piątek, 14 marca 2014

Rozdział siódmy.

- Świetnie, Zayn, świetnie - krążyłam po celi, machając rękoma na wszystkie strony. Byłam poirytowana, a on siedział spokojnie na pryczy, jakby nic się nie stało - Zawsze musisz wpakować nas w jakieś kłopoty.
- Mówiłem, żebyś została, jeśli nie chcesz iść, nie zwalaj całej winy na mnie - mruknął osowiale. Usiadłam obok niego.
- Przepraszam. Jestem zła i jest mi zimno. Wolałabym być teraz w hotelu - szepnęłam, a on usiadł za mną i otulił mnie swoimi długimi rękoma. Było ciut lepiej.
- Ja też wolałbym być w hotelu, Soleil. Musimy jeszcze trochę poczekać. W zasadzie nie zrobiliśmy nic złego. Powinni nas stąd wypuścić, gdy któraś z naszych rodzicielek się pojawi. Byłem raz w takiej sytuacji, jak teraz i moja matka pojawiła się dopiero rano. Uważała, że to rozsądna kara zostawić mnie na całą noc z tymi psycholami.
- Mówiłeś, że nigdy nie miałeś takich problemów.
- Skłamałem - Malik zaśmiał się wesoło.
- Nigdy nie byłam w więzieniu, tym bardziej w celi. Nie wiem, jak zareaguje moja mama - wzruszyłam bezradnie ramionami, a chłopak oparł brodę o moje ramię i kołysał naszymi złączonymi ciałami.
- Nie martw się, wszystko będzie w porządku. Trochę pomarudzą i po sprawie - obyś miał rację, Malik. Okej, wściekałam się za to, że tam weszłam. Ale jakby nie patrząc, widziałam Los Angeles, jakiego do tej pory nikt mi nie pokazał, spędziłam czas z Zaynem. Nie chciałabym, żeby on siedział tu teraz sam.
- Przepraszam za to, że się wkurzałam. Cieszę się, że mnie tam zabrałeś, Zayn. Poza tym, nie byłoby miło, gdybyś siedział tu sam.
- Zmieniasz swoje nastawienie, co do mnie. Więc chyba nie jestem taki zły, co? - nim zdążyłam odpowiedzieć, usłyszałam głosy naszych mam. Obie były zadowolone i wyluzowane, jakby dopiero wróciły z rozpoczęcia imprezy. Moja mama nigdy nie była taka, nigdy nie przyjaźniła się tak bardzo z żadną kobietą. Może są w związku, a ja i Zayn będziemy rodzeństwem? Oby nie. Nie chcę, aby był moim bratem. Nigdy.
- Soleil, dziecko, nie mam ci tego za złe. Jesteś praktycznie dorosła, a to wakacje, więc możesz robić, co tylko chcesz. Ale wiedz, że nie pochwalam takiego zachowania - wymamrotała, a Zayn uśmiechnął się do mnie pocieszając, jakby chciał powiedzieć 'a nie mówiłem?'. Przewróciłam teatralnie oczyma. Jedyne, o czym marzę, to swoje łóżko. Nawet w tym cholernym Londynie. Chcę tylko odpocząć. Malik odprowadził mnie do mojego pokoju, rzucił tylko niedbałe 'dobranoc' i poszedł do siebie. Myślę, że też jest zmęczony całą tą sytuacją. Od samego rana byliśmy na nogach. Nie ruszam się nigdzie jutro. A w zasadzie dziś, bo jest już 2:45. Cały dzień zamierzam przesiedzieć nad basenem. Wzięłam krótki prysznic, ubrałam szorty i jakiś top, po czym pognałam do swojego łóżka. Mimo, że w LA zawsze jest ciepło, potrzebowałam tej kołdry, albo kogoś do przytulenia. Oczywiście, tym kimś był Zayn Malik, w rzeczy samej. Nie rozmyślając nad tymi głupotami, zasnęłam, jak niemowlę.

Usłyszałam pukanie do drzwi pokoju. Właściwie, to mnie postawiło na nogi. Za nimi ujrzałam moją mamę.
