- Chodź do wody, Soleil - mruknął Zayn, wstając z koca. Spojrzałam na niego spod okularów. Widziałam, że się uśmiecha zadziornie. Pokręciłam głową, a on przetarł twarz obiema dłońmi - Oj, no chodź. Nie jest taka zimna, jak myślisz.
- Okej, ale tylko na chwilę - odparłam, wstając ze swojego miejsca. Zayn pochylił się przede mną, wskoczyłam mu ostrożnie na plecy. Później trzymał mnie pod kolanami i żwawo maszerował do wody. Nie wiem, czemu to zrobił. Chyba dlatego, że woda była lodowata, a on nie chciał, abym zwiała. Zrozumiałam to, gdy woda zaczęła dosięgać mi pośladków, a Malik śmiał się irytująco. Objęłam ściślej jego szyję, wtulając policzek w jego plecy.
- Postawię cię tutaj - ponownie z jego ust wydobył się śmiech, a do mnie dotarło, że woda sięga mu szyi, czyli ja się utopię.
- Nie, Zayn. Proszę, zrobię, co zechcesz, ale nie zostawiaj mnie tu. Przecież nie mam gruntu, utopię się. A zanim dotrę do brzegu, umrę z wyczerpania - wyrzuciłam z siebie szybko. On puścił moją jedną nogę - No błagam, nie bądź taki. Zrobię wszystko.
- Wszystko mówisz? - postukał się jednym palcem po wargach, a ja modliłam się, aby nie wpuścił mnie całkowicie do wody. Zgon na miejscu - Umów się ze mną, Soleil.
- Po co mam się z tobą umawiać? I tak spędzamy ze sobą masę czasu - oznajmiłam, a on praktycznie puścił moją nogę - Cholera, dobra, umówię się z tobą. Tylko zabierz mnie na brzeg.
- Cieszę się - objął mnie rękoma w talii i osadził na swoich biodrach. Uf, czuję się bezpieczna - Co jeśli blefowałem i cię teraz wypuszczę?
- Malik, nie bądź taki, no - po moich słowach, wrócił trochę bliżej brzegu. Dokładnie tam, gdzie miałam grunt. Był wyraźnie ucieszony z tego, co właśnie zrobił. Przewróciłam oczami, wzdychając cicho.
- Jeżeli nie chcesz, Soleil, nie musisz nigdzie ze mną iść. Chciałem tylko zobaczyć twoją reakcję - wzruszył ramionami, uśmiechając się beztrosko. Ochlapał mnie lekko wodą. Chyba uważał to za najlepszą zabawę na świecie.
- Ale ja chcę - odparłam szybko, nawet się nad tym nie zastanawiając.
- To dobrze, bo ja też chcę. Więc dziś?
- Dziś, jak najbardziej - przytuliłam się do niego, bardzo delikatnie, z dystansem. Byłam zdziwiona swoim gestem. Bo ja i Zayn? Nie wiem, czy to wypali.
Po powrocie do hotelu, każde z nas poszło w swoją stronę. O 20 mieliśmy iść gdzieś, na kolację, na naszą pierwszą randkę. Mimo, że padałam ze zmęczenia, musiałam się przygotować, aby wyglądać, jak najlepiej. Jezu, to moja pierwsza randka w życiu. Nie wiem, jak powinnam się zachowywać. Po prostu będę sobą. Wzięłam długą kąpiel. Umyłam dokładnie włosy. Mogłabym wieczność przeleżeć w tej wannie. Po wyjściu z wody, zarzuciłam na siebie szlafrok i wysuszyłam włosy suszarką. Później upięłam je w warkocz. Tak najwygodniej. Uh, umyłam dokładnie zęby i zrobiłam sobie makijaż. W garderobie naciągnęłam na siebie kolorową, obcisłą bluzkę na ramiączkach, a do tego dosyć rozkloszowaną żółtą spódnicę. Postawiłam również na dodatki w tym kolorze. Przed wyjściem z pokoju, wsunęłam na stopy różowe szpilki. Ze względu na to, że na bluzce, głównie ten kolor dominował. Malik czekał na mnie w holu. Jak zawsze wyglądał perfekcyjnie.
- Bardzo ładnie wyglądasz, Soleil - usłyszałam za sobą głos Caluma. Zayn wstał ze skórzanego fotela i zmierzył nas oboje wzrokiem. Cóż, ten wieczór nie zaczyna się zbyt dobrze.
- Masz rację, Cal. Soleil wygląda bardzo ładnie - mruknął, podchodząc do mnie - Gotowa?
Skinęłam głową, ujmując jego wyciągniętą dłoń. Malik posłał Calumowi triumfujący uśmiech.
- Nie wiem dlaczego, ale nie lubię, jak on się kręci wokół ciebie - zaczął od razu, obejmując mnie troskliwie ramieniem. Westchnęłam cicho.
- Nie da się nie zauważyć, Zayn - uśmiechnęłam się ckliwie.
- Zastanawiałem się nad tym. Wydawało mi się, że to zazdrość. Ale to nie jest to. Znaczy, to też, ale nie całkowicie. Coś jest z nim nie tak. Drażni mnie jego widok.
- Nie rozmawiajmy teraz o tym. Chcę, aby ten wieczór był wyjątkowy.
- Wiem, So. Nie zapominaj, że to też moja pierwsza randka - zaśmiał się gardłowo, przeczesując palcami moje włosy. Tak, jak się spodziewałam, Zayn wybrał Craft. Zadbane miejsce, ale też dobre jedzenie, a obsługa bardzo miła. Wielokrotnie bywałam tu z Alexem. Pewnie jego podpytał. W środku znajdowało się wiele par, ale nie obeszło się bez grup przyjaciół. I co mnie zdziwiło najbardziej, większość z nich było w naszym wieku. Kiedyś bywali tu sami ludzie po czterdziestce. Oboje wybraliśmy kurczaka w miodzie i sezamie. Wiedziałam, że to jedna z najlepszych potraw tutaj. Jedliśmy, gadaliśmy i śmialiśmy się. Było naprawdę luźno.
- Nie myślałem, że będzie tak dobrze - powiedział mulat, upijając łyk swojego wina.
- Ja też. Wydawało mi się, że nie będziemy mieli o czym gadać. Cieszę się, że mamy przed sobą jeszcze 3 tygodnie, że nie musimy wracać do Londynu.
- Tu jest fantastycznie i zamierzam jeszcze wielokrotnie wrócić, ale tęsknię za Londynem, za klimatem, który tam panuje. Poza tym, brakuje mi kumpli.
- Masz tu Alexa.
- Ale wolę przebywać z tobą, niż z nim. W ogóle jakoś podoba mi się twoje towarzystwo - zaśmiał się, kończąc jeść kurczaka - I jestem zadowolony z tego, że zaczynamy to tu, a nie w Londynie. Tam by nam nie wyszło.
- Dlaczego? - spytałam, spoglądając na niego. Wytarł usta chusteczką.
- Wiesz, Victoria, Claire, nie dałyby ci spokoju.
- Dużo jest jeszcze takich dziewczyn? Chodzi mi o to, z iloma spałeś - zadałam mu kolejne pytanie, gdy opuszczaliśmy miłą restaurację.
- Nie chcesz wiedzieć - wymamrotał, ponownie chwytając moją dłoń. Spojrzałam na niego wymownie, a on w końcu uległ - Okej, z dwunastoma.
- Naprawdę? I żadna nie była ci, uhm, na tyle bliska, abyś został z nią na dłużej?
- Była jedna. Ale ona była starsza o cztery lata. Ja byłem dzieciakiem, więc mnie nie chciała. Dlatego postanowiłem wyrobić sobie porządną opinię. Chciała wrócić, ale jej słowa uderzyły we mnie wcześniej za bardzo. Nie pozwoliłem jej.
- Pokażesz mi ją kiedyś? - kiwnął głową. Naprawdę on przechodzi jakąś metamorfozę.
- Zagrajmy w 5 szybkich pytań. Nie myśl, tylko pytaj, każde z nas musi odpowiedzieć szczerze, dobrze?
- Okej, niech będzie. Ja zaczynam. Dlaczego chcesz się ze mną umawiać?
- Bo jesteś inteligentna, piękna i zajebiście zadziorna - odparł, a na jego twarzy zaczął igrać ten sam uśmiech, gdy go poznałam w Londynie - Co ci się we mnie podoba?
- Och, praktycznie wszystko. Poza tą stroną, którą ukazujesz mi zbyt często w Londynie.
- Rozwiń to.
- Teraz moja kolej! - zawołałam, uderzając go leciutko w ramię. Przyciągnął mnie do siebie mocno i dopiero wtedy spostrzegłam się, że jesteśmy na deptaku przy plaży. Znowu był blisko mnie. Nachylił się i ucałował moje wargi, niepewnie, jakby czekał na pozwolenie. Ułożyłam ręce na jego ramionach i odwzajemniłam muśnięcie. Nie trwało to zbyt długo. Zaledwie kilka krótkich sekund, ale wystarczyło, aby moje serce oszalało. Tak nie może się dziać. Przez jakiś czas, spacerowaliśmy jeszcze. Los Angeles późnym wieczorem było piękne i chyba nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Po powrocie do hotelu, Zayn odprowadził mnie do mojego pokoju, ładnie się pożegnał. A mówiąc 'ładnie', mam na myśli, że znowu mnie pocałował. Wzięłam prysznic, zmyłam z siebie makijaż i rozplotłam włosy. Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie zasnęłam. Około 2 w nocy, obudziły mnie dziwne trzaski. Podniosłam się ze swojego łóżka i wyjrzałam przez okno. Burza. Świetnie. Dlaczego teraz? Panicznie się jej boję. Nienawidzę przebywać sama w tym czasie. Muszę znaleźć się z jakimiś ludźmi, bo dostanę świra. Na swoje ramiona zarzuciłam szlafrok i po cichu opuściłam pokój. Delikatnie zapukałam do drzwi pokoju Zayna. Otworzył, przecierając oczy. Nie pytając o powód, wciągnął mnie do środka i otulił swoimi ramionami. Czasami naprawdę jestem zdziwiona jego reakcjami. W zasadzie, ciągle tak jest. W jego pomieszczeniu zostałam do samego rana. Jakby nie patrzeć, była to najlepsza noc w moim życiu. A na dodatek, pierwszy raz byłam taka wypoczęta. Malik jeszcze spał, a ja postanowiłam wrócić do siebie. Znowu wyjrzałam przez okno. Ani śladu po nocnej ulewie. Przebrałam się w czarną sukienkę na ramiączkach, a do tego słomkowe koturny. Wykonałam wszystkie poranne czynności i byłam gotowa do wyjścia. Śniadanie zjadłam sama, co było mi nawet na rękę. Mogłam pomyśleć nad wszystkim, co się tu dzieje. Niespodziewanie zadzwonił mój telefon.
- Cześć, Leil - wykrzyknęła radośnie Sienna. Uśmiechnęłam się, słysząc jej głos. Powinnam jej poświęcić trochę czasu. Dziś jest ten dzień.
- Hej, skarbie - odparłam, upijając łyk kawy - Co dziś robisz?
- Ja właśnie w tej sprawie. Masz ochotę na zakupy?
- Pewnie, że tak. O której? - spytałam, obserwując ludzi w restauracji.
- Za godzinę? Dopiero się obudziłam, potrzebuję chwili na ogarnięcie.
- Dobrze, za godzinę pod galerią - mruknęłam, rozłączając się. Wracając do pokoju, spotkałam Caluma. Zamieniliśmy kilka słów, na jakiś błahy temat. Na szczęście, Zayn nie pojawił się nigdzie, więc miałam spokój. Nie będę musiała wysłuchiwać kolejnych kazań na temat blondyna. Kiedy ja wysiadałam z windy, Malik chyba miał zamiar do niej wsiąść. Przytuliliśmy się na powitanie.
- Nie masz nic przeciwko temu, abym spotkał się dziś z Alexem i jego kolegami? - zapytał, opierając się o ścianę.
- Nie. Umówiłam się ze Sienną - oznajmiłam, idąc do swojego pokoju.
- Do wieczora, Soleil.
- Do wieczora, Zayn - zabrałam z pokoju torebkę, w której umieściłam portfel i telefon. Do spotkania zostało mi jakieś 20 minut, więc postanowiłam już wyjść. Standardowo, jakimś cudem, minęłam się z Calem. Przewróciłam teatralnie oczyma, wsiadając do taksówki, stojącej przed hotelem. Mężczyzna zawiózł mnie pod galerię, pod którą czekała już Sienna. Przywitałyśmy się buziakiem w policzek.
- Dawno nie byłam na zakupach - mruknęła smętnie, spoglądając na mnie.
- Właściwie to ja też. Ostatni raz jakoś przed przyjazdem tutaj. Sien, powiedz mi coś na temat twojego obecnego życia. Dawno nie miałyśmy czasu dla siebie.
- Niestety, jednak ta odległość między LA a Londynem, daje się we znaki. Ale nasza tutejsza paczka się rozpada. Moi rodzice zamierzają przenieść się do Włoch. A ja nie mam wyboru i muszę jechać z nimi. Uwielbiam te ciągłe przeprowadzki. Całe szczęście, że zdołałam poznać ciebie tutaj - powiedziała, ciągnąc mnie do jakiegoś nowo otwartego sklepu.
- Naprawdę przeprowadzasz się do Włoch? Zazdroszczę ci. Ja nienawidzę tego całego Londynu. Miałam jedną przyjaciółkę, ale trochę nie wyszła nam ta znajomość. Teraz mam też Zayna, ale nie wiem, jak długo wytrwa nasza przyjaźń. Nie chcę, aby się zmieniał. Dobrze mi się z nim gada - wzruszyłam beztrosko ramionami, przeglądając sukienki na wieszakach.
- Tylko tyle? To po prostu przyjaźń? Może coś więcej? - zagadnęła, biorąc kilka par spodenek. Sienna odkąd pamiętam, nie nosiła sukienek, ani nic w tym stylu. Wysokie obcasy jeszcze jakoś uszły, ale nigdy nie miała na sobie sukienki. Twierdziła, że to nie w jej stylu.
- Wczoraj byliśmy na randce - wtrąciłam, idąc za nią do przymierzalni. Usiadłam na skórzanej kanapie, a moja przyjaciółka weszła do ciasnego pomieszczenia.
- I jak było?
- Fajnie - odparłam, czochrając lekko włosy. Wyprostowałam nogi, czekając, aż dziewczyna mi się pokaże. Nie trwało to zbyt długo. W końcu rozpoczęła swój pokaz. Oglądałam, jak porusza się z gracją. Była wysoka. Wyższa ode mnie. Według mnie, powinna zastanowić się nad modelingiem. Ale co ja i mój wzrost o tym wiemy? NIC. Wkrótce mój telefon zaczął wibrować. Och, mama sobie o mnie przypomniała.
- Cześć, córeczko - rzuciła uradowana, jakby miała czym. Może znowu ma dla mnie jakąś fantastyczną wieść - Jak tam w Los Angeles? Nadrabiasz stracony czas?
- Tak, mamo. Jest wspaniale - wymamrotałam, oglądając swoje paznokcie.
- To świetnie. Ja jestem obecnie w Londynie. Przepraszam, że nie dałam ci znać, ale mamy masę roboty.
- W zasadzie czego dotyczy ta twoja firma, mamo? - spytałam.
- To nic takiego. Po prostu projektujemy ubrania. Nie myślałam, że będziemy miały z Trish tyle zleceń. Ludzie zgłaszają się do nas bez przerwy. A jak Zayn? - zadała mi podejrzliwe pytanie. Nie mamo, nie straciłam z nim dziewictwa, nie martw się. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Mnie z nim nic nie łączy - oznajmiłam, a on westchnęła zawiedziona.
- Szkoda. Miałam nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Pasujecie do siebie. Muszę już kończyć, odezwę się jakoś na dniach. Prawdopodobnie, gdy ty wrócisz do Londynu, ja będę na konferencji prasowej w Chinach.
- Zabierz mnie tam kiedyś! - wtrąciłam szybko.
- W porządku. Mogę cię zabrać na kolejne spotkanie, ale nie wiem, gdzie ono się odbędzie. Dam ci znać, gdy już będę poinformowana. Baw się dobrze, ale nie wpadnij znowu do więzienia, bo będziesz musiała dłużej tam posiedzieć - obie zaśmiałyśmy się, co było niemalże dziwne, jak na nas. Nigdy nie śmiałam się w towarzystwie mamy i ona w moim też. Wydaje mi się, że Londyn dobrze na nią wpływa. Albo Trish. W Los Angeles zawsze była taka przybita. Tylko praca, praca, praca. Teraz też tak jest, ale chociaż ona sprawia jej radość. Spełnia swoje marzenia.
- Co u twojej matki? - zagadnęła Sienna.
- Jest w Londynie. W najbliższym czasie leci do Chin - burknęłam, trzymając w dłoniach sukienkę, którą chciałam kupić. Nie musiałam nawet mierzyć. Był to najmniejszy rozmiar, więc idealny dla mnie. Po zakupach, zjadłyśmy ze Sienna lunch, a następnie każde z nas poszło w swoją stronę. Wcześniej umówiłyśmy się na imprezę. Ale tylko my, damskie grono. Gdy dotarłam do hotelu, Malika jeszcze nie było. Nie wiem, jak dotrę dziś bez niego do swojego pokoju. Jestem w pełni zdana na siebie. Nie wypiję dziś za dużo. Alkohol źle na mnie działa. Postanowiłam zmienić strój. Mój wybór padł na kobaltową sukienkę ze srebrnym wzorem. Czarne szpilki również miały ten dodatek. Skręciłam lokówką jeszcze bardziej swoje włosy i pomalowałam się mocniej. Biżuterię założyłam w ekspresowym tempie. Stałam przed lustrem, gładząc delikatny materiał, który miałam na sobie. Lubię swoje życie. Lubię życie tutaj. Lubię życie tutaj z Zaynem i moimi przyjaciółmi. Tutaj czuję się w pełni sobą. W Los Angeles jest spokojnie, nie ma tylu fałszywych osób, co w Londynie. Tam jest ponuro i ciągle coś się dzieje. To strasznie przytłaczające. Mogłabym na zawsze zostać w LA. To byłoby coś pięknego. Gdy wyszłam z pokoju, Zayn akurat szedł do siebie. Porwał mnie szybko w objęcia. Czułam od niego woń alkoholu z domieszką tytoniu.
- Piłeś - mruknęłam, marszcząc noc.
- Tylko trochę - uśmiechnął się głupio, mierząc mnie wzrokiem. Byłam w pełni ubrana, a czułam się, jakbym była naga, dosłownie - Dokąd idziesz?
- Na dyskotekę - ale sztywno, mogłam powiedzieć coś innego, cóż, nie cofnę tego już. Ujęłam go pod ramię i odprowadziłam do pokoju.
- Pójdę z tobą, jeśli chcesz - zaproponował.
- Nie, Malik, tobie na dziś wystarczy. Poza tym, to tylko damskie spotkanie.
- Nie wracaj zbyt późno - nakazał, jakbym była dzieckiem. Ale powinnam się już chyba do tego przyzwyczaić. Mimo, iż jego troskliwość sprowadzała moją cierpliwość na granicę, nie mogłam nic z tym zrobić. Kiwnęłam głową i czym prędzej opuściłam hotel. Bo Zayn może jeszcze zechciałby zmienić zdanie. Na całą noc strefa VIP była nasza. Wypiłam dużo, okropnie dużo, jednak żyłam nadzieją, że do rana wytrzeźwieję. Na szczęście nie słaniałam się na nogach, nie latałam na wszystkie strony świata. Po prostu byłam nieświadoma tego, co się dzieje. Wiem, że jacyś chłopcy do nas dołączyli. I wśród nich był chyba Calum, ale niezbyt dobrze to pamiętam. Pamiętam też, że ktoś mnie uderzył. Miałam rozciętą wargę i łuk brwiowy. Strasznie dużo pamiętasz, So - pomyślałam, leżąc na swoim hotelowym łóżku. Drzwi do mojego pokoju zostały mocno zatrzaśnięte, a moja głowa prawie eksplodowała. Mam kaca, czy mógłbyś to uszanować, kimkolwiek jesteś?
- Jak się czujesz, Soleil? - hm, opiekuńczy rycerz Zayn przybył na swym wiernym rumaku. Dobra, to było głupie.
- Dobrze. Boli mnie tylko głowa. Myślę, że przesadziłam z ilością alkoholu. A ty jak się czujesz? - z jego ust wydobył się śmiech.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie, wypiłem o wiele mniej. Miałem rację, co do Caluma.
- Jak to? - uniosłam się na przedramionach, obserwując mulata. Wzruszył ramionami.
- To on cię pobił, policja go zabrała. Podobno nie chciałaś mu się oddać - ucałował moje czoło, chcąc wyjść z pokoju - Odpoczywaj, Soleil. Jutro pogadamy.
- Gdzie będziesz?
- U siebie. Gdybyś czegoś potrzebowała, to przyjdź - zaoferował, chwytając klamkę.
- Równie dobrze możesz zostać ze mną - nie musiałam dwukrotnie powtarzać. Zayn zdjął z siebie koszulkę i wsunął się pod moją kołdrę. Objął mnie ramieniem, a następnie ucałował moją szyję i nakazał spać.
***
Komentarze pod poprzednim rozdziałem, wcale nie wyglądały, jak od jednej osoby. Ani troszkę. Miłego czytania. Jak już tu zaglądacie, zostawcie coś po sobie.
Podoba mi się :D
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńCiekawa fabuła :D No i historia postaci
OdpowiedzUsuńSupcio oby tak dalej
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny rozdzial?
OdpowiedzUsuńNie wiem. Może jutro.
UsuńZaaajebiocha!!
OdpowiedzUsuńZajebiste to mało powiedziane ale zgadzam się z wypowiedzią wyżej
OdpowiedzUsuń