niedziela, 23 marca 2014

Rozdział jedenasty.

Rano obudziło mnie donośny dźwięk dzwonka. Nie wiem, która mogła być godzina, ale na pewno wczesna. Komuś się chyba nudzi. Przycisnęłam poduszkę do twarzy, ale to było na nic. Dźwięk nie ustawał. To pewnie ważna sprawa. Zarzuciłam na siebie leniwie szlafrok i razem z Cookie zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi, za którymi ujrzałam Malika. Stał tam, mój piękny Zayn, z bukietem róż. Miał na sobie czarną koszulkę na grubych ramiączkach, czarne spodnie i adidasy. Uśmiechnął się przepraszająco i nagle przepełniła mnie wściekłość. Zatrzasnęłam drzwi, a pies, stojący obok mnie, odskoczył na bok.
- Daj spokój, Soleil. Chcę ci to wyjaśnić - powiedział, a ja nadal znajdowałam się w tym samym miejscu. Nie zamierzałam się odezwać. Poza tym, och, na pewno wyglądam, jak strach na wróble. Zamiast przejmować się tym, że mulat mnie zranił, martwię się o wygląd. Przewróciłam teatralnie oczyma - Okej. Zostawiam kwiaty. Chciałem tylko powiedzieć, że cię kocham.
Co do cholery? Co on powiedział? Całe moje ciało zdrętwiało. Zayn mnie kocha. Tak samo, jak ja kocham jego. Otworzyłam ostrożnie drzwi. Sylwetka chłopaka powoli się oddalała. Podniosłam kwiaty.
- Ja też cię kocham, Zayn - mruknęłam, a on się odwrócił. Spojrzał na mnie smutno. Zeszłam po schodach, a gdy znalazłam się przy nim, ucałowałam lekko jego usta. Przycisnął mnie mocno do siebie, splatając dłonie na wysokości moich bioder.
- Nie chciałem tego. Nie wiedziałem, że się w tobie zakocham, nie wiedziałem, że jesteś taka cudowna.
- Wiem - szepnęłam, opierając czoło o jego klatkę piersiową.
- Przepraszam - wymamrotał, oddychając głośno i nierównomiernie - Wynagrodzę ci to wszystko, obiecuję.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Zaynowi naprawdę na mnie zależało i nieważne, co kto mi powie. Zayn mnie kocha i zmienił się, a ja to doceniam.
- Soleil - jego głos wybudził mnie z transu, w jakim spędziłam kilka minut. Dłonie Malika nadal swobodnie spoczywały na moich plecach. Uniosłam lekko głowę do góry - Stań na moich stopach.
- Dlaczego? - spytałam, unosząc jedną brew.
- Jesteś bosa. Nie chcę, abyś się przeziębiła. Albo wiesz co.. - nie skończył mówić. Wziął mnie na ręce. Czułam się dosyć niekomfortowo. Zwłaszcza dlatego, że pod szlafrokiem, który się rozsunął, miałam t-shirt i sportowe majtki. Zayn widział mnie nago, okej. Nie moja wina, że nadal nie mogę oswoić się z tą myślą. Kiedy mulat przekraczał próg mojego domu, odezwałam się.
- Czuję się trochę, jakbyśmy dopiero co wzięli ślub - mruknęłam, dla rozluźnienia atmosfery. Zayn zaśmiał się wesoło. Postawił mnie na nogach, gdy znaleźliśmy się w kuchni. Ale nie trwało to długo. Wkrótce znalazłam się na kuchennym blacie, a mulat wpił się energicznie w moje usta. Swoimi nieco krótkimi nogami owinęłam jego pas, przyciskając go mocniej do siebie.
- Kocham cię - wyszeptał, składając pocałunki na mojej szyi.
- Ja ciebie też kocham - odparłam. Malik szybko pozbył się ze mnie szlafroka, jak i reszty garderoby, której nie miałam zbyt wiele na sobie. Nim zdążyłam się spostrzec, stał przede mną nagi. Okej. Ostatnio, gdy się kochaliśmy, było ciemno i nawet mi się to podobało. Ale teraz...
- Soleil, nie wstydź się - wymamrotał. Albo to ja jestem taka przewidywalna, albo on czyta mi w myślach. Poranny seks. Całkiem fajnie to brzmi. Pewnie jeszcze nie raz będę chciała to powtórzyć. Przyrodzenie Zayna szybko znalazło się we mnie. Naprawdę w ekspresowym tempie. Starałam się poruszać w jego rytmie. Czułam, jak podniecenie zaczyna rosnąć w moim podbrzuszu. Jakby ktoś je budował. Bardzo powoli. Brunet trącił językiem moją jedną pierś, nim zaczął obsypywać ją pocałunkami. Dzisiejszego poranka doszłam dwukrotnie. I były to o wiele lepsze orgazmy, niż te, które przeżyłam w Los Angeles. Umyci i zrelaksowani, leżeliśmy na skórzanej kanapie w salonie.
- Tak zamierzasz wynagradzać mi to, co się stało? - zaczęłam temat. Zayn ostrożnie gładził moje uda. Czułam, że się uśmiecha.
- Nie planowałem tego. Ale myślę, że tak. Chcę zabrać cię dziś na kolacje. Od urodzenia mieszkam w Londynie i teraz ja mogę poszpanować znajomością miasta - och, zaczyna się ze mną droczyć. Wspaniale.
- Uważasz, że szpanowałam w Los Angeles?
- Nie, ale byłaś pewniejsza siebie, niż zwykle. Opowiadałaś mi o tym wszystkim i podejrzewam, że miałaś ogromną satysfakcję z tego, że wiesz o wiele więcej, niż ja.
- Zayn, dlaczego doszło do tego wszystkiego? - zapytałam. Nie chciałam powiedzieć konkretnie, że chodzi mi o ten cały zakład. Dziwnie to brzmiało. Nadzwyczaj głupio.
- Nie mam pojęcia. To było pierwszego dnia, gdy pojawiłaś się w Londynie. Wkurzałaś mnie od samego początku, a jednocześnie było w tobie coś... takiego magicznego. Nie umiem tego określić. Ale interesowało mnie wszystko, co z tobą związane. Wieczorem spotkałem się z kolegami, dyskutowaliśmy trochę na ten temat. Jestem skurwielem, Soleil. Wszyscy to wiedzą. Oni rzucili wyzwanie, ja na to przystałem. Nie chciałem zniszczyć sobie opinii.
- Powiedziałeś im, że się ze mną przespałeś? - zadałam mu kolejne pytanie. Spojrzałam na jego twarz. Nie mogłam nic z niej odczytać.
- Nie. Nie zamierzam tego zrobić.
- Czemu?
- Bo jesteś moją dziewczyną. To nasze prywatne sprawy. Nie chcę, aby ktokolwiek wtrącał się w nasze stosunki. Jesteś o wiele więcej warta, niż te marne dwie stówy. Ten jeden zakład mogę przegrać.
- Czuję się doceniona, panie Malik - oznajmiłam. Ucałowałam soczyście jego wargi. Ręcznik, który miałam na sobie, odrobinę mnie drażnił. Dlatego też, postanowiłam pójść się przebrać. W garderobie nasunęłam na siebie żółtą, satynową sukienkę, ze srebrnymi wstawkami, która była niemalże idealnie dopasowana. Dostałam ją kiedyś od mamy i nie miałam okazji, aby ją ubrać. Wyprostowałam włosy, a następnie spięłam je w koński ogon, zrobiłam makijaż i ponownie umyłam zęby. Przed wyjściem, wsunęłam na stopy srebrne szpilki. Gdy weszłam do kuchni, Zayn kończył rozmawiać przez telefon. Ujął moją dłoń. 5 minut później opuściliśmy posesję. W pobliżu swojego sportowego samochodu, chłopak zachowywał się jeszcze pewniej, niż zazwyczaj. Otworzył przede mną drzwi, po czym zajął swoje miejsce.
- Dokąd jedziemy? - spojrzałam na Malika, który spokojnie prowadził samochód. Nie odrywał wzroku od zatłoczonej ulicy. Dochodziła godzina szczytu.
- Myślałem nad Marianne Restaurant. Jest elegancka, a jedzenie mają naprawdę dobre.
- Co oferują? - ponownie zapytałam.
- Kuchnię francuską - o fu, tylko nie ślimaki. Raz w życiu byłam zmuszona je jeść. Nie wyszło to najlepiej. Nie chciałam sprawić Zaynowi przykrości. Bo on się przecież starał. I to dla mnie. Przecież kuchnia francuska, to nie tylko ślimaki. Na pewno sobie poradzę. Wnętrze restauracji było przyjazne. Jak się okazało, stolik był zarezerwowany od dwóch dni, co oznacza, że Malik planował ten obiad. Wiedział, że mu wybaczę. Tak, jestem przewidywalna. Brunet odsunął moje krzesło, a gdy już zajęłam owe miejsce, z lekkością przysunął mnie do stołu. Usiadł na przeciwko mnie. Kelner wręczył nam menu, a na odchodne, mrugnął do mnie. Przewróciłam teatralnie oczami. Zayn nie był zadowolony z jego poczynań. Dał mi to do zrozumienia. Mruknął coś na jego temat. Gdy młody mężczyzna ponownie zjawił się koło nas, uśmiechał się flirciarsko. Normalnie by mi to nie przeszkadzało. Ale oficjalnie zostałam partnerką Zayna, co też oznacza wierność.
- Chciałbym wiedzieć, dlaczego pan podrywa moją dziewczynę. Czy to normalne dla obsługi? - rzucił Malik, wiercąc kelnera wzrokiem.
- Ależ nie. J- ja chciałem być tylko miły dla tej pani - wydukał chłopak. Zayn delikatnie potarł swoją nogą o moją. Teraz już wiem, że po prostu żartuje. Jednak wydaje mi się, że czerpie z tego przyjemność.
- Nie pomyślałeś, że kokietowanie, to nie najlepszy pomysł, na okazanie szacunku? - mulat ponownie spojrzał złowrogo na Iana. Wyczytałam to na jego plakietce.
- Przepraszam, to się więcej nie powtórzy.
- Mam nadzieję. Możesz odejść - Malik odprawił kelnera.
- Jesteś okropny.
- Jestem zazdrosny, Soleil - wymamrotał. W ciszy skonsumowaliśmy posiłek. Później wypiliśmy po jednej lampce wina, przez atmosfera stała się normalniejsza. Taka typowo w naszym stylu, gdy jesteśmy tylko we dwoje. Westchnęłam beztrosko, gdy Zayn poprosił mnie do tańca. Na początku nie byłam, co do tego przekonana, ponieważ wszystkie pary siedziały. Co prawda, jakiś zespół grał na przeróżnych instrumentach.
- No nie wiem - skomentowałam bez entuzjazmu, gdy brunet pociągnął mnie za dłoń. Przytrzymywał mnie tuż przy swoim ciele. Przymknął lekko powieki, więc zrobiłam to samo. Kiwaliśmy się w rytm niby muzyki. Po chwili pojawili się starsi i młodsi. Po skończonej piosence, Zayn uregulował rachunek i oboje wróciliśmy do samochodu - Bardzo mi się podobało. Dziękuję.
Nachyliłam się nieco w bok, aby ucałował wargi Malika. Chłopak uśmiechnął się zawadiacko i oddał pocałunek. Wróciłam do normalnej pozycji, a następnie zapięłam pas. Wróciliśmy do naszych domów. Wczorajsze zakupy były naprawdę małe, więc dziś, przy pomocy Zayna, zamierzam zapełnić lodówkę w całości. Przebrałam się w marmurkowe spodnie, czarną, luźną bluzę, która była nadzwyczaj krótka, więc odkrywała skrawek mojego brzucha. Na nadgarstku zapięłam zegarek, a na stopach w ciągu kilku sekund, pojawiły się moje ulubione, białe conversy. Było widać ślady znoszenia, więc w niedługim czasie, będę musiała kupić nowe. Malik czekał na mnie przed domem.
- Teraz ty prowadzisz - powiedział, wsiadając jak gdyby nigdy nic do mojego auta. Skoro tak, czemu nie? Zdezorientowana wsiadłam do swojej własności. Kluczyki bardzo szybko znalazły się w stacyjce - Pasy, So.
- Dobrze - burknęłam. Wykonałam czynność, o którą w niezbyt delikatny sposób, poprosił Malik. Do galerii dotarliśmy bodajże w ciągu 10 minut. Po wcześniejszych korkach, nie było nawet śladu. Podziemny parking natomiast, był wypełniony po brzegi. Ledwo znalazłam miejsce dla swojego samochodu. Jadąc z brunetem ruchomymi schodami, zastanawiałam się nad wszystkim. Jeszcze wczoraj, byłam na niego wściekła. No dobra, przynajmniej przez większość czasu. Dziś jesteśmy parą i zachowujemy się naturalnie. Jakby nic się nie wydarzyło między naszą dwójką. To trochę dziwne. Zayn trzymał moją dłoń, nie zważając na wszystkie głupie spojrzenia, rzucane ukradkiem w naszą stronę. Trochę się pozmieniało, wiedziałam o tym i ja i Malik. Podczas naszej 'wędrówki' do supermarketu, zatrzymywaliśmy się kilkakrotnie, żeby zamienić kilka słów z kolegami mulata. Drogę zatarasowała nam nawet Claire, spacerującą z Victorią. One do siebie pasują. Idealnie.
- Proszę, proszę, proszę, kogo my tu mamy - rzuciła zaczepnym tonem Vic. Malik uścisnął moją dłoń. Chyba pod wpływem nerwów.
- Czego chcesz? - warknął w kierunku dziewczyn. Obserwowałam to starcie z niezwykłą dokładnością.
- Powiedziałeś naszej kochanej Soleil, że jest owocem twojego zakładu? - ponownie odezwała się Victoria.
- Tak, wiem o tym. Claire mi powiedziała - odpowiedziałam zdecydowanie. Blondynkę musiało zbić to z tropu.
- Zachowałaś się, jak suka. Wiedziałaś, że kocham Zayna, że był moim chłopakiem... - nie dokończyła, ponieważ przerwał jej Malik.
- Wybacz, że wchodzę ci w zdanie, ale nie byliśmy razem. A poza tym, odrobina szacunku, bo policzymy się inaczej.
- Co jej zrobisz? Uderzysz? - do rozmowy wtrąciła się Claire - Nic tu po nas, Vic. Zayn nigdy nie miał dziewczyny, więc z braku doświadczenia, Soleil wkrótce go zostawi, a on wróci do którejś z nas. Cześć, gołąbeczki.
No i tyle je wiedzieliśmy. W każdym bądź razie, zepsuły nam miły dzień. Westchnęłam bezgłośnie. Do końca wakacji zostały jakieś 2 tygodnie. Już teraz niektórym przeszkadza nasz związek, więc co będzie później? Chcę tylko, aby Zayn był szczęśliwy. Stanęłam za nim, gdy grzebał przy nabiale. Objęłam mocno ramionami jego biodra. Opuszkami palców muskałam jego klatkę piersiową i brzuch.
- Kocham cię - wydukałam i w tej chwili, jakby cała złość z niego wyparowała. Rozluźnił się. To dobrze.
- Ja też cię kocham, skarbie - odszepnął, stając do mnie przodem.

***
Przepraszam za błędy. Nie sprawdzałam rozdziału, bo nie mam czasu. Nie wiem, co stanie się z tym opowiadaniem. Prawdopodobnie dociągnę do końca pierwszej części, a potem zawieszę. Mam nowy, lepszy pomysł na coś innego. Jak już się pojawi drugie opowiadanie, to dam Wam znać. Jeśli chcecie, zostawiajcie swoje nk, albo twittera. Będę Was informować.

CONFIDENT - nowe opowiadanie.

piątek, 21 marca 2014

Rozdział dziesiąty.

- Soleil, muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego - zaczął Zayn, akurat wtedy, gdy mój telefon się rozdzwonił. Nieznany. Miałam kilka połączeń nieodebranych? Ale jakim cudem? Przecież miałam urządzenie ciągle przy sobie.
- Odbiorę i porozmawiamy - mulat kiwnął głową, a ja nacisnęłam zieloną słuchawkę. Jakiś dziwny głos kazał mi wracać do hotelu. Przeprosiłam Malika i wróciłam do swojego pokoju. Wybrałam numer.
- Cześć, Soleil. Tu Claire, była dziewczyna Zayna - a czego ona chce ode mnie? Byłam zdezorientowana. Zamknęłam drzwi na klucz, aby nikt mi nie przeszkadzał - Pewnie zastanawiasz się, czego mogę chcieć.
- Dokładnie - wymamrotałam, rozplątując włosy. Ona zaśmiała się szyderczo. Boże, co za idiotka.
- Chciałam cię ostrzec. Jak dziewczyna, dziewczynę. Nie pozwól się Zaynowi do siebie zbliżyć, bo on to wykorzysta. W naszym pięknym Londynie założył się o twoje dziewictwo. Dobrze wiesz, wszyscy wiemy, że dla dobrej opinii, on zrobi wszystko.
- Co ty pieprzysz? On taki nie jest - zaprzeczyłam. A z jej ust, ponownie wydobył się śmiech.
- Przechodziłam przez to. Moja cnota była warta stówę, a twoja, hm, chcesz wiedzieć ile? Całe dwie. Tyle jesteś warta, Soleil. Zastanów się, zanim zrobisz coś złego - wyrzuciła z siebie, a następnie się rozłączyła. Zatkało mnie. Była warta marne dwie stówy. Tylko tyle. Jestem nikim dla Zayna. Jestem kolejną dziewczyną, którą chciał zaliczyć. On po prostu chciał się ze mną pieprzyć. Nie mogę tego inaczej określić. Oddałam mu siebie. On ma z tego satysfakcję, a ja co? A mnie ludzie będą wytykać palcami. Mimo nerwów, odłożyłam ostrożnie telefon na szafkę. Wrócę do Londynu. Choćby teraz, zaraz. W ciągu kilku najbliższych minut muszę dotrzeć na lotnisko. Wrzuciłam niedbale wszystkie rzeczy, jakie miałam do toreb. Co prawda, było to trochę trudne i czasochłonne. Starałam się robić wszystko, w jak najszybszym tempie. Przed wyjściem, zadzwoniłam do mamy, prosząc, aby zabukowała mi bilet na dziś, na teraz. Nie zadałam sobie nawet trudu z zamknięciem drzwi. Oddałam klucz w recepcji. Lokaj zabrał moje walizki. Cieszyłam się, że mogę spokojnie opuścić hotel, Los Angeles. Tak samo, jak na moich ustach pojawił się uśmiech pełen satysfakcji, tak samo szybko zniknął.
- Soleil - warknął Zayn, odwracając mnie przodem do siebie - Dlaczego wyjeżdżasz?
- Puść mnie - syknęłam, próbując zepchnąć jego dłonie ze swoich ramion. To było na nic. Był silniejszy. Jego uścisk w zasadzie zaczął sprawiać mi ból.
- Nie, dopóki mi nie powiesz, dlaczego uciekasz. Mam wrażenie, że to przeze mnie.
- No to świetne masz wrażenie. Zostaw mnie w spokoju - wykrzyczałam, szamocząc się z nim, na wszystkie możliwe sposoby.
- Więc już wiesz? - uniósł pytająco brew - Pozwól mi to wyjaśnić. Wiem, jak to wygląda z twojego punktu widzenia.
- Nie, niczego nie wiesz. Zaufałam ci, a ty to wykorzystałeś. Nie miałam pojęcia, że taki jesteś. Wydawało mi się, że jesteś inny tutaj, w LA. Ale to tylko pozory, prawda? Powiedz, chciałeś mnie tylko przelecieć.
- Zamknij się, Soleil - teraz to on uniósł głos. Był zdenerwowany.
- Sam się zamknij. I puść mnie do cholery. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego - ale on nie odpuszczał. Trzymał mnie blisko siebie.
-Wysłuchaj mnie, proszę cię - szepnął, patrząc mi prosto w oczy. Pokręciłam nerwowo głową, zaciskając jednocześnie usta w prostą linijkę. Zayn jedną dłonią potarł swoje czoło. Wykorzystałam moment i wyrwałam mu się. Nim zdążył mnie złapać, byłam w taksówce, która właśnie ruszała na lotnisko. Malik był zły, był wściekły. Właściwie, kiedyś powiedziałam Vic, że chcę doprowadzić go do furii. I chyba właśnie do tego doszło. W Londynie byłam jakoś pod wieczór. Oczywiście dom pusty. Mama jest na konferencji w Chinach. Super. Alf też nie ma. Nie wiem, co będę robić. Nie mam bladego pojęcia. Nie mam praktycznie znajomych w Londynie. Nie mam tu nikogo. Postanowiłam włączyć swój telefon. Były jakieś wiadomości od Zayna, mama pytała, czy jestem już w domu. Jednak na nic nie odpowiedziałam. Spędziłam dobrą godzinę w wannie, dolewając co jakiś czas ciepłej wody. Nie rozumiem, jak Zayn mógł zrobić coś takiego. Wmawiał mi te wszystkie głupoty, dla własnej satysfakcji. Nie wiem, jak można robić coś takiego dziewczynom. Ciekawe, o kogo się nie założył. Pewnie o Victorię. Bo ona sama do niego poleciała. No nic. Z racji tego, że dziś w Londynie padało, ubrałam na siebie granatową bluzę z białymi napisami, legginsy i force'y, które miałam wcześniej na nogach. Wybrałam numer mamy.
- Dotarłaś już do domu? - spytała.
- Tak, jestem cała i zdrowa.
- Mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką? - zadałam jej pytanie, rozczesując jednocześnie włosy.
- Twój pies jest u naszej sąsiadki.
- Co? - pisnęłam uradowana. Chyba jedyna dobra wiadomość dzisiejszego dnia - Jak go znalazłaś?
- Ktoś z LA go znalazł, jakoś się dowiedzieli, że jest twój i ostatnio kazali zgłosić się po jego odbiór, gdy tam byłyśmy. Nie chciałam ci nic mówić. Był u najlepszego weterynarza, wszystko z nim w porządku. Dlaczego wróciłaś już do domu?
- Kocham cię, mamo. Jesteś wspaniała. Przez drobne nieporozumienia. Nie chcę o tym rozmawiać - wymamrotałam.
- Dobrze, skarbie. Będę w domu za dwa tygodnie. Ja też cię kocham.
Po skończonej rozmowie, umyłam zęby i pomalowałam się. Wychodząc z domu, zabrałam kartę bankomatową i smycz, która wisi tu od wieków. Moja sąsiadka niechętnie oddała mi moją Cookie. Pocałowałam psa w pyszczek i podziękowałam kobiecie. Była to mała suczka, z rasy shih tzu. Kochałam ją i nie mogłam pogodzić się z jej stratą. Zaczepiłam ją na smycz i obie spacerowałyśmy ulicami Londynu. Deszcz ustał, ale pogoda była koszmarna. W sklepie przebierałam we wszystkim. Usłyszałam, jak ktoś wymawia moje imię.
- O, cześć, Margaret - rzuciłam, uśmiechając się do dziewczyny.
- Ale jesteś opalona! - wykrzyknęła radośnie, przeczesując swoje włosy. Przed oczyma mignęła mi Claire. No cholera - Jak było w Los Angeles?
- Fajnie. Spotkałam się ze starymi znajomymi. Wolałabym zostać tam, niż wrócić tu, ale cóż, nie mam zbyt wiele do gadania - odparłam, wkładając do koszyka pomarańcze. Cook siedziała grzecznie, obserwując wszystko dookoła.
- Ja jestem zmuszona zostać całe wakacje tu, ze względu na pracę.
- Co robisz? - spytałam, unosząc brew.
- Pracuję w galerii. Jestem kasjerką. Chyba tak to można ująć - zaśmiała się melodyjnie - Muszę już uciekać, mama czeka na mnie przy kasie. Do zobaczenia.
Odpowiedziałam jej tym samym. Wzięłam kilka rzeczy, które mogą pomóc przetrwać mi, przez te dwa tygodnie, gdy mamy nie będzie w domu. Pewnie i tak często będę jeść na mieście. Nie jestem najlepsza w gotowaniu. Przy wyjściu z centrum, podeszła do mnie Claire.
- Widzę, że skorzystałaś z mojej rady i wróciłaś do Londynu - bąknęła, patrząc na mnie. Była o wiele wyższa ode mnie. I ładniejsza. Taka delikatna. Jak porcelanowa lalka.
- Powiedzmy, że tak właśnie jest.
- Zakładam, że Zayn chciał ci wszystko wyjaśnić i cię zatrzymać. Zawsze tak robi, aby nie wyjść na dupka. Wróci tu i nie będziesz go interesowała. Może masz czas na kawę? Opowiem ci wszystko - mruknęła, a ja kiwnęłam głową. Za nasz kierunek obrałyśmy Starbucks.
- No więc mów - zachęciłam ją, upijając łyk kawy.
- To się zaczęło jakieś 4 lata temu. Chyba tak. Zayn był frajerem i każdy go poniżał. Poznaliśmy się w szkole. Jestem od was starsza, nie zdałam wielokrotnie. Pomagałam mu. Uprawiał ze mną seks. Powiedział mi, że się we mnie zakochał. Zostawiłam go. Stał się tak zajebistym chłopakiem, serio. Po prostu musiałam do niego wrócić, ale mi na to nie pozwolił.
- Tak, Zayn mi o tym mówił, ale nie powiedział, o kogo chodzi - wzruszyłam ramionami, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Powiedział ci to? Powiedział ci, że był zakochany i że zostawiłam go i tak dalej?
- Tak. Nie rozumiem, co cię tak dziwi - mruknęłam.
- On nigdy się do tego nie przyznał. Nikomu, Soleil. Musisz z nim porozmawiać.
- Nie zamierzam. Jestem warta dwie stówy, rozumiesz? - warknęłam, wstając z miejsca.
- W takim razie coś musiało się zmienić. On... on musiał coś poczuć. Pogadaj z nim.
- Daj mi spokój, Claire - opuściłam pomieszczenie. Znowu zaczęło lać. Pięknie. Kiedy dotarłam do domu, ktoś był u Zayna. Sugeruję, że on, ponieważ jego mama jest razem z moją w Chinach. W takim razie bezsensu była moja ucieczka. Czym prędzej dostałam się do środka białego budynku, nie zamierzając się z niego ruszyć. Kilkakrotnie złapałam się na tym, że wyglądam przez okno, oczekując przyjścia Malika. Cała złość gdzieś się ulotniła i z pewnością byłam gotowa mu to wybaczyć. Tyle, że on się nie pojawił. W domu cały czas paliło się światło. Praktycznie w każdym pomieszczeniu. Okej, dam sobie z tym spokój. Claire miała rację. On nie przyjdzie. Ma to wszystko gdzieś.

***
Liczę na Wasze komentarze. Chcę wiedzieć, co sądzicie o moim opowiadaniu. 

środa, 19 marca 2014

Rozdział dziewiąty.

Gdy wszystkie rany, które miałam na ciele, przez ostatnią imprezę, zagoiły się, Zayn stwierdził, że dzisiejszego wieczora powinniśmy wyjść i się zabawić. Oczywiście, byłam, jak najbardziej na tak. W ostatnim czasie albo siedzieliśmy w pokoju, albo na basenie, bądź zwiedzaliśmy miasto. Nudziło mnie to okropnie, ponieważ LA znam, jak własną kieszeń. Ale z drugiej strony, cieszyłam się, że mogę spędzić czas z Zaynem. Ufam mu, nawet bardzo. Nasze stosunki się nieco zmieniły. Co prawda, nadal umawiamy się na randki, od czasu do czasu, jednak relacje między nami, są bardziej zażyłe. Czasem, gdy jestem z nim, wydaje mi się, że jestem nim zauroczona. Z całych sił staram się odepchnąć od siebie tę myśl. Ja i Malik, to dwa różne światy. Dwa światy, które muszą trzymać się od siebie z daleka. To wyjdzie nam na dobre. Z racji tego, że dziś wychodzimy, a jest już późno, postanowiłam się podnieść. Wzięłam prysznic, wyprostowałam włosy. Później umyłam zęby i umalowałam się nieco mocniej, niż zwykle. W pokoju naciągnęłam na swoje ciało czarną, obcisłą sukienkę, która ledwo zakrywała moje pośladki, a dekolt był wprost ogromny. Nie było to w moim stylu, ale za kilka dni opuszczamy Los Angeles. Chcę choć raz w życiu się zabawić. Tak porządnie. Wsunęłam na stopy czarne szpilki, a po chwili miałam na sobie biżuterię, która została wcześniej przygotowana. Mulat, stał, jak wryty w progu mojego pokoju i wiercił mnie wzrokiem. Na jego usta z każdą chwilą, wkradał się coraz to większy uśmiech.
- Czy coś jest ze mną nie tak? - spytałam po chwili, a on zdążył otrząsnąć się z tego dziwacznego transu. Czy mówiłam już, jak pięknie wygląda? Jasne, że nie. Miał na sobie koszulę, w granatowo-czarną kratę, czarne rurki, granatowe vansy i skórzaną kurtkę. Kilkudniowy zarost dodawał mu uroku, a moje serce z każdą chwilą miękło.
- Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wyglądasz fantastycznie - uśmiechnął się szeroko, po czym przyciągnął mnie do siebie i mocno wpił się w mojego wargi. Odwzajemniłam jego pocałunek, gładząc przy tym palcami jego kark. Nim zdążyłam się spostrzec, trafiliśmy do klubu. Przywitałam się z każdym z osobna. Przez kilka kolejnych godzin, parkiet był mój i Sienny. Nie wiem, gdzie była reszta osób, ale raczej mało mnie to interesowało. Każdą piosenkę, tańczyłam w ramionach innego chłopaka. Nie każdy był taki, że ekscytowałam się na jego widok. Tak czułam się tylko przy Zaynie i naprawdę zaczynało mnie to niepokoić. Cholernie. Usłyszałam, jak ktoś mówi 'odbijany'. Silne ramiona Malika, otoczyły moje ciało.
- Wyglądasz dziś zbyt dobrze, aby któryś frajer z tego klubu mógł się kręcić wokół ciebie. Będę cię pilnował - szepnął, wodząc nosem po mojej szyi. Właściwie Zayn ciągle mnie pilnuje, więc jego słowa nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Przy barze wypiliśmy kilka drinków i ostro szumiało mi w głowie. Byłam chyba w połowie świadoma tego, co robię. Tańczyłam z Zaynem, nie pozwalając sobie nawet na chwilę przerwy. Ocierałam się o niego, w każdy możliwy sposób. Wiedziałam, że on chce mnie, tak samo, jak ja jego. Ale ja jestem dziewicą i tu tkwi problem. Chcę mu się oddać, ale nie chcę stracić tego, co jest dla mnie najważniejsze - So.
- Hm? - odpowiedziałam cicho, przymykając powieki. Chłopak przycisnął mnie do siebie tak, że moje pośladki znajdowały się praktycznie na wysokości jego przyrodzenia.
- Zostawię cię na trochę, dobrze? Obiecuję, że wrócę za godzinę, albo dwie.
- Dlaczego? - spytałam, odwracając się do niego przodem. Jego palce kurczowo zaciskały się na moich biodrach.
- Potrzebuję pomocy w jednej sprawie - zaśmiał się gardłowo. Uniósł dłonią mój podbródek i ponownie ucałował moje usta.
- Wiem, chcę ci pomóc - szepnęłam, wtulając się w jego ciało.
- Nie, Soleil, nie możesz. Nie chcę ci tego zabrać.
- Ale ja chcę, Zayn. Naprawdę chcę. A tobie ufam - mruknęłam, spoglądając w jego oczy. Kiwnął nieśmiało głową, co było kompletnie nie w jego stylu i ujął moją dłoń. Przeprowadził mnie przez tłum ludzi, a gdy znaleźliśmy się na zewnątrz, zarzucił mi na ramiona swoją kurtkę.Taksówką wróciliśmy do hotelu. Do mojego pokoju. Całą drogą przesiedziałam na kolanach Malika. Byliśmy sklejeni i naprawdę napaleni. Moje usta raz po raz miażdżyły się wzajemnie z jego ustami. Podniecenie rosło we mnie z każdą sekundą. Paliło mnie od środka niemiłosiernie. Grzecznie weszliśmy do hotelu i chichocząc, jak małe dzieci, pobiegliśmy do windy, o ile tak to można nazwać. Bardzo trudno biega się w szpilkach. Zayn przycisnął mnie do metalowej ściany, gdy drzwi windy się zamknęły. Uniósł mnie za uda do góry i całował. Czasem robił przerwę na oddech. Szybko dostaliśmy się do mojego pokoju. Zgubiłam gdzieś buty, a wkrótce i sukienkę. A raczej, mulat wyzwolił moje ciało z obcisłego, czarnego materiału. Zrzucił swoje buty i znowu zajął się moimi ustami. Jego palce delikatnie wodziły po mojej kobiecości, przez co miałam drobne problemy ze skupieniem się, nad rozpinaniem jego koszuli. Wkrótce mi się to udało. To miał być mój pierwszy seks. Czy chcę tego? Czy chcę to robić z Zaynem? Przecież mu ufam i wiem, że by mnie nie skrzywdził. Rozpięłam pasek od jego rurek, a on zwinnie się ich pozbył. Tylko ja i on. My. To naprawdę piękne. Było mi gorąco. Okropnie. Nim zdążyłam się spostrzec, oboje byliśmy nadzy.
- Nie bój się, Soleil - wyszeptał, tuż przy moim uchu - Będę bardzo ostrożny.
Kiwnęłam tylko głową, całując czubek jego nosa. Zaśmiał się cicho, chociaż nie byłam tego całkowicie pewna, a później wziął się za swoją robotę. Był subtelny, a zarazem męski. Wiedziałam, że nie chce, aby cokolwiek mi się stało. Nie chciał mnie skrzywdzić. Dotychczas panującą w moim pokoju ciszę, przerywały nasze ciężkie oddechy i ciche jęknięcia. Mogę stwierdzić, że seks, to cudowne doświadczenie. A raczej, seks z Zaynem Malikiem, to najlepsza rzecz, jaka mogła mi się przytrafić.
- Podobało ci się? - spytał, kiedy siedzieliśmy w wannie. Moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Miałam przymknięte oczy.
- Tak, a tobie? - wysapałam.
- Mnie też. Możemy robić to częściej - zaśmiał się gardłowo. Opuszkami palców muskał moje uda i brzuch - Jesteś zmęczona, Soleil?
- Trochę - mruknęłam, nie zmieniając pozycji. W tej chwili marzyłam o śnie. Tak, po tak męczącym dniu, przyda mi się duża dawka snu. Zayn wyszedł z wody, jako pierwszy, później wyciągnął mnie i starannie wytarł ręcznikiem. Drugi ręcznik, zawisł na jego biodrach. Uf, całe szczęście. Mimo wszystko, nie dałabym rady patrzeć na niego, jak go Bóg stworzył. Pomaszerowałam do garderoby i naciągnęłam czystą bieliznę i jakiś luźny T-shirt. Malik poszedł do swojego pokoju. Nie wiem, czy tu wróci, czy nie. Miałam kilka wiadomości od mamy i Alf. Postanowiłam, że oddzwonię rano. Teraz jestem zbyt rozemocjonowana. Usłyszałam ponowne trzaśnięcie drzwi. Wrócił.
- Chodź, idziemy spać - powiedział, ciągnąc mnie w stronę wyjścia. Byłam zdziwiona. Musiał to zauważyć, bo od razu odpowiedział na pytanie, które rodziło się w mojej głowie - Twoje łóżko jest brudne, więc prześpisz tę noc u mnie. Jutro ktoś zmieni pościel.
- Oh - wyrwało mi się, gdy zauważyłam plamę krwi na prześcieradle. Malik ucałował moje czoło, a następnie wypchnął mnie z mojego pomieszczenia.

Nie wiem, która była godzina, gdy się obudziłam. W każdym bądź razie, w pokoju było bardzo jasno. Zayn chyba zapomniał o zasłonieniu okien. Spał. Pierwszy raz widzę, jak Zayn śpi. Zwykle wstaje dosyć wcześnie. Tak przynajmniej mi się wydaje. Jego usta były minimalnie rozchylone, a włosy poburzone. Gdyby pozbył się zarostu, wyglądałby, jak małe dziecko. Odchyliłam lekko kołdrę, wysuwając się spod niej. Na palcach wymsknęłam się do swojego pokoju. Pościel była już zmieniona. Całe szczęście. Ktoś ogólnie posprzątał mój pokój. Zniknęła nawet prezerwatywa. Nie chcę wpaść na osobę, która robiła tu porządek. Spaliłabym się ze wstydu. Chociaż seks to rzecz naturalna. Ale ja mam zaledwie 19 lat. Wciągnęłam na siebie biały t-shirt z różnymi napisami, czarne legginsy i białe air force. Związałam włosy w koka, umyłam zęby i twarz. Nie robiłam nic więcej. Jestem zbyt leniwa. Wyszłam ze swojego pokoju, zabierając przy tym telefon. Zjem coś, a przy okazji skontaktuję się z mamą i Alfie. Do rodzicielki napisałam sms'a. Powiedziałam, że wszystko jest ze mną okej. Natomiast do Alf zadzwoniłam. Z tego, co wiem, powinna być na tych swoich wakacjach w Norwegii. Odebrała po jednym sygnale.
- Cześć, So - rzuciła uradowana, a ja wrzuciłam na swój talerz tosta. Postawiłam talerz na stół, znajdujący się najbliżej maszyny z kawą. Nalałam jej sobie trochę i zajęłam wybrane miejsce. Miałam stąd idealny widok na całe pomieszczenie.
- Co u ciebie? Jak wakacje?
- Nie jest tak źle, jak myślałam. Nawet mi się podoba. Pomińmy fakt, że jest zimno, zimno i jeszcze raz zimno. Całe dnie spędzam w galeriach, więc jakoś leci mi ten czas. A co u ciebie? Jak z Malikiem?
- Musisz mnie tam kiedyś zabrać. U mnie wszystko okej. Z nim też w porządku - mruknęłam, przeżuwając pieczywo. Upiłam łyk kawy, parząc sobie jednocześnie język. Zaklęłam w myślach.
- Pewnie, bardzo chętnie. Może jakieś konkrety? - uśmiecha się. Perfidnie się uśmiecha. Wiem o tym.
- Co byś chciała wiedzieć? - zapytałam, przyglądając się ludziom siedzącym przy stolikach.
- Jesteś z nim? Kochasz go? Uprawialiście seks?
- Nie, nie wiem, ale chyba nie i tak.
- Poważnie? - krzyknęła. Było w niej tyle entuzjazmu.
- Tak - bąknęłam nieśmiało. Moje policzki płonęły, ale przez opaleniznę, nie można było tego ujrzeć. Cóż, taką miałam nadzieję.
- Musi ci na nim bardzo zależeć, Leil. Niestety, jestem zmuszona kończyć. Moja przyrodnia siostra dobija się do mojego pokoju. Chcę wiedzieć wszystko, gdy wrócimy do Londynu. Już nie mogę się doczekać - wyrzuciła na jednym wdechu i się rozłączyła. Świetnie. Skończyłam jeść i wolnym krokiem, wymaszerowałam z restauracji. Zayna nie było nigdzie w pobliżu. Pewnie nadal śpi. Zabrałam plecak z pokoju i postanowiłam pójść na miasto. Mogłabym spotkać się z kimś z LA, ale każdy nadal odpoczywa po imprezie. Poza tym, nie chcę odpowiadać na zbędne pytania. Po drugie, przyda mi się odrobina czasu dla samej siebie. Łaziłam po tym mieście, jak obłąkana. Byłam chyba w każdym miejscu, o ile to możliwe. Wypiłam kawę w Starbucksie i w końcu zawędrowałam na plażę. Chodziłam deptakiem, przyglądając się każdemu. Z niektórymi zamieniłam kilka słów. Znałam wiele osób stąd. Ale nie każda była mi bliska. Doszłam w końcu do skał, na których usiadłam. Było całkiem przyjemnie. Słońce świeciło, żadnego wiatru. Aż żyć się chce. Myślałam nad wszystkim, co obecnie dzieje się w moim życiu. Mam 19 lat. Jestem na wakacjach z najprzystojniejszym chłopakiem, jaki może żyć na tej ziemi. On nie interesuje się żadną inną dziewczyną, tylko mną. Jeszcze gdybym była kimś wyjątkowym, to okej. Machałam nogami w przód i w tył. Poczułam, jak ktoś za mną siada i oplata rękoma w pasie. Odwróciłam głowę do tyłu, a za sobą ujrzałam szczęśliwego bruneta.
- Czemu nie powiedziałaś, że gdzieś idziesz? Poszedłbym z tobą - mruknął, całując moją szyję.
- Spałeś. Nie chciałam cię budzić - odparłam, wracając do poprzedniej pozycji.
- Jesteś smutna. Czy coś się stało?
- Nie, wszystko jest w porządku - uśmiechnęłam się pod nosem, splatając swoje dłonie z jego dłońmi. Żadne z nas więcej się nie odezwało. Po prostu siedzieliśmy. To nie była jakaś krępująca cisza. Dobrze nam było w swoim towarzystwie. Nie musieliśmy ciągle gadać. Teraz jestem pewna. Zależy mi na Zaynie. Zależy mi bardziej, niż powinno. Problem w tym, czy on czuje to samo?

***
Jeśli chcecie, aby rozdział dziesiąty był dodany szybciej, komentujcie. 

http://just-let-me-love-you.blogspot.com/ - TO MÓJ DRUGI BLOG, NA KTÓRY SERDECZNIE ZAPRASZAM.

sobota, 15 marca 2014

Rozdział ósmy.

- Chodź do wody, Soleil - mruknął Zayn, wstając z koca. Spojrzałam na niego spod okularów. Widziałam, że się uśmiecha zadziornie. Pokręciłam głową, a on przetarł twarz obiema dłońmi - Oj, no chodź. Nie jest taka zimna, jak myślisz.
- Okej, ale tylko na chwilę - odparłam, wstając ze swojego miejsca. Zayn pochylił się przede mną, wskoczyłam mu ostrożnie na plecy. Później trzymał mnie pod kolanami i żwawo maszerował do wody. Nie wiem, czemu to zrobił. Chyba dlatego, że woda była lodowata, a on nie chciał, abym zwiała. Zrozumiałam to, gdy woda zaczęła dosięgać mi pośladków, a Malik śmiał się irytująco. Objęłam ściślej jego szyję, wtulając policzek w jego plecy.
- Postawię cię tutaj - ponownie z jego ust wydobył się śmiech, a do mnie dotarło, że woda sięga mu szyi, czyli ja się utopię.
- Nie, Zayn. Proszę, zrobię, co zechcesz, ale nie zostawiaj mnie tu. Przecież nie mam gruntu, utopię się. A zanim dotrę do brzegu, umrę z wyczerpania - wyrzuciłam z siebie szybko. On puścił moją jedną nogę - No błagam, nie bądź taki. Zrobię wszystko.
- Wszystko mówisz? - postukał się jednym palcem po wargach, a ja modliłam się, aby nie wpuścił mnie całkowicie do wody. Zgon na miejscu - Umów się ze mną, Soleil.
- Po co mam się z tobą umawiać? I tak spędzamy ze sobą masę czasu - oznajmiłam, a on praktycznie puścił moją nogę - Cholera, dobra, umówię się z tobą. Tylko zabierz mnie na brzeg.
- Cieszę się - objął mnie rękoma w talii i osadził na swoich biodrach. Uf, czuję się bezpieczna - Co jeśli blefowałem i cię teraz wypuszczę?
- Malik, nie bądź taki, no - po moich słowach, wrócił trochę bliżej brzegu. Dokładnie tam, gdzie miałam grunt. Był wyraźnie ucieszony z tego, co właśnie zrobił. Przewróciłam oczami, wzdychając cicho.
- Jeżeli nie chcesz, Soleil, nie musisz nigdzie ze mną iść. Chciałem tylko zobaczyć twoją reakcję - wzruszył ramionami, uśmiechając się beztrosko. Ochlapał mnie lekko wodą. Chyba uważał to za najlepszą zabawę na świecie.
- Ale ja chcę - odparłam szybko, nawet się nad tym nie zastanawiając.
- To dobrze, bo ja też chcę. Więc dziś?
- Dziś, jak najbardziej - przytuliłam się do niego, bardzo delikatnie, z dystansem. Byłam zdziwiona swoim gestem. Bo ja i Zayn? Nie wiem, czy to wypali.

Po powrocie do hotelu, każde z nas poszło w swoją stronę. O 20 mieliśmy iść gdzieś, na kolację, na naszą pierwszą randkę. Mimo, że padałam ze zmęczenia, musiałam się przygotować, aby wyglądać, jak najlepiej. Jezu, to moja pierwsza randka w życiu. Nie wiem, jak powinnam się zachowywać. Po prostu będę sobą. Wzięłam długą kąpiel. Umyłam dokładnie włosy. Mogłabym wieczność przeleżeć w tej wannie. Po wyjściu z wody, zarzuciłam na siebie szlafrok i wysuszyłam włosy suszarką. Później upięłam je w warkocz. Tak najwygodniej. Uh, umyłam dokładnie zęby i zrobiłam sobie makijaż. W garderobie naciągnęłam na siebie kolorową, obcisłą bluzkę na ramiączkach, a do tego dosyć rozkloszowaną żółtą spódnicę. Postawiłam również na dodatki w tym kolorze. Przed wyjściem z pokoju, wsunęłam na stopy różowe szpilki. Ze względu na to, że na bluzce, głównie ten kolor dominował. Malik czekał na mnie w holu. Jak zawsze wyglądał perfekcyjnie.
- Bardzo ładnie wyglądasz, Soleil - usłyszałam za sobą głos Caluma. Zayn wstał ze skórzanego fotela i zmierzył nas oboje wzrokiem. Cóż, ten wieczór nie zaczyna się zbyt dobrze.
- Masz rację, Cal. Soleil wygląda bardzo ładnie - mruknął, podchodząc do mnie - Gotowa?
Skinęłam głową, ujmując jego wyciągniętą dłoń. Malik posłał Calumowi triumfujący uśmiech.
- Nie wiem dlaczego, ale nie lubię, jak on się kręci wokół ciebie - zaczął od razu, obejmując mnie troskliwie ramieniem. Westchnęłam cicho.
- Nie da się nie zauważyć, Zayn - uśmiechnęłam się ckliwie.
- Zastanawiałem się nad tym. Wydawało mi się, że to zazdrość. Ale to nie jest to. Znaczy, to też, ale nie całkowicie. Coś jest z nim nie tak. Drażni mnie jego widok.
- Nie rozmawiajmy teraz o tym. Chcę, aby ten wieczór był wyjątkowy.
- Wiem, So. Nie zapominaj, że to też moja pierwsza randka - zaśmiał się gardłowo, przeczesując palcami moje włosy. Tak, jak się spodziewałam, Zayn wybrał Craft. Zadbane miejsce, ale też dobre jedzenie, a obsługa bardzo miła. Wielokrotnie bywałam tu z Alexem. Pewnie jego podpytał. W środku znajdowało się wiele par, ale nie obeszło się bez grup przyjaciół. I co mnie zdziwiło najbardziej, większość z nich było w naszym wieku. Kiedyś bywali tu sami ludzie po czterdziestce. Oboje wybraliśmy kurczaka w miodzie i sezamie. Wiedziałam, że to jedna z najlepszych potraw tutaj. Jedliśmy, gadaliśmy i śmialiśmy się. Było naprawdę luźno.
- Nie myślałem, że będzie tak dobrze - powiedział mulat, upijając łyk swojego wina.
- Ja też. Wydawało mi się, że nie będziemy mieli o czym gadać. Cieszę się, że mamy przed sobą jeszcze 3 tygodnie, że nie musimy wracać do Londynu.
- Tu jest fantastycznie i zamierzam jeszcze wielokrotnie wrócić, ale tęsknię za Londynem, za klimatem, który tam panuje. Poza tym, brakuje mi kumpli.
- Masz tu Alexa.
- Ale wolę przebywać z tobą, niż z nim. W ogóle jakoś podoba mi się twoje towarzystwo - zaśmiał się, kończąc jeść kurczaka - I jestem zadowolony z tego, że zaczynamy to tu, a nie w Londynie. Tam by nam nie wyszło.
- Dlaczego? - spytałam, spoglądając na niego. Wytarł usta chusteczką.
- Wiesz, Victoria, Claire, nie dałyby ci spokoju.
- Dużo jest jeszcze takich dziewczyn? Chodzi mi o to, z iloma spałeś - zadałam mu kolejne pytanie, gdy opuszczaliśmy miłą restaurację.
- Nie chcesz wiedzieć - wymamrotał, ponownie chwytając moją dłoń. Spojrzałam na niego wymownie, a on w końcu uległ - Okej, z dwunastoma.
- Naprawdę? I żadna nie była ci, uhm, na tyle bliska, abyś został z nią na dłużej?
- Była jedna. Ale ona była starsza o cztery lata. Ja byłem dzieciakiem, więc mnie nie chciała. Dlatego postanowiłem wyrobić sobie porządną opinię. Chciała wrócić, ale jej słowa uderzyły we mnie wcześniej za bardzo. Nie pozwoliłem jej.
- Pokażesz mi ją kiedyś? - kiwnął głową. Naprawdę on przechodzi jakąś metamorfozę.
- Zagrajmy w 5 szybkich pytań. Nie myśl, tylko pytaj, każde z nas musi odpowiedzieć szczerze, dobrze?
- Okej, niech będzie. Ja zaczynam. Dlaczego chcesz się ze mną umawiać?
- Bo jesteś inteligentna, piękna i zajebiście zadziorna - odparł, a na jego twarzy zaczął igrać ten sam uśmiech, gdy go poznałam w Londynie - Co ci się we mnie podoba?
- Och, praktycznie wszystko. Poza tą stroną, którą ukazujesz mi zbyt często w Londynie.
- Rozwiń to.
- Teraz moja kolej! - zawołałam, uderzając go leciutko w ramię. Przyciągnął mnie do siebie mocno i dopiero wtedy spostrzegłam się, że jesteśmy na deptaku przy plaży. Znowu był blisko mnie. Nachylił się i ucałował moje wargi, niepewnie, jakby czekał na pozwolenie. Ułożyłam ręce na jego ramionach i odwzajemniłam muśnięcie. Nie trwało to zbyt długo. Zaledwie kilka krótkich sekund, ale wystarczyło, aby moje serce oszalało. Tak nie może się dziać. Przez jakiś czas, spacerowaliśmy jeszcze. Los Angeles późnym wieczorem było piękne i chyba nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Po powrocie do hotelu, Zayn odprowadził mnie do mojego pokoju, ładnie się pożegnał. A mówiąc 'ładnie', mam na myśli, że znowu mnie pocałował. Wzięłam prysznic, zmyłam z siebie makijaż i rozplotłam włosy. Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie zasnęłam. Około 2 w nocy, obudziły mnie dziwne trzaski. Podniosłam się ze swojego łóżka i wyjrzałam przez okno. Burza. Świetnie. Dlaczego teraz? Panicznie się jej boję. Nienawidzę przebywać sama w tym czasie. Muszę znaleźć  się z jakimiś ludźmi, bo dostanę świra. Na swoje ramiona zarzuciłam szlafrok i po cichu opuściłam pokój. Delikatnie zapukałam do drzwi pokoju Zayna. Otworzył, przecierając oczy. Nie pytając o powód, wciągnął mnie do środka i otulił swoimi ramionami. Czasami naprawdę jestem zdziwiona jego reakcjami. W zasadzie, ciągle tak jest. W jego pomieszczeniu zostałam do samego rana. Jakby nie patrzeć, była to najlepsza noc w moim życiu. A na dodatek, pierwszy raz byłam taka wypoczęta. Malik jeszcze spał, a ja postanowiłam wrócić do siebie. Znowu wyjrzałam przez okno. Ani śladu po nocnej ulewie. Przebrałam się w czarną sukienkę na ramiączkach, a do tego słomkowe koturny. Wykonałam wszystkie poranne czynności i byłam gotowa do wyjścia. Śniadanie zjadłam sama, co było mi nawet na rękę. Mogłam pomyśleć nad wszystkim, co się tu dzieje. Niespodziewanie zadzwonił mój telefon.
- Cześć, Leil - wykrzyknęła radośnie Sienna. Uśmiechnęłam się, słysząc jej głos. Powinnam jej poświęcić trochę czasu. Dziś jest ten dzień.
- Hej, skarbie - odparłam, upijając łyk kawy - Co dziś robisz?
- Ja właśnie w tej sprawie. Masz ochotę na zakupy?
- Pewnie, że tak. O której? - spytałam, obserwując ludzi w restauracji.
- Za godzinę? Dopiero się obudziłam, potrzebuję chwili na ogarnięcie.
- Dobrze, za godzinę pod galerią - mruknęłam, rozłączając się. Wracając do pokoju, spotkałam Caluma. Zamieniliśmy kilka słów, na jakiś błahy temat. Na szczęście, Zayn nie pojawił się nigdzie, więc miałam spokój. Nie będę musiała wysłuchiwać kolejnych kazań na temat blondyna. Kiedy ja wysiadałam z windy, Malik chyba miał zamiar do niej wsiąść. Przytuliliśmy się na powitanie.
- Nie masz nic przeciwko temu, abym spotkał się dziś z Alexem i jego kolegami? - zapytał, opierając się o ścianę.
- Nie. Umówiłam się ze Sienną - oznajmiłam, idąc do swojego pokoju.
- Do wieczora, Soleil.
- Do wieczora, Zayn - zabrałam z pokoju torebkę, w której umieściłam portfel i telefon. Do spotkania zostało mi jakieś 20 minut, więc postanowiłam już wyjść. Standardowo, jakimś cudem, minęłam się z Calem. Przewróciłam teatralnie oczyma, wsiadając do taksówki, stojącej przed hotelem. Mężczyzna zawiózł mnie pod galerię, pod którą czekała już Sienna. Przywitałyśmy się buziakiem w policzek.
- Dawno nie byłam na zakupach - mruknęła smętnie, spoglądając na mnie.
- Właściwie to ja też. Ostatni raz jakoś przed przyjazdem tutaj. Sien, powiedz mi coś na temat twojego obecnego życia. Dawno nie miałyśmy czasu dla siebie.
- Niestety, jednak ta odległość między LA a Londynem, daje się we znaki. Ale nasza tutejsza paczka się rozpada. Moi rodzice zamierzają przenieść się do Włoch. A ja nie mam wyboru i muszę jechać z nimi. Uwielbiam te ciągłe przeprowadzki. Całe szczęście, że zdołałam poznać ciebie tutaj - powiedziała, ciągnąc mnie do jakiegoś nowo otwartego sklepu.
- Naprawdę przeprowadzasz się do Włoch? Zazdroszczę ci. Ja nienawidzę tego całego Londynu. Miałam jedną przyjaciółkę, ale trochę nie wyszła nam ta znajomość. Teraz mam też Zayna, ale nie wiem, jak długo wytrwa nasza przyjaźń. Nie chcę, aby się zmieniał. Dobrze mi się z nim gada - wzruszyłam beztrosko ramionami, przeglądając sukienki na wieszakach.
- Tylko tyle? To po prostu przyjaźń? Może coś więcej? - zagadnęła, biorąc kilka par spodenek. Sienna odkąd pamiętam, nie nosiła sukienek, ani nic w tym stylu. Wysokie obcasy jeszcze jakoś uszły, ale nigdy nie miała na sobie sukienki. Twierdziła, że to nie w jej stylu.
- Wczoraj byliśmy na randce - wtrąciłam, idąc za nią do przymierzalni. Usiadłam na skórzanej kanapie, a moja przyjaciółka weszła do ciasnego pomieszczenia.
- I jak było?
- Fajnie - odparłam, czochrając lekko włosy. Wyprostowałam nogi, czekając, aż dziewczyna mi się pokaże. Nie trwało to zbyt długo. W końcu rozpoczęła swój pokaz. Oglądałam, jak porusza się z gracją. Była wysoka. Wyższa ode mnie. Według mnie, powinna zastanowić się nad modelingiem. Ale co ja i mój wzrost o tym wiemy? NIC. Wkrótce mój telefon zaczął wibrować. Och, mama sobie o mnie przypomniała.
- Cześć, córeczko - rzuciła uradowana, jakby miała czym. Może znowu ma dla mnie jakąś fantastyczną wieść - Jak tam w Los Angeles? Nadrabiasz stracony czas?
- Tak, mamo. Jest wspaniale - wymamrotałam, oglądając swoje paznokcie.
- To świetnie. Ja jestem obecnie w Londynie. Przepraszam, że nie dałam ci znać, ale mamy masę roboty.
- W zasadzie czego dotyczy ta twoja firma, mamo? - spytałam.
- To nic takiego. Po prostu projektujemy ubrania. Nie myślałam, że będziemy miały z Trish tyle zleceń. Ludzie zgłaszają się do nas bez przerwy. A jak Zayn? - zadała mi podejrzliwe pytanie. Nie mamo, nie straciłam z nim dziewictwa, nie martw się. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Mnie z nim nic nie łączy - oznajmiłam, a on westchnęła zawiedziona.
- Szkoda. Miałam nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Pasujecie do siebie. Muszę już kończyć, odezwę się jakoś na dniach. Prawdopodobnie, gdy ty wrócisz do Londynu, ja będę na konferencji prasowej w Chinach.
- Zabierz mnie tam kiedyś! - wtrąciłam szybko.
- W porządku. Mogę cię zabrać na kolejne spotkanie, ale nie wiem, gdzie ono się odbędzie. Dam ci znać, gdy już będę poinformowana. Baw się dobrze, ale nie wpadnij znowu do więzienia, bo będziesz musiała dłużej tam posiedzieć - obie zaśmiałyśmy się, co było niemalże dziwne, jak na nas. Nigdy nie śmiałam się w towarzystwie mamy i ona w moim też. Wydaje mi się, że Londyn dobrze na nią wpływa. Albo Trish. W Los Angeles zawsze była taka przybita. Tylko praca, praca, praca. Teraz też tak jest, ale chociaż ona sprawia jej radość. Spełnia swoje marzenia.
- Co u twojej matki? - zagadnęła Sienna.
- Jest w Londynie. W najbliższym czasie leci do Chin - burknęłam, trzymając w dłoniach sukienkę, którą chciałam kupić. Nie musiałam nawet mierzyć. Był to najmniejszy rozmiar, więc idealny dla mnie. Po zakupach, zjadłyśmy ze Sienna lunch, a następnie każde z nas poszło w swoją stronę. Wcześniej umówiłyśmy się na imprezę. Ale tylko my, damskie grono. Gdy dotarłam do hotelu, Malika jeszcze nie było. Nie wiem, jak dotrę dziś bez niego do swojego pokoju. Jestem w pełni zdana na siebie. Nie wypiję dziś za dużo. Alkohol źle na mnie działa. Postanowiłam zmienić strój. Mój wybór padł na kobaltową sukienkę ze srebrnym wzorem. Czarne szpilki również miały ten dodatek. Skręciłam lokówką jeszcze bardziej swoje włosy i pomalowałam się mocniej. Biżuterię założyłam w ekspresowym tempie. Stałam przed lustrem, gładząc delikatny materiał, który miałam na sobie. Lubię swoje życie. Lubię życie tutaj. Lubię życie tutaj z Zaynem i moimi przyjaciółmi. Tutaj czuję się w pełni sobą. W Los Angeles jest spokojnie, nie ma tylu fałszywych osób, co w Londynie. Tam jest ponuro i ciągle coś się dzieje. To strasznie przytłaczające. Mogłabym na zawsze zostać w LA. To byłoby coś pięknego. Gdy wyszłam z pokoju, Zayn akurat szedł do siebie. Porwał mnie szybko w objęcia. Czułam od niego woń alkoholu z domieszką tytoniu.
- Piłeś - mruknęłam, marszcząc noc.
- Tylko trochę - uśmiechnął się głupio, mierząc mnie wzrokiem. Byłam w pełni ubrana, a czułam się, jakbym była naga, dosłownie - Dokąd idziesz?
- Na dyskotekę - ale sztywno, mogłam powiedzieć coś innego, cóż, nie cofnę tego już. Ujęłam go pod ramię i odprowadziłam do pokoju.
- Pójdę z tobą, jeśli chcesz - zaproponował.
- Nie, Malik, tobie na dziś wystarczy. Poza tym, to tylko damskie spotkanie.
- Nie wracaj zbyt późno - nakazał, jakbym była dzieckiem. Ale powinnam się już chyba do tego przyzwyczaić. Mimo, iż jego troskliwość sprowadzała moją cierpliwość na granicę, nie mogłam nic z tym zrobić. Kiwnęłam głową i czym prędzej opuściłam hotel. Bo Zayn może jeszcze zechciałby zmienić zdanie. Na całą noc strefa VIP była nasza. Wypiłam dużo, okropnie dużo, jednak żyłam nadzieją, że do rana wytrzeźwieję. Na szczęście nie słaniałam się na nogach, nie latałam na wszystkie strony świata. Po prostu byłam nieświadoma tego, co się dzieje. Wiem, że jacyś chłopcy do nas dołączyli. I wśród nich był chyba Calum, ale niezbyt dobrze to pamiętam. Pamiętam też, że ktoś mnie uderzył. Miałam rozciętą wargę i łuk brwiowy. Strasznie dużo pamiętasz, So - pomyślałam, leżąc na swoim hotelowym łóżku. Drzwi do mojego pokoju zostały mocno zatrzaśnięte, a moja głowa prawie eksplodowała. Mam kaca, czy mógłbyś to uszanować, kimkolwiek jesteś?
- Jak się czujesz, Soleil? - hm, opiekuńczy rycerz Zayn przybył na swym wiernym rumaku. Dobra, to było głupie.
- Dobrze. Boli mnie tylko głowa. Myślę, że przesadziłam z ilością alkoholu. A ty jak się czujesz? - z jego ust wydobył się śmiech.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie, wypiłem o wiele mniej. Miałem rację, co do Caluma.
- Jak to? - uniosłam się na przedramionach, obserwując mulata. Wzruszył ramionami.
- To on cię pobił, policja go zabrała. Podobno nie chciałaś mu się oddać - ucałował moje czoło, chcąc wyjść z pokoju - Odpoczywaj, Soleil. Jutro pogadamy.
- Gdzie będziesz?
- U siebie. Gdybyś czegoś potrzebowała, to przyjdź - zaoferował, chwytając klamkę.
- Równie dobrze możesz zostać ze mną - nie musiałam dwukrotnie powtarzać. Zayn zdjął z siebie koszulkę i wsunął się pod moją kołdrę. Objął mnie ramieniem, a następnie ucałował moją szyję i nakazał spać.

***
Komentarze pod poprzednim rozdziałem, wcale nie wyglądały, jak od jednej osoby. Ani troszkę. Miłego czytania. Jak już tu zaglądacie, zostawcie coś po sobie.

piątek, 14 marca 2014

Rozdział siódmy.

- Świetnie, Zayn, świetnie - krążyłam po celi, machając rękoma na wszystkie strony. Byłam poirytowana, a on siedział spokojnie na pryczy, jakby nic się nie stało - Zawsze musisz wpakować nas w jakieś kłopoty.
- Mówiłem, żebyś została, jeśli nie chcesz iść, nie zwalaj całej winy na mnie - mruknął osowiale. Usiadłam obok niego.
- Przepraszam. Jestem zła i jest mi zimno. Wolałabym być teraz w hotelu - szepnęłam, a on usiadł za mną i otulił mnie swoimi długimi rękoma. Było ciut lepiej.
- Ja też wolałbym być w hotelu, Soleil. Musimy jeszcze trochę poczekać. W zasadzie nie zrobiliśmy nic złego. Powinni nas stąd wypuścić, gdy któraś z naszych rodzicielek się pojawi. Byłem raz w takiej sytuacji, jak teraz i moja matka pojawiła się dopiero rano. Uważała, że to rozsądna kara zostawić mnie na całą noc z tymi psycholami.
- Mówiłeś, że nigdy nie miałeś takich problemów.
- Skłamałem - Malik zaśmiał się wesoło.
- Nigdy nie byłam w więzieniu, tym bardziej w celi. Nie wiem, jak zareaguje moja mama - wzruszyłam bezradnie ramionami, a chłopak oparł brodę o moje ramię i kołysał naszymi złączonymi ciałami.
- Nie martw się, wszystko będzie w porządku. Trochę pomarudzą i po sprawie - obyś miał rację, Malik. Okej, wściekałam się za to, że tam weszłam. Ale jakby nie patrząc, widziałam Los Angeles, jakiego do tej pory nikt mi nie pokazał, spędziłam czas z Zaynem. Nie chciałabym, żeby on siedział tu teraz sam.
- Przepraszam za to, że się wkurzałam. Cieszę się, że mnie tam zabrałeś, Zayn. Poza tym, nie byłoby miło, gdybyś siedział tu sam.
- Zmieniasz swoje nastawienie, co do mnie. Więc chyba nie jestem taki zły, co? - nim zdążyłam odpowiedzieć, usłyszałam głosy naszych mam. Obie były zadowolone i wyluzowane, jakby dopiero wróciły z rozpoczęcia imprezy. Moja mama nigdy nie była taka, nigdy nie przyjaźniła się tak bardzo z żadną kobietą. Może są w związku, a ja i Zayn będziemy rodzeństwem? Oby nie. Nie chcę, aby był moim bratem. Nigdy.
- Soleil, dziecko, nie mam ci tego za złe. Jesteś praktycznie dorosła, a to wakacje, więc możesz robić, co tylko chcesz. Ale wiedz, że nie pochwalam takiego zachowania - wymamrotała, a Zayn uśmiechnął się do mnie pocieszając, jakby chciał powiedzieć 'a nie mówiłem?'. Przewróciłam teatralnie oczyma. Jedyne, o czym marzę, to swoje łóżko. Nawet w tym cholernym Londynie. Chcę tylko odpocząć. Malik odprowadził mnie do mojego pokoju, rzucił tylko niedbałe 'dobranoc' i poszedł do siebie. Myślę, że też jest zmęczony całą tą sytuacją. Od samego rana byliśmy na nogach. Nie ruszam się nigdzie jutro. A w zasadzie dziś, bo jest już 2:45. Cały dzień zamierzam przesiedzieć nad basenem. Wzięłam krótki prysznic, ubrałam szorty i jakiś top, po czym pognałam do swojego łóżka. Mimo, że w LA zawsze jest ciepło, potrzebowałam tej kołdry, albo kogoś do przytulenia. Oczywiście, tym kimś był Zayn Malik, w rzeczy samej. Nie rozmyślając nad tymi głupotami, zasnęłam, jak niemowlę.

Usłyszałam pukanie do drzwi pokoju. Właściwie, to mnie postawiło na nogi. Za nimi ujrzałam moją mamę.
- Dzień dobry, skarbie - powitała mnie ciepło, czym byłam baaaardzo zdziwiona i przytłoczona. Chyba przyzwyczaiłam się do braku troski z jej strony - Przyszłam ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam w interesach na kilka dni. Ostatnio ja i Trish założyłyśmy firmę, która świetnie prosperuje. Nie gniewaj się, że tak mało czasu spędzam z tobą. Lepiej dogadujesz się z Zaynem.
Moja matka puściła mi oczko i już jej nie było. Co ona myśli? Że ja i Zayn? Może i bym chciała, ale to nigdy nie wypali. I w ogóle, co to ma być? Rozkręca interes i nawet mi o tym nie mówi? Przez dłuższą chwilę stałam z otwartymi drzwiami, ze zdziwioną miną. Z transu wybudził mnie Calum.
- Cześć, Soleil - wyrzucił z siebie szybko, obdarzając mnie radosnym uśmiechem - Wybierasz się dziś gdzieś?
- Nie, nie wiem. Chyba nie - mruknęłam, przecierając zmęczone oczy.
- Skoro jesteś sama, pozwolisz mi na chwilę wejść?
- Jasne - gdy blondyn znalazł się w środku, zamknęłam drzwi - Uhm, dopiero, co wstałam. Mieliśmy z Zaynem małe kłopoty w nocy. Pozwól, że się ogarnę i za moment do ciebie wrócę.
Chłopak skinął głową i usadowił się w fotelu. Włączył telewizję i nie interesował się moją bieganiną po całym pokoju. Umyłam pośpiesznie zęby, splątałam włosy w warkocz, pomalowałam się, a na sam koniec wciągnęłam na siebie jeansowe ogrodniczki i conversy. Pod spodem miałam strój kąpielowy.
- O, już jesteś - Cal ponownie się uśmiechnął, przeczesując palcami włosy, jak miał to w zwyczaju Zayn. Kiedy otworzyłam drzwi, w progu stał Malik z uniesioną do góry pięścią. Chyba chciał zapukać.
- Miło cię znowu widzieć, Calum. Dokąd się wybieracie?
- Na śniadanie - odparł chłopak, stojący za mną. Usta Malika wykrzywiły się w grymasie.
- Chyba nie macie nic przeciwko temu, abym do was dołączył.
- Oczywiście, że nie - odpowiedziałam szybko. Nawet było mi na rękę, pooglądać zazdrosnego Zayna. Calum westchnął.
- Masz z tym jakiś problem, Cal? - spytał ponownie Zayn, a ja głośno się roześmiałam. Zaraz zostałam wzrok mulata przywrócił mnie do życia. Burknęłam nieme 'przepraszam'.
- N-nie - jęknął blondyn. Chyba bał się Zayna. Jego właściwie każdy się bał. Przecież w Londynie wiele osób unikało go, jak ognia. Do restauracji doszliśmy w ciszy. Podczas, gdy Cal wchodził do środka pomieszczenia, Malik na chwilę ułożył dłonie na moich ramionach.
- Prosiłem, abyś go unikała.
- On jest w porządku, Zayn. Spróbuj zmienić nastawienie, co do niego.
- Nie ma opcji. Chodź, zjemy coś - powiedział gładko, ciągnąc mnie za rękę. Posiłek skonsumowaliśmy w takiej samej ciszy. Po powrocie do pokoju, byłam nieco zła na Malika. Nie powinien się w ten sposób zachowywać. Nic go nie tłumaczy. Calum nie zrobił nic, aby go tak surowo oceniał. Drzwi do mojego królestwa, zostały otworzone i ujrzałam w nich ucieszonego Zayna.
- Chodź, Soleil. Wychodzimy.
- Co? Dokąd? Nigdzie nie idę - bąknęłam pod nosem, opierając dłonie o parapet. Stałam plecami do mulata, więc teraz nie widziałam jego reakcji. Westchnął pod nosem. Od samego rana chodził jakiś zły i zniecierpliwiony.
- Nasze matki pojechały do Nowego Jorku, na kilka dni. Obiecałem im, że będę cię pilnował. Więc ja tu rządzę.
- No na pewno! - wrzasnęłam, odwracając się przodem. Nie wiedziałam, że chłopak jest tak blisko mnie. TAK BLISKO! Cholera, dzieliły nas centymetry, a może i nie? - Nie zgadzam się. Mam już wystarczająco dużo lat, umiem o siebie zadbać. Nie potrzebuję opieki. Tym bardziej takiego psychola, jak ty.
- Ja jestem psycholem? Ja? - ryknął, opierając dłonie na wysokości mojej głowy - To ty najchętniej weszłabyś Calumowi do łóżka. Jestem tego pewien. Powiedz, chcesz tego, prawda?
O nie, nie pozwolę ci tak siebie traktować. Moja dłoń spotkała się z jego policzkiem. A później, tak jakoś wyszło, że nasze usta złączyły się w słodkim muśnięciu. Nie wiem, kto to zaczął. Chyba Zayn. Pocałunek był delikatny. Wydawało mi się, że Malik chce mnie przez to przeprosić. Owinęłam ręce wokół jego szyi, co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Chłopak chyba zauważył, że ledwo-ledwo dosięgam czubkami palców do podłogi, bo zaśmiał się prosto w mojego wargi i uniósł mnie do góry. Podtrzymywał mnie mocno za uda, jednocześnie przypierając do ściany.
- Przepraszam - wyszeptał, odrywając się na sekundę ode mnie, potem powrócił do poprzedniej czynności. Otulił mnie mocno swoimi silnymi ramionami i ułożył na łóżku. Chwilę później był nade mną - Nie chciałem tego powiedzieć, wcale tak nie myślę.
- Ale to zrobiłeś - mruknęłam, przenosząc wzrok na sufit. Był teraz o wiele ciekawszym elementem tego pokoju.
- To było pod wpływem nerwów. Nie chcę, aby coś ci się stało, okej? - przejechał opuszkami palców po moim policzku.
- Próbuję cię zrozumieć, ale nie potrafię. W Londynie wyzywasz mnie od najgorszych, poniżasz przy prawie każdej osobie. A tu nagle dochodzi do cudu. Zayn Malik się zmienił. Potrafi być miły i kochany - powiedziałam, dosyć głośno, patrząc teraz na niego. Wziął głęboki oddech, a później zacisnął usta w prostą linijkę. Wydawało mi się, że myśli nad tym, co ma powiedzieć.
- To nie jest tak, że tam i tu jestem inny. W Londynie długo pracowałem na swoją opinię, wiesz? Musiałem wiele poświęcić, aby ludzie zaczęli mnie szanować. Nigdy nie interesowałem się zbytnio dziewczynami. Pojawiła się jakaś, okej, była na chwilę, ale to wszystko. Tu jestem tylko z tobą. Tak naprawdę zawsze cię lubiłem, Soleil. Od pierwszego dnia, gdy mi się postawiłaś. Ciągle ktoś mnie unika, bo się po prostu boją. A ty nie. Mimo ostrzeżeń, zawsze coś potrafiłaś odpowiedzieć. I to mi zaimponowało najbardziej. Cieszę się, że jestem tu z tobą, a nie z Victorią na przykład. Przepraszam za tamte słowa. Nie uważam, że mogłabyś się z nim puścić. Wiem, że taka nie jesteś. Dbasz o siebie. Może nie interesują cię ludzie w Londynie, ale dostrzegam, jak wiele osób masz tutaj i jestem pod wrażeniem - uśmiechnął się lekko, nie zmieniając swojej pozycji. Chyba pierwszy raz powiedział mi coś takiego i byłam... zadowolona, jak i zdziwiona. On naprawdę był normalnym chłopakiem. Nie tylko przystojnym. Dopiero teraz dostrzegam zalety jego osobowości. Otrzymuje to, co chce, jednak najpierw solidnie o to walczy, stara się. W odpowiedzi ucałowałam czubek jego nosa. Mulat zaśmiał się, marszcząc go - Jeszcze raz przepraszam.
- Nie ma za co. Ja też przepraszam, za ten, uhm - przejechałam palcami po jego zaczerwienionym policzku.
- To ty nie masz za co, Soleil. Zasłużyłem na to - wymamrotał, nie odrywając ode mnie wzroku - Chodźmy na plażę. Jest wcześnie, a nie mamy, co robić.
Nie wiem, czy chcę się gdziekolwiek ruszać. Ale właściwie, będę mogła pooglądać miny wszystkich zazdrosnych kobiet, a dodatkowo znowu zobaczę Malika bez koszulki. Czyli są jakieś tego plusy. Zgodziłam się. Dał mi 10 minut na ogarnięcie się. Jak kobieta może przygotować się w 10 minut? Nie rozumiem tego i chyba nigdy nie dam rady. Ubrałam bikini w kwiaty. Może i było troszkę za bardzo wycięte, ale teraz to ja chciałam zadziałać na wyobraźnię Zayna. A nie ciągle on na mnie. To staje się już chore. Zarzuciłam na to dużą, białą koszulkę, przypominającą bardziej sukienkę. Miała jakieś napisy, ale nie zwracałam na to szczególnego uwagi. Na stopach miałam rzymianki. Idealnie. Zostały mi 2 minut do przyjścia Zayna. Rozczesałam włosy, zwinęłam je w koka i pozbyłam się makijażu, który miałam na sobie.
- Wyglądasz koszmarnie, Leil - mruknęłam do siebie. Do normalnego stanu przywrócił mnie głos Zayna. A raczej jego śmiech. Czego bym nie palnęła, on zawsze się śmieje. Przewróciłam teatralnie oczyma. Przed dotarciem na plażę, zrobiliśmy małe zakupy, aby nie skonać z głodu. W zasadzie i tak planowaliśmy zjeść kolację w jakiejś restauracji przy oceanie. Jednak zawsze pozostaje to 'ale'. Na wszelki wypadek. Na gorącym piasku rozłożyliśmy koc i postawiliśmy wszystko, co mieliśmy ze sobą. Dzięki Bogu, nie zapomniałam o swoich okularach, bo słońce świeciło dziś niemiłosiernie. Przynajmniej wrócę pięknie opalona do Londynu i nie będę musiała korzystać z solarium. Zdjęłam z siebie koszulkę i usiadłam na kocu. Malik był już gotowy do pójścia do wody.
- Idziesz ze mną, So? - nigdy nie powiedziałeś do mnie So, ale okej. Przyzwyczaiłam się do tego, jak mówi do mnie 'Soleil'. I chyba tylko od niego to akceptowałam. Nie wiem czemu. Pokręciłam przecząco głową, układając się na brzuchu, przez co nie widziałam, co robi. Na szczęście, nie zatargał mnie siłą do lodowatego oceanu, ani nic z tych innych idiotycznych rzeczy. Wyjęłam z torby telefon i przeglądałam twittera, facebooka. Chciałam odrobinę być na bieżąco z tym, co dzieje się w Londynie. Dopiero teraz zauważyłam, że mam 10 wiadomości od Alfie i jedną od Victoria. Kocham cię całym sercem, Alf, ale najpierw zobaczę, czego chce moja przyjaciółeczka - pomyślałam, otwierając skrzynkę z wiadomościami. Vic pisała coś, że mnie przeprasza, że popełniła ogromny błąd, że nie powinna zostawiać mnie dla Zayna, ale ona go bardzo kocha i inne bzdety. Nie raczyłam nawet na to odpowiadać. Zrobiła, co chciała. Jej problem. Alfie pisała, że strasznie tęskni i że mam się do niej w końcu odezwać, bo nie wie, czy nadal żyję, czy może Malik pozbawił mnie już życia. Postanowiłam do niej zadzwonić. Mulat nadal był zajęty pływaniem, więc miałam wolną chwilę. Poza tym, chciało mi się strasznie pić. Potrzebowałam czegoś zimnego, a jedyne, co kupiliśmy, to jakiś słodki napój. Zabrałam portfel i ruszyłam w stronę baru, wybierając w tym samym czasie numer przyjaciółki.
- No w końcu, So! - wykrzyknęła radośnie, odbierając telefon - Naprawdę myślałam, że ten sukinsyn coś ci zrobił.
- Jest w porządku. Doszliśmy do porozumienia. On jest, uhm, bardzo okej. Nie wiedziałam, że tak dobrze będzie mi się spędzało z nim czas - odparłam, prosząc o dwa sorbety.
- To dziwne - dziewczyna na chwilę się zadumała. Tak mi się przynajmniej zdawało - No nic. Po powrocie do szkoły, mamy bardzo ważny występ. Ale opowiem ci o tym, jak przyjedziesz do Londynu.
- Spoko - zapłaciłam za napoje, idąc wolno w kierunku, z którego przyszłam. Było mi trochę ciężko z telefonem i dwoma kubkami - Co dzieje się w Londynie?
- Raczej nic ciekawego. Victoria opowiada wszystkim, że nie może się doczekać twojego powrotu, bo się pogodziłyście, że znowu będziecie przyjaciółkami, a Zayn do niej wróci. Nie mogę się doczekać, aż stąd wyjadę - zaśmiała się cicho.
- Napisała do mnie, to fakt, ale jej nie odpowiedziałam. Nie wiem, jak jej sytuacja z Malikiem, nie pytam go o takie rzeczy.
- Rozumiem, Soleil. Oh, przepraszam. Zapomniałam, że nie lubisz swojego imienia. Za ile dokładnie będziesz w Londynie?
- Za trzy tygodnie. Nie chcę wracać, tu jest wspaniale.
- W tym czasie nadal będę w Norwegii. Przylatuję tydzień, lub półtora, po tobie. Reszta wakacji jest nasza. Wprowadzisz się do mnie.
- Oczywiście, Alf, zostanę z tobą tak długo, aż mnie w końcu wykopiesz - usłyszałam jej śmiech. Gdy doszłam na miejsce, Zayn siedział na ręczniku. Podałam mu sorbet, a on zmrużył lekko oczy, uśmiechając się przebiegle.
- Zadzwonię do ciebie później, bo moja matka znowu czegoś chce. Pewnie zamierza wepchnąć mi coś do walizki, jak zawsze. Co za kobieta - bąknęła, rozłączając się.
- Co tam w Londynie? - zapytał brunet, upijając łyk zimnej cieczy. Zsunął na oczy okulary przeciwsłoneczne i matko, wyglądał jak ósmy cud świata. Było mi gorąco. Utopiliby mnie w tym lodowatym oceanie, a i tak nic by to nie zdziałało. Po śmierci byłabym ciepła, uh.
- Victoria wymyśla coś na mój temat. Nie wiem, jak z tobą, bo może naprawdę chcesz do niej wrócić - wzruszyłam obojętnie ramionami. Chłopak się zakrztusił.
- Co? Nie, nie zamierzam do niej wrócić. Po drugie, my nawet nie byliśmy razem. Mówiłem ci to już.
- Tak wiem, ale ona chyba nie - odparłam, pijąc swój sorbet. Obserwowałam wszystkie kobiety, które przyglądały się Malikowi. Zdawało mi się, że on to najzwyczajniej ignoruje. Jego wzrok cały czas był skupiony na mnie, a gdy zastanawiał się nad odpowiedzią, patrzył na ocean.
- Masz fajną figurę - oznajmił mi wesoło, przeczesując mokre, opadnięte włosy. Spojrzałam na niego zdziwiona - Chodzi mi o to, że jesteś bardzo chuda, ale nie możesz narzekać mimo wszystko na brak atutów.
Tak, tu miał rację. Tą figurę odziedziczyłam po matce, za co byłam jej wdzięczna. Podziękowałam nieśmiało chłopakowi. Właściwie to trochę mnie zawstydził. Nie lubiłam gadać o takich rzeczach. Tym bardziej, że byłam dziewicą. Może gdyby ktoś to zmienił, byłoby inaczej. Ale na chwilę obecną, nie zamierzam się nad tym zastanawiać. Dziewictwo to największy skarb, jaki mam i zamierzam go dochować dla osoby, którą będę szczerze kochała. O Boże, o czym ja myślę...

piątek, 7 marca 2014

Rozdział szósty.

Nie mam pojęcia, jak znalazłam się w hotelu. Byłam nawet w swoim łóżku, co graniczyło niemalże z cudem. Zostałam solidnie upojona alkoholem zeszłej nocy. Podniosłam się ociężale, przecierając zaspane oczy. I to był błąd. Na moich dłoniach został makijaż, którego nie zdołałam zmyć. Pobiegłam czym prędzej do toalety, zmyłam wszystko z siebie i splotłam włosy w niedbałego koka. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam na siebie zwykły biały t-shirt, jeansowe spodenki i białe conversy. Pomalowałam się lekko i udałam się do pokoju Zayna. Może on będzie coś wiedział? Nie otwiera, pewnie go nie ma. Cóż. Postanowiłam pójść i coś zjeść, bo w moim żołądku, głód siał istne spustoszenia. Był tam. Mój piękny Malik, oh. Chyba za bardzo się rozczulam. Jadł tosta, pił czarną kawę i czytał książkę, nie zwracając uwagi na te wszystkie spojrzenia dziewczyn. Okej, jest głównym powodem westchnięć w restauracji i nawet tego nie dostrzega? Usiadłam przy jego stoliku, a on nawet na mnie nie zerknął.
- Zjedz coś, Soleil. Sugeruję, że jesteś wycieńczona po tej imprezie. Przesadziłaś z alkoholem - co ty, serio? Naprawdę, nie wiedziałam. Do tej pory odczuwam efekty swojego upojenia.
- Nie jestem głodna - odparłam szybko i przeszłam do drugiej części swojej wypowiedzi - Jak znalazłam się w swoim pokoju?
- Zjedz coś, dopiero wtedy pogadamy - zabrałam z jego talerza jeden tost. Był chyba nawet zadowolony - Okej, przyprowadziłem cię. Powiedziałem, że będę o ciebie dbał, więc zamierzam się tego trzymać, tak?
- Chyba tak - wzruszyłam bezwiednie ramionami - Skąd znasz Alexa?
- To mój kuzyn - mruknął, upijając łyk kawy. Zrobiłam to samo. Oczywiście, z jego kawą. Po swoją nie zdążyłam jeszcze pójść - Weź ją sobie. A kim dla ciebie on jest?
- Jest moim, uhm, przyjacielem - burknęłam, kończąc jeść tost.
- Wiem, że byłaś, a może i jesteś w nim zakochana. On w tobie też jest - uśmiechnął się, spoglądając na mnie znad książki. Przygryzłam lekko dolną wargę.
- Tak, kochałam go, ale nigdy mu o tym nie powiedziałam. Nie chcę, aby wiedział.
- Ale on wie.
- Skąd?
- Nie wiem skąd. To widać, że nadal ci na nim zależy - powiedział, zamykając książkę.
- Nie zależy mi tak, jak kiedyś. Nieważne - machnęłam ręką - Dziś wieczorem jest mecz Lakersów. Chciałbyś pójść?
- Jasne - objął mnie ramieniem, gdy opuszczaliśmy restaurację - Jeżeli oczywiście będziesz mi towarzyszyć. Nie wiedziałem, że lubisz koszykówkę.
- Uwielbiam. Dotychczas nie przegapiłam żadnego meczu. To znaczy, uh, póki nie przeprowadziliśmy się do Londynu. Jest 11, a mecz jest o 18, więc mamy 7 godzin.
- Nie róbmy nic - Malik potrząsnął głową.
- Nie, nie, nie - zaprzeczyłam natychmiastowo - Znam świetne miejsce, które jest naprawdę ciekawe. Poza tym będziesz mógł rzucić okiem na LA.
- Dobrze, pani przewodnik. Nie będę już się odzywał - Zayn zaśmiał się wesoło. Gdy rozstawaliśmy się pod moim pokojem, zawołałam za nim.
- Wydaje mi się, że to miasto, ma też dobry wpływ na ciebie, Zayn.
Zmieniłam swój strój na czarną, obcisłą koszulkę i długą, różową spódnicę z dosyć dużym rozporkiem. Na stopach miałam czarne koturny, a włosy rozpuściłam. Zabrałam z szafy czarną torebkę, a na szyi zawiesiłam wisior w kształcie krzyża. Zayn czekał na mnie w holu. Zdążył zmienić ubrania. Nie wiem dlaczego, ale on za każdym razem wyglądał idealnie. I wcale nie przesadzam. Nieważne, czy jego włosy były rozwiane na wszystkie strony świata, czy były ułożone perfekcyjnie, zawsze wyglądał świetnie. Ujęłam go pod ramię, uśmiechając się delikatnie.
- Jak podobał ci się wczorajszy wieczór? - zaczęłam temat. Chciałam wybadać trochę sprawę ze Sienną. W zasadzie nie lubiłam, gdy pojawiała się przy nim jakaś dziewczyna, ale jej mogę go ewentualnie odstąpić.
- Było całkiem okej. Ta twoja przyjaciółka, Sienna, jest nawet w porządku - będę miała co jej opowiadać, jeśli zdołam coś jeszcze z niego wyciągnąć - Ale nie myśl sobie za dużo, Soleil. Podoba mi się ktoś z Londynu i nie zamierzam pakować się w związek tutaj.
Bum, wszystkie moje nadzieje upadły z hukiem. Ciekawe, o kogo mogło chodzić. Przecież Malik w ostatnim czasie ciągle kręcił się z Vic, a nawet, jak się rozstali, to i tak dużo czasu spędzali razem.
- Nie główkuj tak nad tym - skarcił mnie - Mówię w tej chwili o tobie i jestem śmiertelnie poważny.
- Jakoś w Londynie nie trzymają się ciebie żarty - JESTEM. MATKO. ZACHWYCONA. To ja mu się podobam. Nie Victoria, nie Sienna, tylko ja! Powiedział mi w Londynie, że jestem najładniejszą dziewczyną, jaką poznał, ale po kilku dniach, nie brałam tego na poważnie. Zatrzymaliśmy się na chwilkę. Malik stanął na przeciwko mnie i ułożył dłonie na moich ramionach.
- Naprawdę nie żartuję z tego typu rzeczy. Jestem z tobą szczery, bo obecnie jesteś mi najbliższa, Soleil. Właściwie skąd wzięło się twoje imię?
- Tata miał na imię So, a babcia Leil, więc wyszło Soleil, a to dwie ważne osoby dla mamy. Ale nie zmieniaj tematu, Zayn.
- Byłem ciekawy, więc zapytałem. Chodźmy - tym razem on ujął moją dłoń i nie puszczał jej, aż do momentu, w którym dotarliśmy do The Getty Center
- Cholera, tu jest jeszcze lepiej, niż poprzednio - jęknęłam, wchodząc z Zaynem do środka. Wstęp był wolny, inne głupoty były płatne. Na przykład obiad w restauracji.
- Uważaj na język, Soleil - burknął poirytowany. Choć próbował to ukryć, wiedziałam, że jemu też się tu podoba. Oglądał wszystko z pasją i zainteresowaniem. Podobał mi się taki Zayn, ale nigdy mu się do tego nie przyznam. W okolicach godziny 15, zdecydowaliśmy się, że coś zjemy. Niestety, nasz miły posiłek, przerwał telefon od Sienny. Zostawiłam na chwilę mulata samego i poszłam do łazienki.
- Gdzie ty jesteś? - zapytała moja przyjaciółka.
- W The Getty Center z Zaynem. Dlaczego pytasz?
- Och, z nim. Bo to ciacho było umówione ze mną na spotkanie, ale najwyraźniej zapomniał. Nie dziwię się, że zapomniał. On chyba coś do ciebie, wiesz, cały wieczór się tobą opiekował i martwił, jak przesadziłaś z piciem. Zadzwonię później, to pogadamy. Albo przyjdź do mnie, dobra?
- Postaram się, ale niczego nie obiecuję. Idę dziś z Malikiem na mecz - zaczynam się robić, jak Victoria. Brak czasu dla wszystkich wokół, a dla niego cała masa. Wróciłam do stolika - Czyżbyś zapomniał o randce ze Sienną?
Słysząc, jak jego dłoń styka się z jego czołem, zaśmiałam się głośno. Jednak zapomniał.
- Miałem się z nią spotkać, fakt. Nadrobię to innego dnia, ale będąc w twoim towarzystwie, o wszystkim zapominam - chłopak uniósł ramiona do góry, kończąc jeść obiad. Postanowiłam zrobić to samo. Na moim talerzu zostało jeszcze trochę, ale nie byłam w stanie nic więcej w siebie wcisnąć.

Od dwóch godzin byliśmy na meczu. Miałam na sobie żółtą koszulkę na grubych ramiączkach z napisem 'LAKERS' i numerem '24'. Do tego jeansowe, postrzępione spodenki i białe conversy. Przez praktycznie cały wieczór nosiłam czapkę Zayna. Nie wiem, po co ją wziął, skoro mu przeszkadzała. Powiedział, że wyglądam w niej słodko, oraz jak prawdziwy kibic. Okej, nie zamierzam się sprzeczać. Przecież miała być zgoda. Malik naprawdę był w swoim żywiole. Był jeszcze szczęśliwszy, niż przez te dwa dni, które tu spędziliśmy. To jakaś nowość. W ogóle, to możliwe? Po skończonym meczu, weszliśmy z innymi ludźmi, właściwie z tłumem, do baru. Zayn pozwolił sobie na jedno piwo, a mnie jedynie na sok, bo potem miał zamiar gdzieś mnie 'porwać'.
- Zayn, to jest niezgodne z prawem - krzyknęłam, gdy chłopak próbował mnie namówić na wejście na górę, na której znajdował się napis 'Hollywood'.
- Słuchaj, robię wiele rzeczy, które wykraczają poza prawo. I jakoś nie zostałem jeszcze za to ukarany. A jeśli się boisz, to zostań. Pójdę sam - burknął, przechodząc przez płot. Nie boję się, udowodnię mu to i pójdę z nim. Ledwo-ledwo, przeszłam przez płot i dorównałam mu kroku. Gdy dotarliśmy do wyznaczonego celu, Malik usiadł w literze O. Zajęłam miejsce tuż obok niego - Podoba ci się, Soleil?
- Tak, jest wspaniale, to fantastyczny widok.
- Zawsze chciałem to zrobić, serio - oznajmił, kładąc swoją dłoń na mojej. Siedzieliśmy, gadaliśmy i w końcu przyszedł czas na to, aby zgarnęła nas policja. Bosko. Moja matka mnie zabije.

***
 Oto i jest szósty rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Jakoś nie mam pomysłów na to opowiadanie.