- Dzień dobry, skarbie - powitała mnie ciepło, czym byłam baaaardzo zdziwiona i przytłoczona. Chyba przyzwyczaiłam się do braku troski z jej strony - Przyszłam ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam w interesach na kilka dni. Ostatnio ja i Trish założyłyśmy firmę, która świetnie prosperuje. Nie gniewaj się, że tak mało czasu spędzam z tobą. Lepiej dogadujesz się z Zaynem.
Moja matka puściła mi oczko i już jej nie było. Co ona myśli? Że ja i Zayn? Może i bym chciała, ale to nigdy nie wypali. I w ogóle, co to ma być? Rozkręca interes i nawet mi o tym nie mówi? Przez dłuższą chwilę stałam z otwartymi drzwiami, ze zdziwioną miną. Z transu wybudził mnie Calum.
- Cześć, Soleil - wyrzucił z siebie szybko, obdarzając mnie radosnym uśmiechem - Wybierasz się dziś gdzieś?
- Nie, nie wiem. Chyba nie - mruknęłam, przecierając zmęczone oczy.
- Skoro jesteś sama, pozwolisz mi na chwilę wejść?
- Jasne - gdy blondyn znalazł się w środku, zamknęłam drzwi - Uhm, dopiero, co wstałam. Mieliśmy z Zaynem małe kłopoty w nocy. Pozwól, że się ogarnę i za moment do ciebie wrócę.
Chłopak skinął głową i usadowił się w fotelu. Włączył telewizję i nie interesował się moją bieganiną po całym pokoju. Umyłam pośpiesznie zęby, splątałam włosy w warkocz, pomalowałam się, a na sam koniec wciągnęłam na siebie jeansowe ogrodniczki i conversy. Pod spodem miałam strój kąpielowy.
- O, już jesteś - Cal ponownie się uśmiechnął, przeczesując palcami włosy, jak miał to w zwyczaju Zayn. Kiedy otworzyłam drzwi, w progu stał Malik z uniesioną do góry pięścią. Chyba chciał zapukać.
- Miło cię znowu widzieć, Calum. Dokąd się wybieracie?
- Na śniadanie - odparł chłopak, stojący za mną. Usta Malika wykrzywiły się w grymasie.
- Chyba nie macie nic przeciwko temu, abym do was dołączył.
- Oczywiście, że nie - odpowiedziałam szybko. Nawet było mi na rękę, pooglądać zazdrosnego Zayna. Calum westchnął.
- Masz z tym jakiś problem, Cal? - spytał ponownie Zayn, a ja głośno się roześmiałam. Zaraz zostałam wzrok mulata przywrócił mnie do życia. Burknęłam nieme 'przepraszam'.
- N-nie - jęknął blondyn. Chyba bał się Zayna. Jego właściwie każdy się bał. Przecież w Londynie wiele osób unikało go, jak ognia. Do restauracji doszliśmy w ciszy. Podczas, gdy Cal wchodził do środka pomieszczenia, Malik na chwilę ułożył dłonie na moich ramionach.
- Prosiłem, abyś go unikała.
- On jest w porządku, Zayn. Spróbuj zmienić nastawienie, co do niego.
- Nie ma opcji. Chodź, zjemy coś - powiedział gładko, ciągnąc mnie za rękę. Posiłek skonsumowaliśmy w takiej samej ciszy. Po powrocie do pokoju, byłam nieco zła na Malika. Nie powinien się w ten sposób zachowywać. Nic go nie tłumaczy. Calum nie zrobił nic, aby go tak surowo oceniał. Drzwi do mojego królestwa, zostały otworzone i ujrzałam w nich ucieszonego Zayna.
- Chodź, Soleil. Wychodzimy.
- Co? Dokąd? Nigdzie nie idę - bąknęłam pod nosem, opierając dłonie o parapet. Stałam plecami do mulata, więc teraz nie widziałam jego reakcji. Westchnął pod nosem. Od samego rana chodził jakiś zły i zniecierpliwiony.
- Nasze matki pojechały do Nowego Jorku, na kilka dni. Obiecałem im, że będę cię pilnował. Więc ja tu rządzę.
