niedziela, 23 marca 2014

Rozdział jedenasty.

Rano obudziło mnie donośny dźwięk dzwonka. Nie wiem, która mogła być godzina, ale na pewno wczesna. Komuś się chyba nudzi. Przycisnęłam poduszkę do twarzy, ale to było na nic. Dźwięk nie ustawał. To pewnie ważna sprawa. Zarzuciłam na siebie leniwie szlafrok i razem z Cookie zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi, za którymi ujrzałam Malika. Stał tam, mój piękny Zayn, z bukietem róż. Miał na sobie czarną koszulkę na grubych ramiączkach, czarne spodnie i adidasy. Uśmiechnął się przepraszająco i nagle przepełniła mnie wściekłość. Zatrzasnęłam drzwi, a pies, stojący obok mnie, odskoczył na bok.
- Daj spokój, Soleil. Chcę ci to wyjaśnić - powiedział, a ja nadal znajdowałam się w tym samym miejscu. Nie zamierzałam się odezwać. Poza tym, och, na pewno wyglądam, jak strach na wróble. Zamiast przejmować się tym, że mulat mnie zranił, martwię się o wygląd. Przewróciłam teatralnie oczyma - Okej. Zostawiam kwiaty. Chciałem tylko powiedzieć, że cię kocham.
Co do cholery? Co on powiedział? Całe moje ciało zdrętwiało. Zayn mnie kocha. Tak samo, jak ja kocham jego. Otworzyłam ostrożnie drzwi. Sylwetka chłopaka powoli się oddalała. Podniosłam kwiaty.
- Ja też cię kocham, Zayn - mruknęłam, a on się odwrócił. Spojrzał na mnie smutno. Zeszłam po schodach, a gdy znalazłam się przy nim, ucałowałam lekko jego usta. Przycisnął mnie mocno do siebie, splatając dłonie na wysokości moich bioder.
- Nie chciałem tego. Nie wiedziałem, że się w tobie zakocham, nie wiedziałem, że jesteś taka cudowna.
- Wiem - szepnęłam, opierając czoło o jego klatkę piersiową.
- Przepraszam - wymamrotał, oddychając głośno i nierównomiernie - Wynagrodzę ci to wszystko, obiecuję.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Zaynowi naprawdę na mnie zależało i nieważne, co kto mi powie. Zayn mnie kocha i zmienił się, a ja to doceniam.
- Soleil - jego głos wybudził mnie z transu, w jakim spędziłam kilka minut. Dłonie Malika nadal swobodnie spoczywały na moich plecach. Uniosłam lekko głowę do góry - Stań na moich stopach.
- Dlaczego? - spytałam, unosząc jedną brew.
- Jesteś bosa. Nie chcę, abyś się przeziębiła. Albo wiesz co.. - nie skończył mówić. Wziął mnie na ręce. Czułam się dosyć niekomfortowo. Zwłaszcza dlatego, że pod szlafrokiem, który się rozsunął, miałam t-shirt i sportowe majtki. Zayn widział mnie nago, okej. Nie moja wina, że nadal nie mogę oswoić się z tą myślą. Kiedy mulat przekraczał próg mojego domu, odezwałam się.
- Czuję się trochę, jakbyśmy dopiero co wzięli ślub - mruknęłam, dla rozluźnienia atmosfery. Zayn zaśmiał się wesoło. Postawił mnie na nogach, gdy znaleźliśmy się w kuchni. Ale nie trwało to długo. Wkrótce znalazłam się na kuchennym blacie, a mulat wpił się energicznie w moje usta. Swoimi nieco krótkimi nogami owinęłam jego pas, przyciskając go mocniej do siebie.
- Kocham cię - wyszeptał, składając pocałunki na mojej szyi.
- Ja ciebie też kocham - odparłam. Malik szybko pozbył się ze mnie szlafroka, jak i reszty garderoby, której nie miałam zbyt wiele na sobie. Nim zdążyłam się spostrzec, stał przede mną nagi. Okej. Ostatnio, gdy się kochaliśmy, było ciemno i nawet mi się to podobało. Ale teraz...
