię. Też byłam pod jego cholernym urokiem.
- Co ta miłość nie robi z człowiekiem - wtrąciła cicho Julie, obdarzając nas wszystkich uśmiechem.
- Co prawda, to prawda. Ale nie zajmujmy się nią. Jeszcze do ciebie wróci. A jeśli nie, to masz nas. Jesteśmy, jak rodzina - zaśmiała się Alfie. Nie znałam jej pełnego imienia, ale wszyscy się tak do niej zwracali. Była strasznie pokręconą dziewczyną. Miała platynowe włosy z masą różowych pasemek. Wyglądała bardzo kolorowo. Pomijając jej wygląd, wydawała się być miła, ale wiele osób jej unikało w szkole. Nie wiem dlaczego. Po opuszczeniu restauracji, każdy poszedł w swoją stronę. Kiedy kierowałam się na parking, ktoś stanął przede mną. 
- Zayn cię zostawił dla twojej przyjaciółki? - poznałam go. To ten sam typ, który dobierał się do mnie na imprezie.
- Ale tak się składa, że nie byłam dziewczyną Malika. To było po prostu jakieś idiotyczne przedstawienie - odparłam, chcąc go wyminąć. Nie pozwolił mi na to. Przyciągnął mnie do siebie. Wsuwał swoje zimne, skostniałe i szorstkie dłonie pod moją bluzkę. Zaczynałam panikować. Przysięgam, że nigdy tak się nie bałam. Nie chciałam być ofiarą gwałtu. Nie chciałam, żeby wysiadła mi psychika. Lodowaty głos przywrócił mnie do życia.
- Odpierdol się od niej. Mówiłem, że to sprawa między nami, Jeremy. Ona nie jest niczemu winna.
Malik. Oh, Zayn, mój wybawco, mój bohaterze. Jestem kretynką, skoro tak uważam. Wkurzało mnie tylko to, że mulat pojawia się dokładnie w każdym miejscu, w którym jestem ja. Bez przesady. Okej, uratował moje dziewictwo, jestem mu dozgonnie wdzięczna. Nic poza tym. Nim zdążyłam się spostrzec, brunet siedział na tamtym i okładał go pięściami. To chyba ulubione zajęcie Zayna. Wkrótce potem, Malik odciągnął mnie stamtąd. Trzymał kurczowo moją dłoń. Ale nie sprawiał mi tym bólu. Chyba nie chciał, abym się wyrwała - Wszystko w porządku? Nic ci nie zrobił?
- Dlaczego się tak o mnie martwisz? - uniosłam pytająco brew - I dlaczego mnie śledzisz?
- Nie chciałaś mnie słuchać, gdy przyszedłem do ciebie, więc postanowiłem łazić za tobą. Nie jesteś bezpieczna, Soleil.
- Przestań używać mojego pełnego imienia - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Dobra. Może nie prosto w twarz, bo jestem milion razy niższa od niego, ale jednak wykrzyczałam. 
- Jest piękne. Nie wiem, czego od niego chcesz - bąknął. Był czymś niezwykle zaaferowany. Może moim zachowaniem? Inna dziewczyna leżałaby u jego stóp i wychwalała ten czyn. Cóż, ja mogę mu podziękować. 
- Jeszcze niedawno je wyśmiewałeś, ale to nie jest ważne. Co z Vic?
- Śpi w moim domu. Musisz wybić mnie jej z głowy. Nie jestem odpowiednim towarzystwem dla niej, Soleil.
- A niby czemu mam to robić? Przespałeś się z nią, nie zamierzam za to odpowiadać. 
- Jedziesz do domu? - zadał mi pytanie. W odpowiedzi skinęłam głową. Znowu muszę znosić jego towarzystwo? Boże, za co? Co ja takiego zrobiłam?
- Gdzie zgubiłeś swój motor? - spytałam ciekawska, czego zaraz pożałowałam. Nie interesowało mnie jego życie. W żadnym stopniu. No dobra, interesowało, bo nadal bardzo mi się podobał. Byliśmy w moim samochodzie.
- Jest w naprawie. Ostatnio tak jakby, mieliśmy mały wypadek - zaśmiał się gardłowo. Właściwie, uwielbiałam ten śmiech. Teraz się na tym przyłapałam. 
- Cieszysz się tym, że jesteś z Victorią?
- Ja i Victoria nie jesteśmy razem. Właściwie to ja, uhm, nigdy nie miałem dziewczyny - Że coooooooooooo? Zayn Malik nigdy nie miał dziewczyny? Największy przystojniak w Londynie, nigdy nie miał nikogo? Nie wierzę w to - Nie patrz się tak na mnie. Naprawdę nigdy z nikim nie byłem. Nie wiem, dlaczego ci to mówię. Będziesz usatysfakcjonowana tym. Po drugie, jako, że jesteśmy wrogami, możesz o tym wszystkim powiedzieć.
- Nie, nie zrobię tego. Chcę być fair w stosunku do ciebie - chłopak uśmiechnął się pod nosem, ale zaraz to zniknęło z jego pięknej twarzy - Ja też nigdy z nikim nie byłam. 
- Jasne. Jesteś najładniejszą dziewczyną, jaką dotychczas spotkałem. Niemożliwe, że nikt się wokół ciebie nie kręci.
O matko, matko, matko. Zayn powiedział, że jestem najładniejszą dziewczyną, jaką spotkał.
- Dziękuję, Zayn.

Dzień zakończenia roku szkolnego przyszedł naprawdę szybko. Miałam na sobie czarną, rozkloszowaną sukienkę bez ramiączek, a do tego jasne szpilki. Oraz inne jasne dodatki. Rano wyprostowałam idealnie włosy. Po raz pierwszy tak starałam się przy swoim wyglądzie. Na hali, byliśmy ustawieni klasami. Chcąc, nie chcąc, musiałam stać koło Malika. Miał dziś na sobie czarne rurki, czarną koszulę z wywiniętymi rękawami, a do tego szare szelki. Gdyby zamienił trampki, na inne buty, wyglądałby całkiem, całkiem. Jak na niego, taki wygląd, to i tak był cud. Obok niego Victoria, jacyś chłopcy i milion innych dziewczyn. Nawet, jeśli nie były z naszej klasy, to cóż, i tak musiały być koło niego. Choć Zayn już od dawna 'nie jest' z Vic, ona nadal się przy nim kręci. Gdy usłyszałam, że zostało wyczytane moje nazwisko, westchnęłam bezgłośnie, podając Alfie swoją torebkę. Przez ostatni okres, strasznie się zaprzyjaźniłyśmy. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco, a następnie wypchnęła lekko przed szereg. Z całą gracją, jaką zdołałam z siebie wykrzesać, przemaszerowałam do dyrektora i innych nauczycieli. Miałam najwyższą średnią w całej szkole, co równie dobrze mogło znaczyć, że nie masz większego kujona, niż ja. Ale i tak byłam z tego dumna. Po skończonej uroczystości, wraz z Alfie udałyśmy się na zakupy. Dosyć niedawno moja mama i mama Zayna, oznajmiły nam, że wpadły na genialny pomysł. Jako, że ja i Malik jesteśmy w jednej klasie, na pewno się przyjaźnimy, pojedziemy w czwórkę do Ameryki. Nikt nie zapytał nas, jakie mamy zdanie w tym temacie. Uh, pewnie i tak niewiele byśmy zdziałali. Od naszej ostatniej rozmowy, chłopak trochę mnie unikał. Z jednej strony nawet się cieszyłam, ale z drugiej, nawet lubiłam spędzać z nim czas, więc w jakimś stopniu, podobał mi się pomysł naszych rodzicielek. W galerii kupiłam nowy strój kąpielowy, podręczne rzeczy, typu szampon, olejek i tym podobne. Nową bieliznę i jakieś letnie ciuchy. Z racji tego, że w LA jest bardzo gorąco, nie mogłam paradować w ubraniach, które noszę tutaj. To inny klimat, wiadomo.
- Zazdroszczę ci tego wyjazdu, So - mruknęła Alfie, wybierając sobie jakąś kurtkę. Dziewczyna wyjeżdżała do swojego ojca, do Norwegii. Nie dość, że w Londynie jest dosyć chłodno, spędzała wakacje w Norwegii. Koszmar - Ale też współczuję. Cztery tygodnie z Malikiem, to jakaś katorga.
- Może nie będzie tak źle. Poznam go z chłopakami z mojej dawnej szkoły, więc mam nadzieję, że się tam odnajdzie.

***

Okej, będę stratna. Obiecałam rozdział za 5 komentarzy, więc oto i jest. W tym wszystkim było trochę mojej winy, bo jednak to ja nie odblokowałam anonimowych komentarzy, a nie każdy jest tu zarejestrowany. No nic. Tylko w ten weekend pozwalam na takie coś. Teraz poproszę o 10 komentarzy. 5 rozdział pojawi się w ciągu najbliższego tygodnia. Przynajmniej mam taką nadzieję. Wszystko zależy od mojej szkoły. A mam sporo zaległości. Nie spodziewajcie się jakichś rewelacji. Relacje między Zaynem i Soleil ulegną diametralnej zmianie, o czym dowiecie się nieco później. Jednak będzie to czymś spowodowane. Tylko tyle mogę ujawnić. Mam napisane rozdziały, aż do 12. Ale zastanawiam się, czy je zmienić. Napiszcie pod tą notką, jakiego chcecie Malika, a ja pomyślę nad tym.
CZUJĘ MIŁOŚĆ.

7 komentarzy:

  1. Rozdział? Przecudny. Nie wiem co mam więcej napisać, po prostu czekam na następny rozdział.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadanie strasznie wciąga. Chcę więcej i więcej i dlatego czekam z niecierpliwością na następny. Świetny jest dodaj szybko kolejny :* Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. najlepszy blog. Mega wciąga, czekam na dalsze rozdziały! xx

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne, kocham twoj blog. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty rozdział, czekam a następny.
    Jeśli mam być szczera, nie wiem dlaczego prosisz o komentarze, jakbym ja prowadziła bloga nie wyznaczałabym ilości, ale to jest jednak twój blog i twoja decyzja. :)
    W każdym razie, cudownie piszesz, masz talent. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest jak narkotyk. Chcę więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział naprawdę bardzo dobry. Piszesz świetnie, za co wielki +.
    Kolejny plus jaki u mnie zarobiłaś to taki, że So i Zayn razem lecą do Ameryki, tzn. nie do końca razem, ale jednak to coś.
    Strasznie szybko zmieniłaś Zayna z Bad Boy'a, na słodkiego i pokornego w stosunku do So. Chciałabym, aby był wobec niej zaborczy i nieco ostrzejszy, trzymałoby bardziej w napięciu :)
    Czekam na następny!
    Humant :)

    OdpowiedzUsuń