- No na pewno! - wrzasnęłam, odwracając się przodem. Nie wiedziałam, że chłopak jest tak blisko mnie. TAK BLISKO! Cholera, dzieliły nas centymetry, a może i nie? - Nie zgadzam się. Mam już wystarczająco dużo lat, umiem o siebie zadbać. Nie potrzebuję opieki. Tym bardziej takiego psychola, jak ty.
- Ja jestem psycholem? Ja? - ryknął, opierając dłonie na wysokości mojej głowy - To ty najchętniej weszłabyś Calumowi do łóżka. Jestem tego pewien. Powiedz, chcesz tego, prawda?
O nie, nie pozwolę ci tak siebie traktować. Moja dłoń spotkała się z jego policzkiem. A później, tak jakoś wyszło, że nasze usta złączyły się w słodkim muśnięciu. Nie wiem, kto to zaczął. Chyba Zayn. Pocałunek był delikatny. Wydawało mi się, że Malik chce mnie przez to przeprosić. Owinęłam ręce wokół jego szyi, co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Chłopak chyba zauważył, że ledwo-ledwo dosięgam czubkami palców do podłogi, bo zaśmiał się prosto w mojego wargi i uniósł mnie do góry. Podtrzymywał mnie mocno za uda, jednocześnie przypierając do ściany.
- Przepraszam - wyszeptał, odrywając się na sekundę ode mnie, potem powrócił do poprzedniej czynności. Otulił mnie mocno swoimi silnymi ramionami i ułożył na łóżku. Chwilę później był nade mną - Nie chciałem tego powiedzieć, wcale tak nie myślę.
- Ale to zrobiłeś - mruknęłam, przenosząc wzrok na sufit. Był teraz o wiele ciekawszym elementem tego pokoju.
- To było pod wpływem nerwów. Nie chcę, aby coś ci się stało, okej? - przejechał opuszkami palców po moim policzku.
- Próbuję cię zrozumieć, ale nie potrafię. W Londynie wyzywasz mnie od najgorszych, poniżasz przy prawie każdej osobie. A tu nagle dochodzi do cudu. Zayn Malik się zmienił. Potrafi być miły i kochany - powiedziałam, dosyć głośno, patrząc teraz na niego. Wziął głęboki oddech, a później zacisnął usta w prostą linijkę. Wydawało mi się, że myśli nad tym, co ma powiedzieć.
- To nie jest tak, że tam i tu jestem inny. W Londynie długo pracowałem na swoją opinię, wiesz? Musiałem wiele poświęcić, aby ludzie zaczęli mnie szanować. Nigdy nie interesowałem się zbytnio dziewczynami. Pojawiła się jakaś, okej, była na chwilę, ale to wszystko. Tu jestem tylko z tobą. Tak naprawdę zawsze cię lubiłem, Soleil. Od pierwszego dnia, gdy mi się postawiłaś. Ciągle ktoś mnie unika, bo się po prostu boją. A ty nie. Mimo ostrzeżeń, zawsze coś potrafiłaś odpowiedzieć. I to mi zaimponowało najbardziej. Cieszę się, że jestem tu z tobą, a nie z Victorią na przykład. Przepraszam za tamte słowa. Nie uważam, że mogłabyś się z nim puścić. Wiem, że taka nie jesteś. Dbasz o siebie. Może nie interesują cię ludzie w Londynie, ale dostrzegam, jak wiele osób masz tutaj i jestem pod wrażeniem - uśmiechnął się lekko, nie zmieniając swojej pozycji. Chyba pierwszy raz powiedział mi coś takiego i byłam... zadowolona, jak i zdziwiona. On naprawdę był normalnym chłopakiem. Nie tylko przystojnym. Dopiero teraz dostrzegam zalety jego osobowości. Otrzymuje to, co chce, jednak najpierw solidnie o to walczy, stara się. W odpowiedzi ucałowałam czubek jego nosa. Mulat zaśmiał się, marszcząc go - Jeszcze raz przepraszam.
- Nie ma za co. Ja też przepraszam, za ten, uhm - przejechałam palcami po jego zaczerwienionym policzku.