- Soleil, nie wstydź się - wymamrotał. Albo to ja jestem taka przewidywalna, albo on czyta mi w myślach. Poranny seks. Całkiem fajnie to brzmi. Pewnie jeszcze nie raz będę chciała to powtórzyć. Przyrodzenie Zayna szybko znalazło się we mnie. Naprawdę w ekspresowym tempie. Starałam się poruszać w jego rytmie. Czułam, jak podniecenie zaczyna rosnąć w moim podbrzuszu. Jakby ktoś je budował. Bardzo powoli. Brunet trącił językiem moją jedną pierś, nim zaczął obsypywać ją pocałunkami. Dzisiejszego poranka doszłam dwukrotnie. I były to o wiele lepsze orgazmy, niż te, które przeżyłam w Los Angeles. Umyci i zrelaksowani, leżeliśmy na skórzanej kanapie w salonie.
- Tak zamierzasz wynagradzać mi to, co się stało? - zaczęłam temat. Zayn ostrożnie gładził moje uda. Czułam, że się uśmiecha.
- Nie planowałem tego. Ale myślę, że tak. Chcę zabrać cię dziś na kolacje. Od urodzenia mieszkam w Londynie i teraz ja mogę poszpanować znajomością miasta - och, zaczyna się ze mną droczyć. Wspaniale.
- Uważasz, że szpanowałam w Los Angeles?
- Nie, ale byłaś pewniejsza siebie, niż zwykle. Opowiadałaś mi o tym wszystkim i podejrzewam, że miałaś ogromną satysfakcję z tego, że wiesz o wiele więcej, niż ja.
- Zayn, dlaczego doszło do tego wszystkiego? - zapytałam. Nie chciałam powiedzieć konkretnie, że chodzi mi o ten cały zakład. Dziwnie to brzmiało. Nadzwyczaj głupio.
- Nie mam pojęcia. To było pierwszego dnia, gdy pojawiłaś się w Londynie. Wkurzałaś mnie od samego początku, a jednocześnie było w tobie coś... takiego magicznego. Nie umiem tego określić. Ale interesowało mnie wszystko, co z tobą związane. Wieczorem spotkałem się z kolegami, dyskutowaliśmy trochę na ten temat. Jestem skurwielem, Soleil. Wszyscy to wiedzą. Oni rzucili wyzwanie, ja na to przystałem. Nie chciałem zniszczyć sobie opinii.
- Powiedziałeś im, że się ze mną przespałeś? - zadałam mu kolejne pytanie. Spojrzałam na jego twarz. Nie mogłam nic z niej odczytać.
- Nie. Nie zamierzam tego zrobić.
- Czemu?
- Bo jesteś moją dziewczyną. To nasze prywatne sprawy. Nie chcę, aby ktokolwiek wtrącał się w nasze stosunki. Jesteś o wiele więcej warta, niż te marne dwie stówy. Ten jeden zakład mogę przegrać.
- Czuję się doceniona, panie Malik - oznajmiłam. Ucałowałam soczyście jego wargi. Ręcznik, który miałam na sobie, odrobinę mnie drażnił. Dlatego też, postanowiłam pójść się przebrać. W garderobie nasunęłam na siebie żółtą, satynową sukienkę, ze srebrnymi wstawkami, która była niemalże idealnie dopasowana. Dostałam ją kiedyś od mamy i nie miałam okazji, aby ją ubrać. Wyprostowałam włosy, a następnie spięłam je w koński ogon, zrobiłam makijaż i ponownie umyłam zęby. Przed wyjściem, wsunęłam na stopy srebrne szpilki. Gdy weszłam do kuchni, Zayn kończył rozmawiać przez telefon. Ujął moją dłoń. 5 minut później opuściliśmy posesję. W pobliżu swojego sportowego samochodu, chłopak zachowywał się jeszcze pewniej, niż zazwyczaj. Otworzył przede mną drzwi, po czym zajął swoje miejsce.
- Dokąd jedziemy? - spojrzałam na Malika, który spokojnie prowadził samochód. Nie odrywał wzroku od zatłoczonej ulicy. Dochodziła godzina szczytu.
- Myślałem nad Marianne Restaurant. Jest elegancka, a jedzenie mają naprawdę dobre.
- Co oferują? - ponownie zapytałam.
- Kuchnię francuską - o fu, tylko nie ślimaki. Raz w życiu byłam zmuszona je jeść. Nie wyszło to najlepiej. Nie chciałam sprawić Zaynowi przykrości. Bo on się przecież starał. I to dla mnie. Przecież kuchnia francuska, to nie tylko ślimaki. Na pewno sobie poradzę. Wnętrze restauracji było przyjazne. Jak się okazało, stolik był zarezerwowany od dwóch dni, co oznacza, że Malik planował ten obiad. Wiedział, że mu wybaczę. Tak, jestem przewidywalna. Brunet odsunął moje krzesło, a gdy już zajęłam owe miejsce, z lekkością przysunął mnie do stołu. Usiadł na przeciwko mnie. Kelner wręczył nam menu, a na odchodne, mrugnął do mnie. Przewróciłam teatralnie oczami. Zayn nie był zadowolony z jego poczynań. Dał mi to do zrozumienia. Mruknął coś na jego temat. Gdy młody mężczyzna ponownie zjawił się koło nas, uśmiechał się flirciarsko. Normalnie by mi to nie przeszkadzało. Ale oficjalnie zostałam partnerką Zayna, co też oznacza wierność.
- Chciałbym wiedzieć, dlaczego pan podrywa moją dziewczynę. Czy to normalne dla obsługi? - rzucił Malik, wiercąc kelnera wzrokiem.
- Ależ nie. J- ja chciałem być tylko miły dla tej pani - wydukał chłopak. Zayn delikatnie potarł swoją nogą o moją. Teraz już wiem, że po prostu żartuje. Jednak wydaje mi się, że czerpie z tego przyjemność.
- Nie pomyślałeś, że kokietowanie, to nie najlepszy pomysł, na okazanie szacunku? - mulat ponownie spojrzał złowrogo na Iana. Wyczytałam to na jego plakietce.
- Przepraszam, to się więcej nie powtórzy.
- Mam nadzieję. Możesz odejść - Malik odprawił kelnera.
- Jesteś okropny.
- Jestem zazdrosny, Soleil - wymamrotał. W ciszy skonsumowaliśmy posiłek. Później wypiliśmy po jednej lampce wina, przez atmosfera stała się normalniejsza. Taka typowo w naszym stylu, gdy jesteśmy tylko we dwoje. Westchnęłam beztrosko, gdy Zayn poprosił mnie do tańca. Na początku nie byłam, co do tego przekonana, ponieważ wszystkie pary siedziały. Co prawda, jakiś zespół grał na przeróżnych instrumentach.
- No nie wiem - skomentowałam bez entuzjazmu, gdy brunet pociągnął mnie za dłoń. Przytrzymywał mnie tuż przy swoim ciele. Przymknął lekko powieki, więc zrobiłam to samo. Kiwaliśmy się w rytm niby muzyki. Po chwili pojawili się starsi i młodsi. Po skończonej piosence, Zayn uregulował rachunek i oboje wróciliśmy do samochodu - Bardzo mi się podobało. Dziękuję.
Nachyliłam się nieco w bok, aby ucałował wargi Malika. Chłopak uśmiechnął się zawadiacko i oddał pocałunek. Wróciłam do normalnej pozycji, a następnie zapięłam pas. Wróciliśmy do naszych domów. Wczorajsze zakupy były naprawdę małe, więc dziś, przy pomocy Zayna, zamierzam zapełnić lodówkę w całości. Przebrałam się w marmurkowe spodnie, czarną, luźną bluzę, która była nadzwyczaj krótka, więc odkrywała skrawek mojego brzucha. Na nadgarstku zapięłam zegarek, a na stopach w ciągu kilku sekund, pojawiły się moje ulubione, białe conversy. Było widać ślady znoszenia, więc w niedługim czasie, będę musiała kupić nowe. Malik czekał na mnie przed domem.
- Teraz ty prowadzisz - powiedział, wsiadając jak gdyby nigdy nic do mojego auta. Skoro tak, czemu nie? Zdezorientowana wsiadłam do swojej własności. Kluczyki bardzo szybko znalazły się w stacyjce - Pasy, So.
- Dobrze - burknęłam. Wykonałam czynność, o którą w niezbyt delikatny sposób, poprosił Malik. Do galerii dotarliśmy bodajże w ciągu 10 minut. Po wcześniejszych korkach, nie było nawet śladu. Podziemny parking natomiast, był wypełniony po brzegi. Ledwo znalazłam miejsce dla swojego samochodu. Jadąc z brunetem ruchomymi schodami, zastanawiałam się nad wszystkim. Jeszcze wczoraj, byłam na niego wściekła. No dobra, przynajmniej przez większość czasu. Dziś jesteśmy parą i zachowujemy się naturalnie. Jakby nic się nie wydarzyło między naszą dwójką. To trochę dziwne. Zayn trzymał moją dłoń, nie zważając na wszystkie głupie spojrzenia, rzucane ukradkiem w naszą stronę. Trochę się pozmieniało, wiedziałam o tym i ja i Malik. Podczas naszej 'wędrówki' do supermarketu, zatrzymywaliśmy się kilkakrotnie, żeby zamienić kilka słów z kolegami mulata. Drogę zatarasowała nam nawet Claire, spacerującą z Victorią. One do siebie pasują. Idealnie.
- Proszę, proszę, proszę, kogo my tu mamy - rzuciła zaczepnym tonem Vic. Malik uścisnął moją dłoń. Chyba pod wpływem nerwów.
- Czego chcesz? - warknął w kierunku dziewczyn. Obserwowałam to starcie z niezwykłą dokładnością.
- Powiedziałeś naszej kochanej Soleil, że jest owocem twojego zakładu? - ponownie odezwała się Victoria.
- Tak, wiem o tym. Claire mi powiedziała - odpowiedziałam zdecydowanie. Blondynkę musiało zbić to z tropu.
- Zachowałaś się, jak suka. Wiedziałaś, że kocham Zayna, że był moim chłopakiem... - nie dokończyła, ponieważ przerwał jej Malik.
- Wybacz, że wchodzę ci w zdanie, ale nie byliśmy razem. A poza tym, odrobina szacunku, bo policzymy się inaczej.
- Co jej zrobisz? Uderzysz? - do rozmowy wtrąciła się Claire - Nic tu po nas, Vic. Zayn nigdy nie miał dziewczyny, więc z braku doświadczenia, Soleil wkrótce go zostawi, a on wróci do którejś z nas. Cześć, gołąbeczki.
No i tyle je wiedzieliśmy. W każdym bądź razie, zepsuły nam miły dzień. Westchnęłam bezgłośnie. Do końca wakacji zostały jakieś 2 tygodnie. Już teraz niektórym przeszkadza nasz związek, więc co będzie później? Chcę tylko, aby Zayn był szczęśliwy. Stanęłam za nim, gdy grzebał przy nabiale. Objęłam mocno ramionami jego biodra. Opuszkami palców muskałam jego klatkę piersiową i brzuch.
- Kocham cię - wydukałam i w tej chwili, jakby cała złość z niego wyparowała. Rozluźnił się. To dobrze.
- Ja też cię kocham, skarbie - odszepnął, stając do mnie przodem.

***
Przepraszam za błędy. Nie sprawdzałam rozdziału, bo nie mam czasu. Nie wiem, co stanie się z tym opowiadaniem. Prawdopodobnie dociągnę do końca pierwszej części, a potem zawieszę. Mam nowy, lepszy pomysł na coś innego. Jak już się pojawi drugie opowiadanie, to dam Wam znać. Jeśli chcecie, zostawiajcie swoje nk, albo twittera. Będę Was informować.

CONFIDENT - nowe opowiadanie.

3 komentarze:

  1. Nie rezygnuj do końca z tej historii ona cholernie wciąga

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie na prawdę spoko

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekamy niecierpliwie na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń