Jest ohydny. W szkole na mnie najeżdża, a teraz pisze mi, że jestem śliczna? Ale mimo wszystko, musiałam odpisać. Nie mogłam się przed tym powstrzymać. A to wszystko przez tą jego śliczną buźkę. Nie mógł być brzydki? Łatwiej by mi szło wyzywanie go i te inne sprawy.
Może nie powinnam była tak agresywnie reagować, ale uhm, taka już jestem. Trochę arogancka i robię, a dopiero potem myślę. Zanim przyszła odpowiedź, zaczęłam się zastanawiać, jakby wyglądała moja przyjaźń z Zaynem. Och, do cholery, o czym ja w ogóle myślę? Ja i on? Przyjaźń? Nie ma opcji. Ale spójrzmy na to z innej strony - mówił jakiś głos w mojej głowie.
- Nie będę patrzeć na to z innej strony - wrzasnęłam, a gdy doszło do mnie, co robię, uderzyłam się ręką w czoło.
Dokładnie o 7 rozdzwonił się budzik w moim telefonie. Chociaż w piątek miałam na 8:55. A kończyłam również dosyć szybko, jakoś przed 13. Udałam się do łazienki, w której wykonałam wszystkie poranne czynności. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, a włosy rozpuściłam. Z natury były odrobinę pokręcone. Nie zamierzałam nic z nimi robić. W pokoju ubrałam na siebie morelową sukienkę na krótki rękaw, która była w przeróżne wzorki. W pasie przewiązałam ją brązowym paskiem. Dobrałam do tego brązową torebkę i sandałki. Jak na maj, było tu okropnie ciepło. W zasadzie, pogoda była popaprana bardziej, niż Zayn Malik. Wczoraj pół dnia lał deszcz, a dziś ledwo dało się wytrzymać. Zeszłam do kuchni, w której, jak zwykle, nikogo nie było. Zabrałam pieniądze, które mama zostawiła mi na zakupy, oraz kartę na wszelki wypadek. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę przystanku. Stało tam kilkoro uczniów i... Zayn. Kolejny wspaniały dzień w jego towarzystwie. Zdziwiło mnie tylko jedno. Nie miał na sobie skórzanej kurtki i nie jechał motorem. Może byłam tu nowa, ale wczoraj, Victoria powiedziała mi, że to nierozłączne elementy Malika. Co dziwne, stała obok niego śliczna rudowłosa dziewczyna. Mulat obejmował ją jednym ramieniem. Nawet się śmiał. Halo, Zayn Malik się śmieje. Wyglądał tak cudownie z tym uśmiechem.
- Zamknij się - mruknęłam cichutko, wsiadając do tak uwielbianego przeze mnie środka lokomocji. Od razu ujrzałam Victorię. Siedziała sama. Chyba, że wliczymy w to jej pilniczek do paznokci. Victoria i pilniczek do paznokci. Już nie jest taka samotna. Dosiadłam się do niej. Przywitałyśmy się buziakiem w policzek, jak prawdziwe przyjaciółki.
- Cieszę się na nasze dzisiejsze zakupy - wyrzuciła z siebie podekscytowana Vic.
- Ja też. Mam nadzieję, że ten dzień będzie lepsze od poprzedniego - powiedziałam, a po chwili ściszyłam ton swojego głosu - Skoro Malik znalazł sobie dziewczynę, może mi odpuści.
- Wydaje mi się, że to chodzi o coś więcej, So. Uh, chyba mu się podobasz. Gapi się na ciebie - szepnęła mi na ucho. Wyjęłam z torby telefon, włączyłam skrzynkę i podałam dziewczynie urządzenie. Z zaciekawieniem czytała sms'y, które wczoraj wymieniłam z chłopakiem - To trochę obrzydliwe. Ale powiedział, że jesteś śliczna. Urocze.
- No nie wiem. Chciałabym, aby po prostu się odwalił, to wszystko.
- Nie przejmuj się nim, Leil. Swoją drogą. Jutro jest domówka. Ponad połowa szkoły jest na nią zaproszona. Pójdziesz ze mną?
Skinęłam głową. Nasz przystanek. Przede mną wysiadał Malik ze swoją dziewczyną. Przypadkowo się potknęłam. I tak samo przypadkowo znalazłam się w jego ramionach. Gdyby nie on, leżałabym zmasakrowana na chodniku.
- Uważaj, kochanie - wyszeptał i postawił mnie do pionu. Uśmiechnął się szyderczo i wrócił do swojej wybranki. Victoria ułożyła współczująco dłoń na moim ramieniu. Do szkoły doszłyśmy w ciszy. Pierwszy miałam angielski. Vic miała jakieś zajęcia związane z teatrem. Cóż, nuda. Zupełnie nie mój klimat. W klasie, zajęłam miejsce na samym końcu, przy oknie. Przyjemnie wyglądało się przez nie.
- To moje miejsce - usłyszałam jakiś głos nad sobą. Ktoś był zły. A ten ktoś, to nikt inny, jak Zayn - Moje i Claire.
- Szczerze mówiąc, mam to gdzieś. Teraz jest to moje miejsce - odparłam, nie odwracając wzroku od szyby. W tej chwili, była nadzwyczaj interesująca.
- Spieprzaj, albo cię stąd wyniosę - byłam wręcz pewna, że robi sobie żarty. Wiem, że to do niego nie pasuje, ale jakaś część mnie, chciała, aby po prostu udawał głupka. Zanim się odezwałam, chłopak przerzucił mnie przez swoje ramię i wymaszerował z klasy.
- Puść mnie, kretynie - nie zrobił tego - Pomocy.
Wrzasnęłam na całe gardło, a on znowu kpiąco się zaśmiał. Dyrektor wybiegł z pomieszczenia, które zajmował i spojrzał na zdezorientowanego Malika, który już, już, stawiał mnie na podłodze.
- Malik - dyrektor zacisnął usta w prostą linijkę - Zapraszam do mojego gabinetu.
Nim wykonał polecenie mężczyzny, posłał mi wściekłe spojrzenie. O nie, czego on jeszcze chce ode mnie? Bardzo chciałabym schodzić mu z drogi, ale nie potrafię. Z jednej strony cholernie mi imponuje, jest przystojny i uroczy, a z drugiej, moja zawziętość nie pozwala na to, abym odpuszczała. Dzień minął mi zaskakująco szybko. Do końca dnia nie widziałam się już z mulatem, co właściwie, było mi na rękę. Chciałam spędzić ten piątek miło i przyjaźnie. W towarzystwie Victorii. We dwie opuściłyśmy szkołę i udałyśmy się w kierunku galerii. Była OGROMNA. To nawet mało powiedziane.
- Co się dziś działo, jak poszłaś na angielski? Podobno Malik znowu wylądował o dyrka - rzuciła wesoło Vic, ujmując mnie pod ramię. Różnił nas wzrost. Gdyby ktoś przyjrzał się nam od tyłu, wyglądałyśmy, jak bliźniaczki. Tylko moja wysokość, och. Miałam 158 cm. A ona jakieś 170.
- Wyniósł mnie z sali.
- Jak to wyniósł? - moja przyjaciółka radośnie się roześmiała, odgarniając włosy, które opadły jej na twarz.
- Normalnie. Nie chciałam wyjść z miejsca, które zajmował, więc przerzucił mnie przez ramię i wyniósł z klasy. Zaczęłam prosić o pomoc, pojawił się dyrektor i poprosił go do siebie.
- Jesteś strasznie zadziorna, Leil - mruknęła dziewczyna, co ja skomentowałam obojętnym ruchem ramion - Kiedyś doprowadzisz go do furii. Nie wiesz, co on robi z ludźmi. Dla ciebie jest jeszcze wyjątkowo miły.
- Pewnie tak. Chcę go doprowadzić do furii, ale jeszcze nie mam na to pomysłu.
Przez następne 4 godziny buszowałyśmy po sklepach, jak szalone. Kupiłam wiele sukienek. Uwielbiałam tego rodzaju ubrania. Na dodatek wybrałam przy pomocy Vic, strój na jutrzejszą imprezę. Zdecydowałam się na złotą sukienkę, która przykrywała mi pośladki i jeszcze jakąś 1/4 ud. Miała niewielkie wycięcie na plecach i była po prostu śliczna. Do tego dokupiłam czarne szpilki, czarną torebkę i jeszcze milion innych dodatków. Soboto, czekam na ciebie z niecierpliwością.
Rozdział nie-sa-mo-wi-ty! Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale znalazłam odrobinę czasu! Piszesz rewelacyjnie, chce kolejny!
OdpowiedzUsuńI zapraszam na 3 rozdział http://dictator-fanfiction.blogspot.com/ <3