- To ty nie masz za co, Soleil. Zasłużyłem na to - wymamrotał, nie odrywając ode mnie wzroku - Chodźmy na plażę. Jest wcześnie, a nie mamy, co robić.
Nie wiem, czy chcę się gdziekolwiek ruszać. Ale właściwie, będę mogła pooglądać miny wszystkich zazdrosnych kobiet, a dodatkowo znowu zobaczę Malika bez koszulki. Czyli są jakieś tego plusy. Zgodziłam się. Dał mi 10 minut na ogarnięcie się. Jak kobieta może przygotować się w 10 minut? Nie rozumiem tego i chyba nigdy nie dam rady. Ubrałam bikini w kwiaty. Może i było troszkę za bardzo wycięte, ale teraz to ja chciałam zadziałać na wyobraźnię Zayna. A nie ciągle on na mnie. To staje się już chore. Zarzuciłam na to dużą, białą koszulkę, przypominającą bardziej sukienkę. Miała jakieś napisy, ale nie zwracałam na to szczególnego uwagi. Na stopach miałam rzymianki. Idealnie. Zostały mi 2 minut do przyjścia Zayna. Rozczesałam włosy, zwinęłam je w koka i pozbyłam się makijażu, który miałam na sobie.
- Wyglądasz koszmarnie, Leil - mruknęłam do siebie. Do normalnego stanu przywrócił mnie głos Zayna. A raczej jego śmiech. Czego bym nie palnęła, on zawsze się śmieje. Przewróciłam teatralnie oczyma. Przed dotarciem na plażę, zrobiliśmy małe zakupy, aby nie skonać z głodu. W zasadzie i tak planowaliśmy zjeść kolację w jakiejś restauracji przy oceanie. Jednak zawsze pozostaje to 'ale'. Na wszelki wypadek. Na gorącym piasku rozłożyliśmy koc i postawiliśmy wszystko, co mieliśmy ze sobą. Dzięki Bogu, nie zapomniałam o swoich okularach, bo słońce świeciło dziś niemiłosiernie. Przynajmniej wrócę pięknie opalona do Londynu i nie będę musiała korzystać z solarium. Zdjęłam z siebie koszulkę i usiadłam na kocu. Malik był już gotowy do pójścia do wody.
- Idziesz ze mną, So? - nigdy nie powiedziałeś do mnie So, ale okej. Przyzwyczaiłam się do tego, jak mówi do mnie 'Soleil'. I chyba tylko od niego to akceptowałam. Nie wiem czemu. Pokręciłam przecząco głową, układając się na brzuchu, przez co nie widziałam, co robi. Na szczęście, nie zatargał mnie siłą do lodowatego oceanu, ani nic z tych innych idiotycznych rzeczy. Wyjęłam z torby telefon i przeglądałam twittera, facebooka. Chciałam odrobinę być na bieżąco z tym, co dzieje się w Londynie. Dopiero teraz zauważyłam, że mam 10 wiadomości od Alfie i jedną od Victoria. Kocham cię całym sercem, Alf, ale najpierw zobaczę, czego chce moja przyjaciółeczka - pomyślałam, otwierając skrzynkę z wiadomościami. Vic pisała coś, że mnie przeprasza, że popełniła ogromny błąd, że nie powinna zostawiać mnie dla Zayna, ale ona go bardzo kocha i inne bzdety. Nie raczyłam nawet na to odpowiadać. Zrobiła, co chciała. Jej problem. Alfie pisała, że strasznie tęskni i że mam się do niej w końcu odezwać, bo nie wie, czy nadal żyję, czy może Malik pozbawił mnie już życia. Postanowiłam do niej zadzwonić. Mulat nadal był zajęty pływaniem, więc miałam wolną chwilę. Poza tym, chciało mi się strasznie pić. Potrzebowałam czegoś zimnego, a jedyne, co kupiliśmy, to jakiś słodki napój. Zabrałam portfel i ruszyłam w stronę baru, wybierając w tym samym czasie numer przyjaciółki.
- No w końcu, So! - wykrzyknęła radośnie, odbierając telefon - Naprawdę myślałam, że ten sukinsyn coś ci zrobił.
- Jest w porządku. Doszliśmy do porozumienia. On jest, uhm, bardzo okej. Nie wiedziałam, że tak dobrze będzie mi się spędzało z nim czas - odparłam, prosząc o dwa sorbety.
- To dziwne - dziewczyna na chwilę się zadumała. Tak mi się przynajmniej zdawało - No nic. Po powrocie do szkoły, mamy bardzo ważny występ. Ale opowiem ci o tym, jak przyjedziesz do Londynu.
- Spoko - zapłaciłam za napoje, idąc wolno w kierunku, z którego przyszłam. Było mi trochę ciężko z telefonem i dwoma kubkami - Co dzieje się w Londynie?
- Raczej nic ciekawego. Victoria opowiada wszystkim, że nie może się doczekać twojego powrotu, bo się pogodziłyście, że znowu będziecie przyjaciółkami, a Zayn do niej wróci. Nie mogę się doczekać, aż stąd wyjadę - zaśmiała się cicho.
- Napisała do mnie, to fakt, ale jej nie odpowiedziałam. Nie wiem, jak jej sytuacja z Malikiem, nie pytam go o takie rzeczy.
- Rozumiem, Soleil. Oh, przepraszam. Zapomniałam, że nie lubisz swojego imienia. Za ile dokładnie będziesz w Londynie?
- Za trzy tygodnie. Nie chcę wracać, tu jest wspaniale.
- W tym czasie nadal będę w Norwegii. Przylatuję tydzień, lub półtora, po tobie. Reszta wakacji jest nasza. Wprowadzisz się do mnie.
- Oczywiście, Alf, zostanę z tobą tak długo, aż mnie w końcu wykopiesz - usłyszałam jej śmiech. Gdy doszłam na miejsce, Zayn siedział na ręczniku. Podałam mu sorbet, a on zmrużył lekko oczy, uśmiechając się przebiegle.
- Zadzwonię do ciebie później, bo moja matka znowu czegoś chce. Pewnie zamierza wepchnąć mi coś do walizki, jak zawsze. Co za kobieta - bąknęła, rozłączając się.
- Co tam w Londynie? - zapytał brunet, upijając łyk zimnej cieczy. Zsunął na oczy okulary przeciwsłoneczne i matko, wyglądał jak ósmy cud świata. Było mi gorąco. Utopiliby mnie w tym lodowatym oceanie, a i tak nic by to nie zdziałało. Po śmierci byłabym ciepła, uh.
- Victoria wymyśla coś na mój temat. Nie wiem, jak z tobą, bo może naprawdę chcesz do niej wrócić - wzruszyłam obojętnie ramionami. Chłopak się zakrztusił.
- Co? Nie, nie zamierzam do niej wrócić. Po drugie, my nawet nie byliśmy razem. Mówiłem ci to już.
- Tak wiem, ale ona chyba nie - odparłam, pijąc swój sorbet. Obserwowałam wszystkie kobiety, które przyglądały się Malikowi. Zdawało mi się, że on to najzwyczajniej ignoruje. Jego wzrok cały czas był skupiony na mnie, a gdy zastanawiał się nad odpowiedzią, patrzył na ocean.
- Masz fajną figurę - oznajmił mi wesoło, przeczesując mokre, opadnięte włosy. Spojrzałam na niego zdziwiona - Chodzi mi o to, że jesteś bardzo chuda, ale nie możesz narzekać mimo wszystko na brak atutów.
Tak, tu miał rację. Tą figurę odziedziczyłam po matce, za co byłam jej wdzięczna. Podziękowałam nieśmiało chłopakowi. Właściwie to trochę mnie zawstydził. Nie lubiłam gadać o takich rzeczach. Tym bardziej, że byłam dziewicą. Może gdyby ktoś to zmienił, byłoby inaczej. Ale na chwilę obecną, nie zamierzam się nad tym zastanawiać. Dziewictwo to największy skarb, jaki mam i zamierzam go dochować dla osoby, którą będę szczerze kochała. O Boże, o czym ja myślę...

10 komentarzy: