Po wyjściu Zayna, zostałam sama z Maxem. To znaczy, on siedział w salonie i zawzięcie oglądał kreskówki. A ja leżałam w łóżku. Malik obiecał, że nie zajmie mu to dużo czasu i wróci do mnie, jak najszybciej się da. Wydaje mi się, że Max jest strasznie nieodpowiedzialny. Moje rozmyślanie przerwał dźwięk telefonu. Byłam wręcz pewna, że to Zayn, albo Alf.
- Słucham? - rzuciłam, skubiąc brzeg kołdry.
- Tu Jeremy. Z racji tego, że twój chłopak jest na zebraniu, ty jesteś w niebezpieczeństwie. Oboje jesteście. Jeśli chcesz go chronić, lepiej sama pojaw się w moim sklepie. Inaczej będzie źle z Zaynem - i nagle połączenie się urwało. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wyskoczyłam z łóżka, jak oparzona. Ubrałam na siebie szare dresy, ciepłą bluzę, a na stopy wsunęłam białe air maxy. Do szmacianego plecaka wrzuciłam leki, pieniądze i telefon. Broń, którą znalazłam w pokoju mamy, wsunęłam za gumkę dresów. Wychodząc z domu, najciszej, jak tylko potrafiłam, zabrałam kluczyki od auta i kurtkę. Drogę do sklepu Jeremy'ego pokonałam w ekspresowym tempie. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie widział i Max jeszcze nie zdążył się domyślić, że zniknęłam. Chociaż on bardzo wolno kojarzy fakty. Więc mam jakiś czas dla siebie.
- No proszę. Taka posłuszna - Jeremy przejechał kciukiem po moich wargach, a ja odruchowo się wzdrygnęłam - Taka piękna.
- Zrób to, co zamierzasz i miejmy to z głowy.
- Vic zabierz swoją przyjaciółeczkę w miejsce, w które ci wcześniej wskazałem. Przy okazji przeszukaj jej plecak. Możesz wziąć do pomocy Emily. Claire niech zostanie ze mną. Przyda się do omotania Malika - Jeremy wyrzucał z siebie polecenia, jedno za drugim, a dziewczyny je wypełniały. Victoria najpierw wyrzuciła wszystko z mojego plecaka, pieniądze i telefon oddała Claire. Całe szczęście, że nie zamierzała przeszukiwać mi kieszeni i tak dalej. Samochodem pędziłyśmy trasą A1 w stronę Edgware. Tak przynajmniej mi się wydawało. Nie miałam pojęcia, co może być ciekawego akurat w tym miejscu.
- To tylko pół godziny, mała - warknęła w moją stronę blondynka - Zayn umrze ze strachu. Cieszy mnie to.
- Malik znajdzie mnie szybciej, niż ci się wydaje.
- Nie, jeśli po drodze rozpierdolę ci łeb. Więc lepiej ucisz tą swoją jadaczkę. Nie chcę cię słyszeć - do końca trasy postanowiłam się nie odzywać. Jak już będziemy w normalnym miejscu i Jeremy razem z Claire nie zdążą tu dotrzeć, to ja jej strzelę w łeb. A potem ucieknę. Nie mam pojęcia dokąd. Nie wiem, gdzie jest najbliższe lotnisko. Kartę kredytową trzymam w staniku i szczerze mówiąc, boję się, że ją przypadkiem złamię. Dlatego muszę być ostrożna. Gdy znalazłyśmy się w Edgware, Vic wyciągnęła mnie za włosy z samochodu. To bolało, okropnie. Ale byłam świadoma tego, że będzie bolało jeszcze bardziej. Kiedy blondynka skończyła rozmawiać z Jeremym, zdecydowałam się, że ją zastrzelę.
- No, przez najbliższą godzinę ja się tobą zajmuję. Zapierdolę cię za to, że odebrałaś mi Zayna - i gdy ona zaczęła szukać czegoś w torbie, wyciągnęłam szybko pistolet i strzeliłam jej w kolano. Dziewczyna upadła, drąc się na całe gardło. Wskoczyłam z powrotem do auta. Kluczyki były w stacyjce. Nie wiem, jak ona może być tak głupia. Ruszyłam z piskiem opon, chcąc móc uciec, jak najdalej. Dopiero teraz dotarło do mnie, że się boję, że nie wiem, co mam robić. Do Londynu wrócić nie mogę. Zjechałam na trasę A5. Byłam w drodze do Kingston upon Thames. Było tam jakieś lotnisko. Poza tym, miałam przewagę czasową. Jeremy pomyślał o tym, aby napełnić bak. Za jakieś 51 minut maksymalnie powinnam być na miejscu. Martwiłam się o Zayna. O to, co teraz musi przeżywać. Nie chciałam, żeby się przejmował. Poza tym, złamałam obietnicę. Jednak chciałam tylko jego dobra, chciałam, żeby był bezpieczny. Westchnęłam cicho, włączając radio. Może w ten sposób uda mi się zagłuszyć myśli. Do Kingston dotarłam w 45 minut. Więc kolejne 6 minut dla mnie. Kupiłam bilet do Włoch. Tam była Sienna. Nikt się nie domyśli, że mogę być u niej. Mogą szukać w Ameryce, ale na pewno nie tam. Siedząc w samolocie, odetchnęłam z ulgą. Dziwnie łatwo poszło mi to wszystko. Nigdy nie strzelałam z pistoletu, a trafiłam Victorię za pierwszym razem. Skulona siedziałam na fotelu, blisko okna. Moje myśli ciągle uciekały do Zayna. Och, mój biedny Malik. Gdybym tylko mogła, od razu zadzwoniłabym do niego. Nie wiem, jak trafię do Sienny. Wiem tylko, że mieszka teraz w San Marino. Zadzwonię do niej jakoś, gdy już dotrę.
- Oczami Zayna.
Od chwili, gdy Max zadzwonił, aby oznajmić, że Soleil zniknęła, umarłem tysiąc razy. Nie mogło być tu Jeremy'ego. Po prostu poszła do niego. Nie zastanawiając się nad wszystkim, razem z Jacobem, ruszyłem swoim samochodem do tego pieprzonego sklepu na końcu miasta.
- Twoja pierdolona dziwka zepsuła mi plany - ryknął na samym początku Jeremy. Claire siedziała skąpo ubrana na ladzie. To już na mnie nie działa.
- Uważaj, co mówisz, bo mogę znowu obić ci ryj. Gdzie jest Soleil? - spytałem, chwytając go za szyję. Chwilę później pojawiła się reszta chłopaków.
- Nie wiem, kurwa. Pojechała z Victorią do Edgware, ale postrzeliła ją i zniknęła.
Nie myślałem, że So będzie na tyle opanowana, aby ich wykiwać. Nigdy bym się tego nie spodziewał. Jednak to nie zmieniało sytuacji. Nikt nie wiedział, gdzie jest moja dziewczyna i co się z nią dzieje. Poza tym, była chora i nawet nie wiem, czy zabrała ze sobą lekarstwa. Jacob wręczył mi telefon Soleil, który wsunąłem sobie do tylnej kieszeni spodni. Claire zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Jeremy dostał kilka razy w mordę. Później wszystko zgłosiliśmy policji. Nie miałem pojęcia, co mogę zrobić. Soleil to dorosła i mądra kobieta, owszem. Wróciłem do domu, w którym czekała na mnie mama So i moja. Emily siedziała ze zwieszoną głową.
- Jesteś popierdolona - burknąłem w jej kierunku. Mama Soleil piła powoli herbatę - Przepraszam, że jej nie dopilnowałem, proszę pani.
- Soleil umie o siebie zadbać. Odezwie się. Musimy tylko poczekać - byłem zdumiony tym, jak potrafi być opanowana. Jej córka jest... nikt nie wie gdzie, a ona mnie pociesza. Powinno być na odwrót. Poszedłem do swojego pokoju. Zdjąłem koszulkę i spodnie, a następnie wziąłem prysznic. W pokoju naciągnąłem na siebie czyste bokserki i spodnie od dresu. Nie zamierzałem spać. W każdej chwili, Soleil mogła się odezwać. Tępo wgapiałem się w ścianę.
Tak minął mi tydzień. Zero wiadomości od Soleil. Nic.
- Zayn - usłyszałem głos mamy po drugiej stronie drzwi.
- Możesz wejść - wymamrotałem cicho. Kobieta szybko pojawiła się szybko w pomieszczeniu. Na tacy miała jedzenie. Usiadła na brzegu łózka i ujęła moją dłoń.
- Musisz coś zjeść. Od kilku dni nic nie miałeś w ustach.
- Nie jestem głodny - powiedziałem, ciągle patrząc się w jeden punkt.
- Leil na pewno niedługo się odezwie. Może chce odpocząć.
- Powtarzasz to od tygodnia. Ona ode mnie odeszła - szepnąłem. Zaczęła się już szkoła, ale było mi wszystko jedno. W ostatnich dniach nawet płakałem. Szczególnie w nocy. Coraz bardziej docierała do mnie rzeczywistość. Alf i Sky również się martwiły. Thomas, co było dziwne, też się przejmował. Dużo ludzi mnie wspierało. A ja chciałem tylko Soleil. Chciałem wiedzieć, co się dzieje i gdzie jest.
- Nie odeszła. Uciekła przed tym chłopakiem. Przechodzi to tak samo, jak ty.
- Oczami Soleil.
Siennę znalazłam dopiero po dwóch dniach. Dziewczyna była zdumiona tym, że jestem u niej. Chociaż wspominała coś na ten temat, że Malik do niej dzwonił. Chciałam do niego zadzwonić. Naprawdę chciałam. Ale każdy dzień coraz bardziej utwierdzał mnie w tym, że ja i Zayn pochodzimy z dwóch różnych światów. Bardzo go kocham i zależy mi na nim, ale jego przeszłość nigdy nie da nam spokoju. Jeremy prędzej, czy później znowu się odezwie. Po rozmowie ze Sienną, postanowiłam zadzwonić do Zayna i powiedzieć mu o tym, co postanowiłam.
- Słucham? - słysząc jego zmęczony głos, coś pękło we mnie na kilkanaście kawałeczków. W gardle miałam wielką gulę.
- Zayn - zdołałam jedynie tyle powiedzieć. Łzy cisnęły mi się do oczu.
- Soleil, skarbie. Co się dzieje? Dlaczego nie wracasz do Londynu? Martwiłem się.
- Przepraszam za to, że nie dawałam znaku życia. Ja... ja nie wracam, Zayn. Zostanę tu, gdzie jestem. Kocham cię, ale odchodzę. Przykro mi.
- Dlaczego? Co ja, kurwa, takiego zrobiłem? - spytał. Przymknęłam oczy, wzdychając.
- Nic, Zayn. Wiele nas różni. Jeremy i tak wróci, nie potrafię żyć pod ciągłą presję. Przepraszam - zaraz po tych słowach się rozłączyłam. Gdybym dłużej z nim rozmawiała, wróciłabym na sto procent do Londynu. Wystarczy jedno słowo i ja lecę do niego. Tak nie może być. Muszę pozwolić Zaynowi o mnie zapomnieć. Kilka sekund później, moje policzki oblały łzy.
***
Wiem, że źle kończę, ale trudno. Chciałam, jak najszybciej zamknąć ten temat. Teraz prowadzę inne opowiadanie.
NIE ZNOSZĘ CIĘ ZA TO ZAKOŃCZENIE! D:
OdpowiedzUsuńWrócisz jeszcze do tego opowiadania? Cholernie mnie wciągnęło chciałabym poznawać dalsze losy bohaterów nie rezygnuj z tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie tak. Teraz skupiam się na Confident.
UsuńSkoro dodałaś tylko jeden rozdział w nowym opowiadaniu może warto powrócić tutaj?
OdpowiedzUsuń